10 grudnia 2019

W Madrycie obraduje szczyt klimatyczny a w Niemczech… rozkręca się ekohisteria

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (OpenClipart-Vectors))

Rozsądna debata na temat domniemanego ocieplenia staje się coraz trudniejsza, ponieważ „rozkręca się” histeria klimatyczna – zauważa „Die Welt”. Medium wskazuje, iż obecnie trudno jest się przebić ludziom z racjonalnymi argumentami.

 

W San Francisco pojawił się mural działaczki ekologicznej Grety Thunberg z napisem: „Chcę, żebyś wpadł w panikę. Chcę, abyś odczuwał strach, który odczuwam ja każdego dnia. Chcę, żebyś zachowywał się, jakby nasz dom płonął”. Słowa wypowiedziane przez nastoletnią aktywistkę klimatyczną ze Szwecji padły podczas styczniowego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w styczniu 2019 roku. Należą do najczęściej przywoływanych przez ekologistów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niemieckie medium odnosi się do lawiny protestów pod wpływem wezwania młodej Szwedki. Masowa presja i oburzenie wywołane przez jej słowa w Niemczech nie ma sobie równych w innych krajach. Według medium wygląda to tak, jakby masy młodych ludzi tylko czekały na sygnał. Panika w Niemczech jest silniejsza niż w innych krajach Unii Europejskiej.    

 

Coraz więcej niemieckich miast ogłasza „stan wyjątkowy związany z klimatem”, a w ich ślady poszedł też europarlament.   

 

Niemiecki think tanku Germanwatch w utrzymanym w alarmistycznym tonie raporcie  z 2018 r. sklasyfikował Niemcy jako trzeci najbardziej dotknięty gwałtownymi zmianami pogodowymi kraj świata. (po Japonii i Filipinach). Choć Germanwatch sugeruje, że nie oznacza to, że wynika to ze zmian klimatu. Jednak według organizacji najważniejsze jest ostrzeżenie, że wzrost temperatury zwiększy prawdopodobieństwo wystąpienia ekstremalnych warunków pogodowych. To zaś wystarczyło do zasiania paniki.

 

Protestujących cechuje emocjonalność i wybiórcze traktowanie odkryć naukowych. Z jednej strony lubią powoływać się na rzekomo jednoznaczne odkrycia świadczące o gwałtownych zmianach klimatycznych. Z drugiej jednak negują rzetelność naukową osób takich jak Hans von Storch. Tymczasem ten badacz klimatu stwierdził, że protestujący wyolbrzymiają problem.  

 

Prowadzone na szczeblu międzynarodowym dyskusje o globalnej gospodarce (jak obecny  COP25 w Madrycie) nasilają klimatyczną panikę.    

 

Aktywiści klimatyczni krytykują niedostateczną realizację porozumienia paryskiego z 2015 roku. Postulują także przyspieszenia dekarbonizacji gospodarki poprzez bardziej restrykcyjne zasady dotyczące handlu pozwoleniami na emisję CO2 i wykluczenia projektów. Posuwają się też do postulatów wykluczenia projektów nie dość ekologicznych.

 

W sobotę w Madrycie ogłoszono nowe projekty regulacji pozbawione wymogu poszanowania praw człowieka. Negocjatorzy dyskutują ewentualne zastąpienie mechanizmu czystego rozwoju (obecne w protokole z Kioto) przez mechanizm zrównoważonego rozwoju (porozumienie paryskie, artykuł 6).

 

 Obydwa mechanizmy umożliwiają zrekompensowanie emisji CO2 przez proekologiczne działania w innym miejscu czy obszarze. Obejmują zarówno podmioty prywatne, jak i całe państwa.

  

System czystego rozwoju (CDM) jest krytykowany za zatwierdzanie projektów offsetowych, które nie są konsultowane z lokalnymi społecznościami i wyrządzają im krzywdę.

 

Wśród inicjatyw czystego rozwoju CDM znajduje się elektrownia wodna Alto Maipo w pobliżu chilijskiego Santiago – megaprojekt oparty na kierowaniu wody przez tunele o długości 70 km do stolicy. Finansują go banki i reklamowany przez chilijski rząd  jako źródło czystej energii.

 

Projekt wywołał oburzenie organizacji CIEL oskarżającej jego autorów o łamanie praw człowieka. Zarzuca się mu również zniszczenie lokalnej gospodarki (hodowli zwierząt, pszczelarstwa i turystyki) i szkody dla środowiska. Spotkał się ze sprzeciwem tubylców.

 

W ramach systemu CDM organizowano między innymi zaporę Barro Blanco w Panamie i zaporę Bujagali w Ugandzie, projekt zalesiania w Kachung w Ugandzie i tym podobne.

 

Niektóre państwa, organizacje pozarządowe i grupy autochtoniczne postulują wprowadzenie bardziej rygorystycznych zasady dla projektów rejestrowanych w nowym systemie. Jednak nie zgadzają się na to ani Chiny, ani UE, ani przedstawiciele USA.

 

Pojawiają się głosy, że tak naprawdę chodzi nie o ochronę ludności czy klimatu lecz reorganizację gospodarki światowej.

 

W ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci zwolennicy podjęcia działań, zmierzających do powstrzymania domniemanego ocieplenia. Zaproponowali trzy odrębne podejścia polityczne: regulacje, uzgodnienie cen emisji i dotacje.

 

Ekologiści początkowo promowali ten pierwszy. Proces Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych zapoczątkowany podczas „Szczytu Ziemi” w Rio de Janeiro z 1992 roku poparł właśnie ten proces. Chodzi o uzgodnienie w drodze traktatu prawnie wiążącego  systemu regulacyjnego ograniczenia globalnych emisji (system „zanieczyszczający płaci”).

 

Drugie podejście (rozwijające de facto to pierwsze) polegało na wykorzystaniu efektywności rynków w celu znalezienia tanich sposobów na ograniczenie emisji. Ponadto w latach 90. wielu ekonomistów opowiedziało się za podatkami od emisji dwutlenku węgla.  

 

Trzecie podejście obejmowało dotowanie firm i konsumentów inwestujących w tzw. czyste technologie i energię odnawialną, głównie turbiny wiatrowe, panele słoneczne i pojazdy elektryczne. 

 

W Stanach Zjednoczonych zamiast dotacji wprowadzono ulgi podatkowe. Jednak zarówno dotacje, jak i ulgi widzą w sektorze prywatnym potencjał łagodzący zmiany klimatu.

 

W ciągu ostatnich 3 dziesięcioleci zanieczyszczenia uznawano za przejaw zawodności rynku (market failure). Społeczne koszty emisji dwutlenku węgla uznano za efekty zewnętrzne, nieznajdujące odzwierciedlenia w cenie rynkowej. Koszt zanieczyszczenia ponosiła bowiem trzecia strona, nieuczestnicząca w transakcji (społeczeństwo). Wzywano do korekty tych błędów rynku, a remedium dostrzeżono w wycenie emisji dwutlenku węgla.  To jednak rynki, przedsiębiorstwa i osoby fizyczne miały koniec końców podejmować działania proekologiczne.    

 

Obecnie skrajni progresiści w USA i UE promują tzw. zielony nowy ład. To   pomysł działacza antynuklearnego z lat. 70. Amory Lovinsa związanego z Nową Lewicą.

 

Jego wizja dotycząca „miękkiej energii” (wpływowa od lat 70. XX wieku) wymaga utworzenia ogromnych przemysłowych instalacji wiatrowych, słonecznych i biomasy, tworzonych – w miejscach idealnie nadających się do wytwarzania energii i to bez względu na zastrzeżenia wspólnot lokalnych. W ich sąsiedztwie powstać mają zakłady przemysłowe wykorzystujące nadwyżki prądu z odnawialnych źródeł energii. Według tego pomysłu specjalne instytucje powinny tymczasowo pozbawiać energii podmioty niezdolne do zapłaty odpowiedniej ceny w chwili największego zapotrzebowania na prąd.   

 

Źródła: dw.com., climatechangenews..com., issues.org., Die Welt

AS

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 126 324 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram