10 maja 2017

„Wybór nowego tymczasowego namiestnika Zakonu Maltańskiego, Fra’ Giacomo Dalla Torre del Tempio di Sanguinetto, nie rozwiązuje wcale kryzysu, który wstrząsa tą starą instytucją, ale opóźni rozwiązanie wewnętrznego konfliktu przez kolejny rok. Wiąże się to z głębokim kryzysem, który odzwierciedla olbrzymi chaos panujący obecnie w Kościele i społeczeństwie zachodnim”, podkreśla prof. Roberto de Mattei komentując wybór  tymczasowego przywódcy Zakonu.


W sobotę 29 kwietnia Zakon Maltański wybrał Fra’ Giacomo Dalla Torre na swojego tymczasowego przywódcę. Będzie on sprawował swoją funkcję tylko przez najbliższe 12 miesięcy w ciągu których Watykan planuje przeprowadzenie fundamentalnej reformy Zakonu obejmujące zmiany w wymaganiach dotyczących rządu. Pozwolą one „otworzyć rolę Wielkiego Mistrza na nowych kandydatów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wydarzenie z 29 kwietnia położyło kres nadziejom wielu katolików, że Fra’ Matthew Festing zostanie ponownie wybrany Wielkim Mistrzem po tym, jak złożył rezygnację jako wyraz posłuszeństwa wobec prośby samego papieża Franciszka.

 

Na łamach „One Peter Five” opublikowano analizy i komentarze „dobrze poinformowanych w sprawach watykańskich”  katolickich komentatorów dotyczące sytuacji w Zakonie Maltańskim.

 

Profesor Roberto de Mattei, historyk Kościoła (Włochy):

Zakon Maltański od wielu lat doświadczał własnej duchowej dekadencji, której szczególnym źródłem jest utrata tożsamości. Główne punkty tej utraconej tożsamości, to charakter militarny oraz charakter arystokratyczny i suwerenny Zakonu. Duch militarny zanikł, kiedy miłosierny charakter pomocy (obsequium pauperum”) zaczął dominować nad podstawowym celem obrony wiary („tuitio fidei”). W tej rzeczywistej sytuacji zamieszania zakon o wiekowych tradycjach, taki jak Zakon Maltański – gdyby miał pozostać wierny swojemu pierwotnemu powołaniu – mógłby wnieść ważny bieżący wkład w obronę ortodoksji, szczególnie dzięki niezależności, która wspiera i umacnia jej arystokratyczny i suwerenny charakter. Ale europejska arystokracja sama przestała – i to od dłuższego czasu – oferować swoich najlepszych synów Kościołowi i instytucjom rycerskim, jednocześnie woląc obecnie zamiast tego zatrudniać ich w sprawach gospodarczo-finansowych, które są dużo bardziej lukratywne.

 

Aby zachować dzisiaj ducha Zakonu, reforma byłaby koniecznością, aby drzwi „rządów” zostały otwarte dla osób o pochodzeniu niearystokratycznym, wśród których jest obecnie łatwiej znaleźć wiernych i walecznych katolików. Ale tym samym wyeliminowałoby to ważny element jego tożsamości. Trzeci element – suwerenność instytucji – był wciąż żywy jeszcze kilka miesięcy temu, ale papież Franciszek praktycznie zniszczył go teraz poprzez serię posunięć, które doprowadziły do wyboru namiestnika całkowicie podporządkowanego Sekretariatowi Stanu Stolicy Apostolskiej.

 

Niemniej każdy kryzys może być zbawienny, jeśli wywoła zdrową reakcję. W ciągu ostatnich miesięcy tego kryzysu w istocie uwidoczniła się silna reakcja. Dzisiaj stoimy w obliczu alternatywy pomiędzy powrotem do tradycji zakonnych i rycerskich a nową transformacją Zakonu Maltańskiego w instytucję humanitarną, która jest naznaczona sekularyzmem.

 

Marco Tosatti, dziennikarz (Włochy):

Nie jestem specjalistą, jeśli chodzi o ten bardzo tajemniczy i dobrze strzeżony świat, który należy do Zakonu Maltańskiego. Jednak patrząc z zewnątrz powiedziałbym, że wybór tymczasowego włoskiego szefa można odczytać, jako ruch wprowadzający równowagę pomiędzy bardzo agresywną frakcją niemiecką (również wspieraną przez obecny Sekretariat Stanu) a wszystkimi innymi.

 

Z uwagą przeczytałem to, co portale kath.net oraz OnePeterFive opublikowały na temat raportu napisanego przez kawalerów maltańskich o ich audiencji z kardynałem Burkem. I widziałem list napisany przez papieża do kard. Burke’a. Jest jasne, że papież zmienił radykalnie swoje poprzednie podejście – prawdopodobnie pod wpływem rad lub nacisków sił lub interesów, o których nie wiem – na bezprzykładny atak na niezależność bardzo szczególnego zakonu rycerskiego. Jest jasne, że Sekretariat Stanu, będąc wyrazem potężnej kasty dyplomatów, ma silne więzi ze stroną niemiecką. Nie wiem, jakie interesy się za tym kryją.

 

Kardynał Burke bardzo wyraźnie mówi o dziwnej, anonimowej donacji w wysokości 120 milionów franków szwajcarskich. To wszystko nie pachnie teologią ani debatą duchową, ale raczej pieniędzmi, biznesem i władzą. A prawdziwy zamach stanu dokonany przez Sekretariat Stanu będzie oznaczać historyczne wydarzenie zarówno dla Kościoła, jak i dla zakonu. Jednak obawiam się, że nie będzie to jeden z tych dobrych wyróżników obecnego papieskiego panowania.

 

Matthias von Gersdorff, komentator katolicki i autor książek (Niemcy):

Interwencja Stolic Apostolskiej w przypadku Zakonu Maltańskiego jest w najwyższym stopniu niepokojąca, zarówno jeśli chodzi o sposób, jak również sam konkretny przypadek. Nie tylko dlatego, że interweniowano w znacznym stopniu w zakres odpowiedzialności suwerennej władzy, ale także dlatego, że nie zrealizowano tego dla obrony właściwych stanowisk katolickich – czego konieczność łatwo można by było zrozumieć – ale dla obrony niepożądanego i wątpliwego stanowiska, mianowicie rozprowadzania środków antykoncepcyjnych (i poronnych), świeckiego spojrzenia na kilkusetletni zakon i prymatu utylitarnego pragmatyzmu nad tradycją.

 

Oprócz tego dochodzi do interwencji Watykanu w sprawie wydarzeń finansowych, które trudno jest jako takie zrozumieć. Łącznie pozostawia to wszystko wśród „normalnych” świeckich fatalne wrażenie: że oto tożsamość katolicką poświęcono dla krótkowzrocznych i – w szczególności – moralnie wątpliwych celów.

 

Giuseppe Nardi, redaktor naczelny Katholisches.Info (Niemcy):

Afera wokół von Boeselagera została zamieniona – z pomocą watykańskiego Sekretariatu Stanu i bez żadnych pilnych powodów – w aferę maltańską. Ponowne wybory 29 kwietnia stały pod znakiem próby tuszowania faktów: odpowiedzialność za rozprowadzanie środków antykoncepcyjnych oraz niejasnych działań finansowych zatuszowano. Wrażenie: mamy w tym przypadku do czynienia z aktywną podejrzaną koterią pod przywództwem von Boeselagera i kardynała Parolina. Nepotyzm [Vetterliwirtschaft – szwajcarskie wyrażenie] (oprócz innych spraw dotyczy on bardzo dużych pieniędzy w Szwajcarii) ma tak duży wpływ, że może doprowadzić do tego, by papież Franciszek po prostu zdymisjonował urzędującego Wielkiego Mistrza, którego wybrano na całe życie i który nie wziął wcale na siebie winy.

 

Zakon Maltański padł ofiarą jawnej papieskiej słabości: chronienia niefrasobliwie swoich „amigos” [przyjaciół] i bezwzględnego poświęcania innych. Zewnętrzny wpływ afery dotyczy całego Kościoła katolickiego i jest katastrofalny: wzmacnia wrażenie, że pod panowaniem papieża Franciszka niepodlegające dyskusji pryncypia mają być w końcu poddane. Prawo do życia od poczęcia, aż do naturalnej śmierci znajduje się obecnie pod powszechnym atakiem. Punkty orientacyjne, które ostatecznie Benedykt XVI wyraźnie wbił w ziemię – opatrzone mocnymi słowami zapewniającymi orientację – teraz po nocy ponownie się wykopuje, by rozmyć granice.

 

Papieskie milczenie na temat masowego mordowania nienarodzonych dzieci i rozprowadzania środków antykoncepcyjnych (oraz poronnych), za co odpowiada Boeselager, jest zakorzenione w tym samym sposobie myślenia.

 

Wybór Włocha jako namiestnika Zakonu mógłby mimo to mieć pozytywne skutki. Mniej pozytywne jednak jest to, że nie wybrano nowego Wielkiego Mistrza. Ostatnie wydarzenia nie są dobrym omenem. Sygnał jest jasny: specjalne stronnictwo chce zmienić konstytucję Zakonu Maltańskiego, a zatem trudno nie stwierdzić, że nie mają – przy swojej teutońskiej skuteczności – wielkich planów. Biorąc pod uwagę, że Sekretariat Stanu stoi za Boeselagerem, a papieski komisarz tuż za namiestnikiem, grozi, że wyłoni się „reforma” oparta na specjalnych interesach.

 

Za kilka lat Zakon Maltański będzie świętował swoją tysiącletnią rocznicę. Jest to wiek, który po prostu sprawia, że szczęka opada wszystkim świeckim aktorom z zazdrości, szczególnie w naszych szybkich czasach. Pytanie jest takie, czy Zakon będzie w stanie zachować – oprócz swojej nazwy i innych zewnętrznych znaków – to, co go charakteryzowało od chwili jego założenia i co podtrzymywało jego żywą egzystencję tak długo: swoją katolicką tożsamość i szczególną katolicką charyzmę jako szpitalnika i zakon rycerski. Tej tożsamość i tej charyzmy nie może arbitralnie naginać ani dalej dopasowywać; zdecydują one – całkowicie niezależnie od skuteczności i zwykłego ludzkiego osądu – o własnym przetrwaniu zakonu albo jego upadku.

 

Źródło: One Peter Five

tłum. Jan J. Franczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram