W Niemczech rodzi się ruch obrony języka niemieckiego przeciwko genderowemu obłędowi. Stowarzyszenie „Niemiecka mowa” zaprotestowało wobec ideologicznego przekształcania języka. Z gorącym poparciem wystąpiła ważna polityk konserwatywnej CSU.
W ubiegłą środę obradowało w niemieckim Dortmundzie stowarzyszenie „Niemiecka mowa”. Pochylono się nad tematem zmian w języku, jakie forsują lewicowcy zapatrzeni w ideologię gender. Setka przedstawicieli świata nauki, kultury i mediów wystąpiła z formalnym apelem o ochronę niemczyzny, odrzucając motywowane skrajnymi poglądami zmienianie języka. Sygnatariusze otrzymali też ważne wsparcie polityczne.
Wesprzyj nas już teraz!
– Uważam to wszystko za kompletny bełkot, zarówno „wewnętrzne I” jak i gwiazdkę genderową – powiedziała dosłownie Dorothee Bär, konserwatywna katoliczka z CSU, która w rządzie kanclerz Angeli Merkel pełni funkcję wiceministra ds. digitalizacji.
Wymienione przez Bär zjawiska to kluczowe dla ideologów gender formy zmieniania języka niemieckiego. Postulują oni, by nie pisać już, na przykład: „nauczyciele i nauczycielki”, ale zamiast tego: „nauczycieleKi” (po niemiecku: zamiast „Lehrer und Lehrerinnen” ma pisać się „LehrerInnen”).
Forsują też „genderową gwiazdkę”. Zapis „nauczyciel*” (niem. „Lehrer*) oznacza, że użyta męska forma jest umowna i obejmuje zarówno mężczyzn uważających się za mężczyzn, mężczyzn uważających się za kobiety, kobiety uważające się za kobiety, kobiety uważające się za mężczyzn jak i mężczyzn i kobiety uważające, że ich płeć jest jeszcze inna (sic).
– Takie oszpecanie i gwałcenie języka… Mam o tym jak najgorsze zdanie – stwierdziła cytowana już Bär.
W ogłoszonym przez stowarzyszenie „Niemiecka mowa” apelu stwierdzono z kolei, że lewicowcy dokonują „niszczycielskiej ingerencji w język niemiecki”.
Protest jest o tyle istotny, że pomysły ideologów gender w niektórych miejscach Niemiec stają się już obowiązującym prawem. Portal pch24.pl pisał, że w styczniu tego roku w Hanowerze lewicowe władze miejskie nakazały wszystkim pracownikom publicznym używać języka zgodnego z genderyzmem.
Regulacje te wprowadzono ignorując jakiekolwiek procedury demokratyczne. Z sondaży wynikało, że ludzie są powszechnie przeciwni zmianom w języku. Skonfrontowani z tymi faktami urzędnicy stwierdzili jednak, że nie widzą problemu, bo przecież nowomowa „nikomu nie szkodzi” i „niewiele kosztuje”.
Jako, że zdecydowanych protestów nie odnotowano, rzecz weszła w życie bez przeszkód.
Źródła: kath.net / pch24.pl
Pach
Zobacz także:
Polonia Christiana 52. Niemieckie rewolucje