16 grudnia 2017

Publicystka „Więzi” wyznaje: tylko jedno Imię jest święte. I przestaje być „katolikiem otwartym”

Justyna Melonowska rozstała się ze środowiskiem „Więzi”. Poddała też krytyce tzw. katolicyzm otwarty, zarzucając mu m.in. zacieranie istotnych dla współczesnej cywilizacji różnic. „Nie powiem, że nie ma znaczenia, jakim imieniem nazywamy Boga, bo wiem i wierzę, że tylko jedno Imię jest święte, a pozostałe święte nie są i nic nie znaczą” – napisała.

 

„Otwartość rozumiana normatywnie prowadzi do likwidacji sporu, do wyjałowienia, do schematyzacji myślenia” – przyznała Melonowska, w kontekście jej przynależności do środowiska „katolicyzmu otwartego”. W jej opinii jest to postawa współcześnie szkodliwa, ponieważ „negacja różnic prowadzi do zatarcia znaczeń, a te są efektywne tylko w jasnych granicach”. Tymczasem zatarcie znaczeń, prowokuje ludzi do przekornego „myślenia nieotwartego”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Tylko bowiem tam, gdzie różnice mają znaczenie, możliwy jest konkluzywny spór. I tylko tam, gdzie możliwy jest konkluzywny spór, możliwe jest docieczenie prawdy. Inaczej: rozumienie możliwe jest tam, gdzie nie ma przymusu wyrozumiałości” – wyjaśniła powody swojej niezgody na „otwartość” Melonowska.

 

W opinii publicystki współcześnie zachodzące procesy, mogące na zawsze odmienić cywilizację, wymagają jednak podkreślania różnic. Postawę „otwartą” nazywa ona „pokłosiem myślenia idealistycznego i (…) projektem samozbawienia ludzkości”. W opinii Morelowskiej, „katolicyzm otwarty”, poprzez taką postawę, spycha na dalszy plan teologię moralną oraz „czyni zbędnym Boga”.

 

Morelowskiej nie podoba się „katolicyzm otwarty” jako forma rewizji wobec Tradycji. „Wszelkie projekty rewizyjne, które nie potrafią zdać sprawy i dojrzale odnieść się do Tradycji, są projektami niegodnymi zaufania niezależnie od tego, na jak wysokim szczeblu rozstrzygnięcia zapadają (bądź nie wiadomo, czy zapadają – vide: spór interpretacyjny wokół „Amoris laetitia”). Trzeba przy tym pamiętać, że mądrość Kościoła umieszcza pychę jako pierwszy z grzechów głównych dlatego, że jest ona najbardziej zdradliwa i nieraz objawia się pod postacią najszlachetniejszej intencji i największego ideału.” – czytamy w tekście zamieszczony na stronie internetowej „Więzi”.

 

Między katolikiem a muzułmaninem

 

Publicystka krytykuje „otwartość katolicką” za brak zgody na „inność”. W jej opinii, środowisko, z którego postanowiła „się wypisać”, z jednej strony deklaruje zainteresowanie „innością”, z drugiej wśród „swoich” sprowadza wszystkie poglądy do jednego mianownika.

 

Największy sprzeciw w Melonowskiej budzi jednak akceptacja „katolicyzmu otwartego” dla różnorodności cywilizacyjnej, brak zaznaczenia różnic między cywilizacją chrześcijańską, a islamską, która staje się coraz bardziej popularna w Europie. „Mogę zachować osąd własnego sumienia i, co więcej, zgodnie z tym osądem działać. A ono mówi mi tyle, że nie mogłabym spojrzeć w twarz przodkom, którzy uczynili mnie dziedziczką najpiękniejszej cywilizacji w historii świata, gdybym dziś przyłożyła rękę do pługa, który orze grunt pod narodziny nowego totalitaryzmu w Europie: totalitaryzmu islamskiego” – napisała publicystka.

 

„(…) nie będę pisać z aprobatą o rewolucji mającej wyłonić jakiś nowy porządek europejski i nowego Europejczyka; nie będę mylić ofiar z katami i nie będę współczuć z tymi ostatnimi; nie ulegnę żadnej ideologii i żadnej religii, która nie zna bądź nie ceni indywidualnej wolności; religii bądź ideologii, która zna jednostkę, ale nie osobę i która w swej ignorancji pragnęłaby osobę wyzwolić ku byciu jednostką! Nie powiem też, że nie ma znaczenia, jakim imieniem nazywamy Boga, bo wiem i wierzę, że tylko jedno Imię jest święte, a pozostałe święte nie są i nic nie znaczą” – czytamy dalsze argumenty za sprzeciwem wobec „katolicyzmu otwartego”.

 

Kościół tylko na „teraz”

 

Melonowska przyznał również, że nie podobał jej się „otwarty” stosunek jej dotychczasowego środowiska do papieża Franciszka czy spektaklu „Klątwa”. „Moja niezgoda z profilem i postulatem „otwartości” dotyczyła przede wszystkim stosunku do pontyfikatu Franciszka (aż po tzw. list „Pro Pope Francis”, który wymagałby oddzielnego krytycznego komentarza), do kwestii imigracyjnej, do sposobu komentowania i rozumienia tzw. wolności artystycznej (casus „Klątwy”), ostatnio do rozumienia polskiej racji stanu” – czytamy.

 

Melonowska przyznaje również, iż krytycznie patrzy na fakt, że „Więź” zajmowała się często sprawami pobocznymi z punktu widzenia Kościoła, jak na przykład kwestią nauki łaciny w szkołach. Z jej punktu widzenia znacznie bardziej dyskusji wymaga kwestia obecności łaciny podczas liturgii katolickiej. „Bardziej jeszcze niż klucz do wspólnoty dawnych poetów łacina winna nurtować jako narzędzie uczestnictwa w tradycji Kościoła, a zwłaszcza w jego liturgii” – napisała Melonowska.

 

Publicystka zwróciła także uwagę, iż w „Więzi” od dłuższego czasu nie podoba jej się poruszanie przede wszystkim problemów bieżących, traktowanie Kościoła jako faktu socjologicznego i społecznego.

 

Justyna Melonowska jest filozofem i psychologiem, absolwentką Szkoły Nauk Społecznych w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Adiunkt w Instytucie Psychologii Stosowanej Akademii Pedagogiki Specjalnej. Członkini European Society of Women in Theological Research. Autorka książki „Osob(n)a: kobieta a personalizm Karola Wojtyły – Jana Pawła II. Doktryna i rewizja”.

 

 

Źródło: laboratorium.wiez.pl

ged

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram