6 listopada 2020

„Foreign Policy”: Nawet jeśli Biden wygra, to Ameryka jest Trumpa

( Mark Cornelison/TNS via ZUMA Wire / FORUM)

Jonathan Tepperman na łamach magazynu „Foreign Policy” pisze, że jeśli wielu uważało, że rok 2016 był psikusem, jeśli chodzi o wybór prezydenta, to teraz już nikt nie powinien mieć wątpliwości, iż to nieprawda. Tak, Ameryka należy do Donalda Trumpa i nie ma co się o to spierać. Świadczy o tym chociażby poparcie, jakie uzyskał w obecnych wyborach.

 

„Ktokolwiek wygra wybory w USA – odpowiedź, którą możemy otrzymać dziś wieczorem lub w ciągu następnych tygodni, jeśli niektóre wyniki stanowe ugrzęzną w sporze – jednym z najważniejszych wniosków z wyścigu jest to, że walka była wyrównana. I daleka od przepaści, jaką zdawały się przewidywać sondaże” – zauważa redaktor naczelny „Foreign Policy”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zadając sobie pytanie, co te wyniki oznaczają dla kraju, Tepperman abstrahując od „racjonalizacji” serwowanej przez media głównego nurtu, przypomina, że prawie połowa wszystkich amerykańskich wyborców poparła „autorytarnego, białego supremacistę, seryjnego kłamcę, który w spektakularny sposób spartaczył najpoważniejszy kryzys zdrowotny stulecia”.

 

Analityk sugeruje, że wyborcy „świadomie zignorowali lub dobrowolnie zaakceptowali rażące okrucieństwo i seksizm Trumpa, jego brak wiedzy o rządzie i świecie, jego pogardę dla tradycyjnych wartości amerykańskich, takich jak fair play, praworządność i wolność prasy, a także jego chęć burzenia instytucji zarządczych w kraju i za granicą. Instytucji, które, choć są wadliwe, zapewniały przez lata dużo pokoju i dobrobytu”.

 

Dalej wyjaśnia, że w 2016 roku niektórzy Republikanie głosowali na Trumpa, ponieważ nie wiedzieli o nim zbyt wiele albo mieli nadzieję, że pod wpływem osób zasiadających od lat w agendach rządowych, stanie się prawdziwym mężem stanu.

 

Dziś natomiast widać wyraźnie, kim jest Donald Trump. Zdobył on ponad 5 milionów głosów więcej niż w 2016 roku i blisko 50 proc. głosów wyborców. Poprawił swoje notowania wśród Latynosów i Afroamerykanów. Po elekcji z 3 listopada Partia Republikańska zachowa przewagę w Senacie.. „Ktokolwiek wygra ten wyścig, wszyscy będziemy mieszkać teraz w Ameryce Trumpa” – gorzko konkluduje redaktor naczelny „FP”.

 

Zdaniem analityka obecnie mamy pokaz siły Trumpa i rządu republikańskiego. Nawet jeśli Trump nie wygra, to jednak nie odejdzie ze sceny politycznej, a Partia Republikańska go nie odrzuci – na co wydaje się, że liczyli Demokraci. Przed wyborami, niektórzy Republikanie sugerowali, iż partia potrzebuje gruntownych reform. Niegdyś zagorzali zwolennicy prezydenta – jak senator John Cornyn – zaczynali powoli odsuwać się od niego.

 

Jednak Trump zyskał silną grupę zwolenników, jak senator Lindsey Graham, którzy przylgnęli do swojego przywódcy i nie zamierzają zrezygnować z „trumpizmu” – ubolewa Tepperman.

 

„Mając za sobą swoją partię i blisko połowę opinii publicznej, tak umocowany Trump – czy to jako prezydent, czy lider opozycji, czy też niezależny polityk i gwiazda mediów – będzie nadal przyciągał ogromną uwagę i wsparcie, które wykorzysta, by osłabiać Demokratów, publicznie zawstydzając Republikanów, domagając się zwalczania Bidena i forsowania tego samego irytującego, zaprzeczającego faktom przekazu o nas – ekspertach – i wszystkich innych, których atakował przez ostatnie cztery lata” – podkreśla analityk.

 

Dodaje on, że republikańscy „Never Trumpers”, czyli byli urzędnicy kierownictwa partii „oddani procesowi kompetentnemu zarządzaniu, doceniający znaczenie instytucji i przynajmniej jakąś podstawową formę jedności narodowej, którzy desperacko chcą zreformować partię, pozostaną zmarginalizowani lub całkowicie opuszczą partię”.

 

Analityk spodziewa się paraliżu politycznego i jeszcze więcej bierności, jeśli chodzi o rozwiązywanie wielkich problemów. Liczył na to, że znaczna część Republikanów poprze program Bidena i uruchomi wielką pomoc na ratowanie podmiotów finansowych. W obliczu braku skoordynowanych działań wszystkich sektorów władzy w USA, sytuacja pogorszy się.

 

„Zatem bez względu na to, kto wygra Biały Dom, Ameryka Trumpa – kraj obecnie odrzucił swoją najlepszą szansę, by zdecydowanie się go pozbyć – będzie oznaczać więcej samoutrwalających się dysfunkcji. Wściekłość z powodu niezdolności rządu do pomocy lub wściekłość Republikanów z powodu prób pomocy rządu (poprzez ograniczenia mające na celu zmniejszenie rozprzestrzeniania się wirusa) tylko zintensyfikuje i tak już zaciekłą polaryzację, jeszcze bardziej zmniejszając szanse na ponadpartyjną współpracę, być może prowadząc do przemocy” – ostrzega.

 

Jego zdaniem, cel Bidena, jakim miało być „uzdrowienie narodowych podziałów i rządzenie w sposób, który łączy wszystkich,” wydaje się teraz bardzo trudny do osiągnięcia. Należy się więc spodziewać zaciekłej walki politycznej i „pchnięcia dużej części społeczeństwa ku niebezpiecznej krainie fantazji birteryzmu i innych teorii spiskowych (z których niektóre ostatecznie przekształciły się w QAnon)”.

 

Teraz, gdy prawie połowa Ameryki poparła obecnego prezydenta trudno sobie wyobrazić, aby Biden – w razie zwycięstwa – był w stanie cokolwiek zmienić w państwie – ocenia Tepperman.

 

Źródło: foreignpolicy.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram