Nicholas Maduro oświadczył, że nie zastosuje się do ultimatum dotyczącego rozpisania nowych wyborów. Wenezuelski przywódca krytycznie odniósł się do działań Unii Europejskiej w tym zakresie i zaznaczył, że cała sytuacja jest „stawianiem pod ścianą” i prowokowaniem do zajęcia „skrajnie konfrontacyjnej postawy”.
Ultimatum w sprawie rozpisanie nowych wyborów pod adresem Caracas wystosowało 26 stycznia kilka państw UE. Do tych działań krytycznie odniósł się Maduro, który nie zamierza rezygnować z przywództwa. – A z jakiego to powodu Unia Europejska mówi krajowi uznawanemu przez społeczność międzynarodową, że ma zrobić powtórkę wyborów prezydenckich, chociaż takie już były u nas przeprowadzone? Czyż nie dlatego, że prawicowi sojusznicy UE w Wenezueli ich nie wygrali? – powiedział w wywiadzie dla telewizji La Sexta. Zdaniem Maduro, takie działanie, to umyślne stawianie pod ścianą „aby nas sprowokować do zajęcia skrajnie konfrontacyjnej postawy”.
Wesprzyj nas już teraz!
Termin odrzuconego ultimatum minął w niedzielę. Taki scenariusz oznacza, że Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Portugalia i Holandia uznają lidera opozycji i szefa parlamentu Juana Guaido za tymczasowego prezydenta Wenezueli. Także Polska zaznaczyła, że zamierza uznać Guaido. Zdaniem Jacka Czaputowicza, szefa MSZ nadrzędnym celem p.o. prezydenta powinno być „zorganizowanie wolnych, demokratycznych i uczciwych wyborów w pogrążonej w kryzysie gospodarczym i politycznym Wenezueli”.
Działania podjęła też UE, która uruchomiła działania Międzynarodowej Grupy Kontaktowej krajów UE i Ameryki Łacińskiej w sprawie kryzysu w Wenezueli. Pierwsze posiedzenie tego gremium odbędzie się we czwartek w Montevideo. W poniedziałek kryzys w Wenezueli będzie przedmiotem rozmów państw wchodzących w skład tzw. Grupy z Limy.
Źródło: interia.pl
MA