4 czerwca 2014

W cieniu Bramy Brandenburskiej

(Fot. Jazz-face/Wikimedia)

W niemieckich państwowych mediach analiza wyników wyborczych koncentrowała się przede wszystkim wokół dwóch tematów: obsady kierownictwa Komisji Europejskiej oraz sukcesu eurosceptyków w różnych krajach UE.

 

Krótki pobyt w stolicy naszych zachodnich sąsiadów – tydzień przed i parę dni po wyborach do europarlamentu – pozwolił mi nie tylko na intensywne kwerendy archiwalne oraz biblioteczne, ale umożliwił również chwilową obserwację głównego nurtu niemieckich mediów. A nurt ten był czujny. Właściwie przez cały tydzień przed 25 maja ogólnokrajowe telewizje państwowe (ARD, ZDF) skupiły się na temacie eurowyborów. Choć nie sposób było pozbyć się wrażenia, że elekcja ta, a zwłaszcza tkwiący w tle problem obsady stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej, tamtejsze media traktowały jako sprawę nie tyle europejską, co wewnątrzniemiecką. Podobnie zresztą było i po 25 maja.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Kwestia obsady kluczowego stanowiska w Unii była przedstawiania w wiodących niemieckich mediach jako spór między dwoma „niemieckimi” kandydatami. Pierwszy, Martin Schulz, to polityk niemieckiej socjaldemokracji, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, któremu parę lat wcześniej ówczesny premier Włoch Silvio Berlusconi proponował rolę kapo we włoskiej produkcji filmowej o niemieckich obozach koncentracyjnych. Drugim jest były premier Luksemburga, Jean Claude Juncker, formalnie wysunięty jako kandydat na przewodniczącego KE przez Europejską Partię Ludową, ale faktycznie typowany – przez niemiecką kanclerz i przewodniczącą CDU – Angelę Merkel.

 

Telewizje mimo to były czujne. Niemal codziennie w ostatnim tygodniu przed eurowyborami w ARD lub ZDF pojawiały się wezwania do niemieckich wyborców, by nie zaniedbali obowiązku i poszli głosować, bo „są tacy, którzy na pewno pójdą”. I poszli. W Niemczech eurosceptyczna „Alternatywa dla Niemiec” odniosła sukces. Nieporównywalny z antyunijnymi ugrupowaniami we Francji czy Wielkiej Brytanii, ale zdobyte osiem procent jest sukcesem wymiernym. Tym bardziej, że jeszcze podczas zeszłorocznych wyborów do Bundestagu „Alternative für Deutschland” otarła się o próg wyborczy, by ostatecznie go nie przekroczyć.

„Alternatywa”, co podkreślali jej działacze w wieczór wyborczy, jest „partią obywatelską, społeczną i zorientowaną na wartości”. W praktyce chodzi o sprzeciw wobec europejskiej waluty, dalszej integracji na płaszczyźnie politycznej i ekonomicznej UE, a także rozbudowy europejskiego „socjalu”. W kwestii „orientacji na wartości” działacze „Alternatywy”, z których niemała część wchodziła w „dorosłe” życie polityczne w ramach mainstreamowych CDU i CSU, podkreślają konieczność odwoływania się do „wartości chrześcijańskich” inkryminując jednocześnie, że w przypadku tych dwóch wymienionych partii chadeckich przymiotnik „chrześcijańska” stał się pustym słowem. Z drugiej jednak strony próżno szukać w deklaracjach programowych „Alternatywy” czy wypowiedziach jej czołowych działaczy deklaracji jednoznacznie kwestionujących „dorobek” realizowanej od ponad czterdziestu lat nad Renem tzw. polityki konsensusu, czyli ustawodawstwa zezwalającego na zabijanie nienarodzonych czy ostatnio coraz wyraźniej implementowane ustawodawstwo „równościowe”.

 

Jest to zresztą problem wszystkich ugrupowań, które odniosły sukces w ostatnich eurowyborach, a które – dla postrachu elektoratu mającego „poglądy europejskie” (copyright by Monika Olejnik) – etykietowane są jako „skrajna prawica”. Próżno szukać w deklaracjach francuskiego Frontu Narodowego czy brytyjskiej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa fundamentalnego sprzeciwu wobec założeń realizowanej w ramach UE cywilizacji śmierci.

 

W Niemczech eurowybory wygrała firmowa chadecja (CDU/CSU), jednak największy przyrost głosów otrzymała socjaldemokracja (ponad sześć procent). Najboleśniejsze straty poniosła bawarska CSU, której dotychczasowy elektorat zasilił przede wszystkim „Alternatywę”.

W niemieckich państwowych mediach analiza wyników wyborczych koncentrowała się przede wszystkim wokół dwóch tematów. Wokół wspomnianej już sprawy obsady kierownictwa Komisji Europejskiej oraz sukcesu eurosceptyków w różnych krajach UE. W przypadku niemieckiej „Alternatywy” co rusz stawiano pod adresem działaczy CDU pytanie: czy przyjęta wobec tej partii taktyka zwalczania przez „zamilczanie” nie okazała się czasem błędem? Pytanie o tyle zabawne, że przecież same media głównego nurtu brały aktywny udział w forsowaniu tej taktyki.

 

Wyniki wyborów w Polsce nikogo nad Sprewą specjalnie nie zajmowały. Polski temat pojawił się tylko w przypadku wiadomości o śmierci gen. Jaruzelskiego. Mówiono o tym we wszystkich głównych serwisach informacyjnych, których redaktorzy okazali się jednak, według kryteriów przyjętych nad Wisłą, ludżmi „oszalałymi z nienawiści”, skoro lektorzy czytali, że „Generał Jaruzelski był ostatnim komunistycznym dyktatorem w Polsce, który w 1981 roku wprowadził stan wojenny, by zniszczyć antykomunistyczny ruch Solidarności”.

 

Był jeszcze jeden temat, który rozgrzewał niemieckie media tuż przed głosowaniem. Szeroko bowiem komentowano początek kampanii wyborczej tureckiego premiera Recepa Erdogana na wielkim wiecu w…. Kolonii. Co ciekawe jednak, niemieckich komentatorów zajmowała przede wszystkim kwestia, czy jest to wstęp do marszu Erdogana po prezydenturę czy też nie. Nikogo specjalnie nie obchodził, wydawałoby się dość osobliwy fakt, że turecki premier rozpoczyna swoją kampanię w Niemczech, a nie w Turcji. Czyżby przepowiednia, że Polska znowu będzie przez rzekę (tyle, że tym razem nie będzie to Dniestr lecz Odra) graniczyć z Turcją, sprawdzi się?

 

Na razie jednak w centrum Berlina, w miejscu wyburzonego Pałacu Republiki (siedziby komunistycznych władz NRD) wznoszą się ściany odbudowywanego od fundamentów wielkim nakładem kosztów Pałacu Królewskiego, do 1918 roku będącego siedzibą władców Prus i Niemiec z dynastii Hohenzollernów. A u nas „trwają konsultacje” w sprawie odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie, zniszczonego w czasie ostatniej wojny przez Niemców.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie