23 kwietnia 2012

Mamy zdrajców! … czyli po raz enty o nauce z historii

(Jan Andrzej Morsztyn. Fot. Wikimedia Commons)

1. Huczek

 Oni zdradzili!

 

Wesprzyj nas już teraz!

I kiedy jeden z nich stanął bezczelnie przed obywatelami, i kiedy się był postawił, że co oni sobie myślą, żeby się oni zamknęli z tą zdradą, jaka zdrada?, głupi czy co? – no to „stał się huczek” i obywatele „od kruchty […] sunęli […] z obuchami, z dobytemi szablami”. Bez śledztwa, bez wyroku, tak przez aklamację został demokratycznie „cięty w lewą stronę w gębę i w głowę z tyłu raz i w głowę obuchem” i „aż do wnętrzności”… I myśleli, że już wyzionął ducha – no i to go właśnie uratowało od śmierci. Zebrani zaś uchwalili, że gwałt na owym stał się z woli obywatelskiej i że ścigać ich za to prawem nie wolno.

 

Czy w Polsce, w przyszłości najbliższej – czeka kogoś los podobny?

 

2. Rząd nasz zdradziecki, opozycja i Sarmaci

Raz po raz słyszymy, że rząd zdradził. Padają mocne słowa: hańba, zaprzaństwo. Zaraz potem równie ciężkie pociski biją w opozycję: stek pomyj jak zawsze, ale teraz to sprawa specjalna, bo tym razem także i wobec opozycji pada zarzut zdrady, czyli nieświadomego lub świadomego uczestnictwa w rosyjskim spisku. Tym razem ów spisek miałby polegać na szafowaniu zarzutem spisku. 

 

Jednocześnie przywołuje się sarmatyzm. Słowo, którego nie lubię. Przywoływana jest „sejmikokracja”, przywoływana jest anarchia sejmikujących Panów Braci, z prawdziwie nadmierną rozrzutnością szafujących zarzutem zdrady. I bigosujących.

 

Tak. Opozycja to mieliby być Sarmaci, ci Sarmaci od niesprawdzonych i wyolbrzymionych zarzutów.

 

Ale jak to właściwie było za tej Sarmacji?

 

3. Rokosze przywołajmy

Za rokoszu Zebrzydowskiego rokoszanie szafowali zarzutem, który nigdy nie został udowodniony, ale miał być: już za chwilę, już, już, dowody miały się właśnie pojawić. I nic. Od jednego zjazdu na drugi przywódcy buntu nie ujawniali niczego, odsuwając ujawnienie w czasie i grając na nastrojów podgrzewanie. Bo prawdziwego dowodu podobno nie było. A jednak zarzut konszachtów, jakie miał z zagranicą sam król Zygmunt, był… prawdziwy. Wiemy to.

 

Nic dobrego z postawienia zarzutu nie wyszło: tylko osłabienie państwa. Ale powtórzmy – zarzut był prawdziwy. Niestety.

 

A teraz rokosz Lubomirskiego. Szlachta uznała, że król spiskuje przeciwko złotej wolności. Marszałek Jerzy Lubomirski z początku nie palił się do obrony owej „złotej wolności”, ale kiedy na poważnie poobrażał się wzajemnie z królem, to poszło już gładko. Odegrał uciśnioną sierotkę i porwał szlachtę do boju.

 

I nic dobrego z tego nie wyszło: tylko osłabienie państwa. Ale zarzut był, powtórzmy, prawdziwy.

 

4. Casus Michała i huczek ponownie

W roku 1669 na polu elekcyjnym pod Warszawą szlachta „przez przypadek” wybrała na króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Magnaci byli zbulwersowani. Przecież wybrany miał zostać kto inny! A teraz co, ma rządzić takie nic, taki chłystek? Dość szybko powstał pomysł, aby per fas et nefas zmusić „Michałka” do abdykacji. Wieści o tym doszły do szeregowej szlachty, która – jak to Polacy – spiski wietrzyła wszędzie.

 

I właśnie wówczas na poważnym sejmiku w Środzie Wielkopolskiej, w dniu 20 maja 1670 roku wyszła na jaw korespondencja kasztelana poznańskiego Krzysztofa Grzymułtowskiego z niejakim Janem Andrzejem Morsztynem, stronnikiem francuskim i królewskim wrogiem. Korespondencja tym bardziej podejrzana, że pisana szyfrem. Oburzony zarzutami Grzymułtowski nie chciał ujawnić Panom Braciom klucza do szyfru: udostępnianie swej prywatnej korespondencji uważał za hańbiące. Powinno było wystarczyć, myślał, jego słowo. Ale nikogo nie przekonał i (cytuję za Wojciechem Kriegseisenem):

 

…zaraz stał się huczek, sunął się wprzod pan Grąbczewski i pan Błeszyński i tamta wszystka od kruchty ławica ku panu poznańskiemu [Grzymułtowskiemu] z obuchami, z dobytemi szablami na ktore umknął się pan poznański z koła a za nim ci, co się porwali z furią poszli i tam cięty w lewą stronę w gębę i w głowę z tyłu raz i w głowę obuchem. Kość przetrącono i cięto go w bok prawy przez żebra aż do wnętrzności i w nogę nad kolanem, na podworzu plebaniji…

 

Była to anarchia? Była. Ale czy był spisek? Był, nawet, jeśli rzeczona korespondencja nie zawierała niczego obciążającego. I nie wiadomo nawet, czy króla Michała – który odmówił abdykowania – nie otruto…

 

Opróżniony po jego śmierci  tron szlachta ofiarowała jednemu z głównych aktorów spisku, czyli Janowi Sobieskiemu. Jego wielkie zasługi nie umniejszają faktu, że rola przyszłego króla Jana w tej całej awanturze niezbyt mi się podoba. Ba, bardzo mi się nie podoba. Oj, gdybym był wówczas we Środzie na sejmiku, to jak mi Pan Bóg miły, nie miałbym chyba wielkich skrupułów prawnych, tylko ciąłbym Grzymułtowskiego po łbie!

 

No, nie, odwołuję: wstrzymałaby mnie Ewangelia. Nie dałbym po łbie. Ale bym go też nie żałował.

 

5. Brali, biorą i brać będą

Inna rzecz, że za Sarmacji pieniądze od obcych potencji brali wszyscy często gęsto. Nie tylko ten, którego cięto w łeb, pewnie i ten, który podżegał do cięcia. Nikomu z wielkich nie wydawało się hańbą inkasować ruble czy inne waluty od zagraniczników: rządziła zasada, że jak dają – to brać. Zresztą ościenni monarchowie łożyli na swoich przyjaciół nie tylko w Polsce. Podobnie działo się i w innych państwach, zarówno w przypadku senatorów, jak i deputowanych, jak i ministrów.

 

Czy coś się zmieniło? Wydaje się, że w Unii mamy na porządku dziennym podobny proceder. Dowody? A co, nie widać? Mam przypominać rzeczy oczywiste? To nie dramat zresztą.

 

Ale dramat nastaje wówczas, gdy Państwo słabnie. Gdy jest kryzys. I wtedy branie pieniędzy i działanie za te pieniądze staje się arcyłotrostwem, prawdziwą zdradą co się zowie, nie zaś taką zwyczajną sobie defraudacją. Bo pcha państwo do upadku.

 

6. Zdrajcy nie giną

 Pamiętajmy jednak też: zdrajców w Rzeczypospolitej nie brakowało, ale jeśli jacyś tam pagibli, jeśli jakichś zlinczowano, to były płotki albo wyjątek potwierdzający regułę. Wielcy zdrajcy – i w ogóle wielcy politycy – rzadko kiedy posuwali się do wzajemnego wyciągania konsekwencji nawet po wzajemnym oskarżeniu siebie o najgorszą zdradę… bo każdemu coś można było zarzucić. I każde oskarżenie było w porę wycofywane.

 

Tak jest i dziś. Pamiętacie te poważne oskarżenia? Zawsze kończyły się na niczym.

 

Dlatego Bogusław Radziwiłł po wiadomych czynach – mało co, a startowałby do polskiej korony.

 

Dlatego książę Wirtemberski – który w roku 1792 obiecał Rosjanom, że jako wódz naczelny naszej armii rozproszy ją i podda…, po odkryciu zdrady wyjechał, nie zatrzymywany przez naszych – na Zachód. I jeszcze uważał, że król Staś postąpił sobie z nim wielce bezczelnie, bo go wyrzuca won.

 

Dlatego nawet jeśli Jan Andrzej Morsztyn – zarządca skarbca naszego – został zdezawuowany jako agent Króla Słońce i musiał uciekać, to go jednak nie złapano. Mógł z całym spokojem skorzystać z uroków Gdańska, a potem Paryża i dożywać ostatnich chwil w stolicy Żabojedów albo w swojej pięknej majętności Châteauvillain. Nie bał się zbytnio o głowę swą: wszak dezawuował i wyrzucał go Sobieski, który wcześniej też motał z Ludwikiem XIV.

 

7. Pointa współczesna

 

Dlatego nawet jeśli nasz, dajmy na to (uwaga: tak sobie żartuję), premier w odpowiedniej chwili zostanie poważnie oskarżony, to… ZANIM zostanie oskarżony na poważnie, po prostu wyjedzie do Bruxelli albo na inną Lampeduzę i tamże otrzyma ładną, ciepłą, międzynarodową posadkę, i nie będzie musiał się martwić o ujawnione elementy układanki.

 

Tak będzie. Chyba że nastąpi rewolucja, czego jednak bym sobie nie życzył, bo ona bezbożna zwykle jest i własne dzieci pożera.

 

8. Pointa drugostronna

Jest też i drugie wyjście. Że ktoś wielki nie bierze, choć inni biorą, a nawet jeśli bierze, to jest nieposłuszny. Się stawia, choć państwo słabe.

 

A, to wtedy co innego. To wtedy taki ktoś kończy jak król Michał. Albo – jeśli to wiek XXI – wsiada do samolotu, który nagle spada.

 

 

Jacek Kowalski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie