Sprawiedliwość chrześcijańska zawiera w sobie znajomość i zachowywanie tak wielkiej liczby cnót, a granice naszego rozumu są takie ciasne, że niepodobna objąć ich wszystkich razem. Jest więc rzeczą dla nas niezbędną, żeby ze wszystkich sił pracować nad nabyciem jednej z nich, która zamykałaby w sobie wszystkie i niejako mogła je zastąpić. Ta cnota powszechna to uwaga, niezmordowana czujność względem siebie samego, która by poddawała wszystkie nasze sprawy i wszystkie słowa pod sąd rozumu. […]
Między dobrem a złem jest przestrzeń tak ogromna, że najprostszy człowiek, byle tylko chciał użyć światła danego mu przez Boga, zawsze może mniej więcej odgadnąć, co ma robić w każdej sytuacji. Jeśli taką uwagę zachowywać będzie w stosunku do jednej zasady, łatwo osiągnie wypełnienie wszystkich reguł, które nakreśliliśmy, a także bardzo wielu innych. Cnotę tę zaleca nam Duch Święty, kiedy mówi: Strzeż tedy sam siebie i dusze swej pilnuj (Pwt 4, 9). Jak te tajemnicze zwierzęta, o których mówi Ezechiel, tak żołnierz Chrystusowy powinien mieć oczy na wszystkie strony, aby śledzić ruchy swoich licznych wrogów i odkrywać wszystkie ich zasadzki. U łoża Salomona stało nieustannie siedemdziesięciu zbrojnych, zawsze gotowych dobyć miecza. Podobnie powinna ciągle stać na straży u boku chrześcijanina nieustanna czujność, aby go zasłonić od coraz to nowych napaści, na jakie jest on co chwila wystawiony. […]
Aby rozbudzić i ożywić w sobie tę zbawienną pilności trzymajmy się rady Seneki. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy zawsze w obecności dostojnej, poważnej osoby i we wszystkich słowach, we wszystkich naszych czynach postępujmy tak, jakbyśmy rzeczywiście przy niej stali. Drugi sposób, nie mniej skuteczny, to ten, by każdy dzień uważać za ostatni dzień naszego życia i tak się we wszystkim zachowywać, jakbyśmy mieli w tej chwili stanąć na sądzie Bożym. Ale najlepszy ze wszystkich sposobów to ustawicznie pozostawać pod okiem Bożym i zawsze, na ile to możliwe, wyobrażać sobie, że jest On właśnie obecny (jak zresztą w istocie jest On obecny we wszelkiej rzeczy). Należy przy tym z jednej strony starać się unikać wszystkiego, co mogłoby razić oczy tak wielkiego Majestatu, tak dostojnego Świadka, tak straszliwego Sędziego, a z drugiej, błagać Go o łaskę nie robienia niczego, co byłoby niegodne Jego świętej obecności.
Uwaga nasza powinna więc być zwrócona na dwie rzeczy: na wpatrywanie się w Boga, aby Go wielbić, chwalić, błogosławić, miłować, dziękować Mu i na ołtarzu naszego serca składać Mu nieustającą cześć i pobożność; oraz na wpatrywanie się w nas samych i w nasze uczynki, aby żaden z nich nie zboczył z drogi cnoty. W ten sposób będziemy zawsze mieli jedno oko zwrócone ku Bogu, żeby Mu oddawać należną cześć i prosić Go o potrzebne nam łaski, a drugie zwrócone na siebie samych, żeby użyć tych łask na dobre i uczynić je sobie początkiem duchowego odrodzenia. Taka uwaga z pewnością nie może być ciągła, ale należy robić, co tylko można, żeby ją utrzymać. I nie lękajmy się, by miały na tym ucierpieć nasze ćwiczenia zewnętrzne. Przeciwnie, serce nasze uzyska dzięki temu większą swobodę działania, przez co łatwiej mu będzie o okazję, by od czasu do czasu oderwać się od wszelkich interesów, ażeby schronić się w ranach Jezusa.
Św. Ludwik z Granady, Przewodnik grzeszników, Viator, warszawa 2002, s. 577-580.