28 lutego 2013

Cześć i chwała niezłomnym!

Prześladowani przez komunistów, za to, że chcieli niepodległości Polski, po 1989 roku nie otrzymali za swoje bohaterstwo należytej nagrody, ani choćby godnej pamięci. Opluwani przez postkomunistów, dopiero w 2011 roku doczekali się swojego święta. Pamiętają o nich prawicowe środowiska i całe rzesze młodych ludzi. Niezłomni. Nigdy nie złożyli broni. Żołnierze Wyklęci.


„Cześć i chwała bohaterom!” – tymi słowami setki młodych ludzi powitały na krakowskim koncercie „Wspomnij Ziutka” pułkownika Tadeusz Bieńkowicza. Wzruszenie widać było zarówno po stronie publiczności jak i w oczach jednego z ostatnich żyjących Żołnierzy Wyklętych. Tego typu spotkań w Polsce, organizowanych ku czci bohaterskiej armii antykomunistycznego podziemia, jest coraz więcej. Na czele komitetów organizacyjnych stają często bardzo młodzi ludzie będący w tym samym wieku, co wielu spośród ich idoli w czasach, gdy zaczynali walkę z okupantem ze wschodu i jego nadwiślańskimi popłuczynami. Walkę, która przez dziesięciolecia owej okupacji określana była mianem bandytyzmu. Gdy wielu wydawało się, że owe popłuczyny są już przeszłością, nierzadko okazywało się, że sformułowanie „Żołnierze Wyklęci” nie straciło na aktualności. Wyklęcie w przestrzeni publicznej III RP trwało bardzo długo.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dopiero na początku drugiej dekady dwudziestego wieku do Sejmu trafił projekt ustawy o świątecznym uczczeniu pamięci wyklinanych przez lata żołnierzy. W tym roku w oficjalnych obchodach będziemy mogli wziąć udział dopiero po raz trzeci. Ale inicjatywy społeczne trwają od wielu lat, za przywracanie pamięci wzięła się młodzież. 1 marca wybrano jako datę symboliczną. Tego dnia w 1951 roku w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.

 

Kultura młodzieżowa pełna jest wydarzeń związanych z powstaniem antykomunistycznym. Znaczna część młodzieży XXI wieku – wbrew stereotypom – chce czcić prawdziwych bohaterów. Robi to mimo braku zachęty z góry – telewizja i największe media elektroniczne o Żołnierzach Wyklętych mówią tylko wtedy, kiedy kwiaty pod Grobem Nieznanego Żołnierza złoży prezydent. Wówczas – owszem – zapewne trzy do czterech minut w dziennej ramówce będzie można poświęcić dramatycznej historii ludzi oddających życie za wolność. Na prędce znajdzie się „jakiegoś kombatanta” w holu „jakiegoś muzeum”, podłoży mu się pod usta mikrofon i nagra to, co ma do powiedzenia w związku z pytaniem zadanym przez kogoś innego.

 

Inaczej postępuje młodzież. Do obchodów przygotowują się przez długie miesiące. Muszą zorganizować salę, zaprosić artystów, przekonać ich by zagrali bez wynagrodzenia, zdobyć pieniądze na plakaty, dobić się do mediów z prośbą o przybycie, dotrzeć do kombatantów, zaprosić ich, zapewnić im godne przyjęcie itd. Ci młodzi ludzie wiedzą, że pracy jest dużo, ale jest ona niczym w porównaniu z tym, jaką pracę dla Polski wykonywali ich rówieśnicy sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt lat temu. Pełne sale na koncertach z cyklu „Wspomnij Ziutka”, występach rapera Tadka czy innych niemainstreamowych artystów śpiewających utwory ku chwale Wyklętych mówią same za siebie. Tak jak setki tysięcy internetowych odsłon piosenek i filmików poświęconych bohaterom sprzed kilkudziesięciu lat.

 

III RP nie jest w stanie – mimo wyraźnego społecznego zainteresowania – wydać z siebie filmu poświęconego Żołnierzom Wyklętym. Film „Historia Roja” nie doczekał się finansowego wsparcia od władz, produkowany jest za pieniądze ciułane przez reżysera, który od kilku lat nie jest w stanie dokończyć produkcji. W tym samym kraju promuje się – poprzez chociażby wysyłanie do kina warszawskich uczniów – filmy typu „Pokłosie” przedstawiające Polaków, jako zwyrodnialców mordujących inne narody. A w trzech głównych telewizjach niemal non stop powtarzane są komunistyczne seriale, w których gdy na ekranie pojawia się polski żołnierz inny niż ten z Armii Ludowej, od razu wiadomo, że jest terrorystą, członkiem bandy, brudasem czy przestępcą.

W Polsce istnieje nadal – jak wykazaliśmy w stworzonym wspólnie z czytelnikami PCh24.pl materiale – kilkaset ulic, którym patronują komunistyczni zbrodniarze, organizacje lub komunistyczne rocznice. Dziesiątki pomników upamiętniających komunistów mają się nijak do liczby istniejących w naszym kraju pomników np. rotmistrza Witolda Pileckiego, które można policzyć na palcach jednej ręki. A jeśli znajdują się już pomniki stawiane za prywatne pieniądze, mające upamiętnić walczących w lasach, są one dewastowane – jak pomnik „Inki” w krakowskim Parku Jordana.

 

Niechęć do Żołnierzy Wyklętych jest do dziś widoczna, zwłaszcza w tych środowiskach, których duchowe i rodzinne pochodzenie wskazuje, iż sami Wyklęci byliby – delikatnie mówiąc – im niechętni. Adam Michnik zrównał w swoim styczniowym artykule żołnierzy antykomunistów z komunistami. Szef SLD Leszek Miller nazwał walczących o wolną Polskę sojusznikami Hitlera i pogromcami Żydów. Lewica sprzeciwiła się uhonorowaniu ich pamięci świętem, które mimo wszystko obchodzimy 1 marca. Radni tej partii w Zielonej Górze kilka dni temu zaprotestowali wobec pomysłu nazwania jednego z miejskich rond imieniem „tych bandytów”. W lubuskim projekt zgłaszała m.in. PO, której radni w Olsztynie, dzień później sprzeciwili się wydaniu przez Radę Miasta oświadczenia upamiętniającego Żołnierzy Wyklętych i rocznicę komunistycznego zabójstwa sądowego dokonanego na generale Auguście Emilu Fieldorfie.   

 

Mimo tego pamięć o bohaterach w narodzie nie ginie. Tylko w tym roku organizacje pozarządowe – raz jeszcze trzeba to podkreślić – złożone głównie z młodych i bardzo młodych ludzi, przygotowały dziesiątki wydarzeń w całej Polsce. Koncerty, prelekcje w szkołach, pokazy filmów, konferencje naukowe, wspólne śpiewanie żołnierskich piosenek, spotkania z kombatantami, spotkania pod dawnymi katowniami UB i liczne marsze gromadzą już od poniedziałku rzesze młodych ludzi w wielu miastach. Nic dziwnego więc, że w końcu i władze zdecydowały się co nieco zorganizować. Ale jak to już bywa z władzami, ludzie wolą świętować bez nich.  

 

 

Krystian Kratiuk

 

 

 

Żołnierze Wyklęci w liczbach:

Rozproszone po całej Polsce oddziały podziemia niepodległościowego działały w latach 1944-1956. Przez cały ten okres broni nie złożyły liczne oddziały Armii Krajowej, Delegatury Sił Zbrojnych i organizacji Wolność i Niepodległość. Stanowili niemal połowę sił podziemnych armii – partyzantów skupionych w tych organizacjach według różnych wyliczeń było 6600 – 8700, skupionych w 141 oddziałach. Drugą pod względem liczebności siłą były: Narodowa Organizacja Wojskowa, Narodowe Siły Zbrojne oraz Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. Narodowi partyzanci stanowili jedną piątą podziemia antykomunistycznego, był ich ok. 2700 – 3600.

 

Reszta partyzantów to żołnierze skupieni w organizacjach regionalnych lub w samodzielnych grupach niepodlegających istniejącym kiedykolwiek oficjalnym strukturom. Ich liczbę szacuje się na ok. 3700 – 4800. Oddziały nieafiliowane liczyły ok. 1420 – 1830 partyzantów. W największej spośród organizacji regionalnych – Konspiracyjnym Wojsku Polskim – skupionych było między 500 a 650 żołnierzy. KWP działało głównie na terenie województwa łódzkiego, ale także w województwach śląskim, poznańskim i kieleckim.

 

W 1945 r. oddziały podziemia niepodległościowego walczyły głównie w Polsce wschodniej, południowo-wschodniej i centralnej. Najwięcej partyzantów przewinęło się przez oddziały w ówczesnym województwie rzeszowskim, od 3600 – 3900. W woj. lubelskim było ich 1900 – 2400,  w kieleckim 1600 – 2000, w krakowskim 1400 – 2000, w łódzkim 8650 – 10500, w warszawskim 600 – 1100. W tym czasie w woj. olsztyńskim i szczecińskim nie było żadnych oddziałów. W późniejszych latach na tych terenach działało od 2 do 4 kilkunastoosobowych oddziałów.

 

Osobną kwestią są oddziały walczące z okupantem na ziemiach wcielonych po wojnie do ZSRR. W ponad 97 proc. były to oddziały AK, AKO i oddziały poakowskie. W 1944 roku oddziałów istniało co najmniej 45, na terenach dawnej Rzeczpospolitej o wolność biło się z komunistami ponad 2300 osób.

 

Bardzo ważnym zagadnieniem była też konspiracja młodzieżowa. Do 1956 roku na terenie PRL istniały co najmniej 972 organizacje wiążące nawet ponad 11 tys. ludzi. Konspiracja młodzieżowa była o wiele silniejsza tam, gdzie partyzantka „dorosła” była słabsza. Największą liczbę organizacji odnotowano w woj. gdańskim – aż 213.

 

Ostatnim Żołnierzem Wyklętym był Józef Franczak ps. Laluś. Zginął 21 października 1963 roku. Makabrycznym symbolem walki z niezłomnymi żołnierzami podziemia musi być fakt, że jego rodzina   otrzymała sprofanowane ciało. Esbecy obcięli Franczakowi głowę.

 

 

 

Na podstawie tekstu „Oddziały zbrojne polskiego podziemia niepodległościowego i organizacje młodzieżowe – próba ujęcia statystycznego” Sławomira Poleszaka i Rafała Wnuka. Tekst jest częścią „Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956” wydanego przez Instytut Pamięci Narodowej w 2007 roku.


kra

Czytaj na PCh24.pl: 



Wierni Bogu i przysiędze – rozmowa z harcmistrzem Władysławem Zawiślakiem




 


Raper „Tadek”: Wzruszam się, gdy czytam o Wyklętych 








Ożywić idee antykomunistycznego podziemia – Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Wyklętych

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie