17 maja 2013

Uroczysta Msza Święta czy spotkanie modlitewne?

(fot.livinus/sxc.hu)

W środę 16 maja obchodziliśmy wspomnienie św. Andrzeja Boboli, męczennika za wiarę i wielkiego żołnierza Chrystusa. Główne uroczystości odbyły się w warszawskim Sanktuarium przy ul. Rakowieckiej, gdzie spoczywają relikwie świętego.

 

W uroczystości, której przewodniczył kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, wzięli udział najwyżsi hierarchowie Kościoła Katolickiego w Polsce. Wśród nich Nuncjusz Apostolski abp Celestino Migliore oraz abp Henryk Hoser, ordynariusz diecezji warszawsko – praskiej, a także metropolita mińsko – mohylewski abp Tadeusz Kondrusiewicz.

Wesprzyj nas już teraz!

Przez ostatnie kilka dni byłem podekscytowany nie mogąc doczekać się dnia obchodów 75 rocznicy kanonizacji św. Andrzeja Boboli, który niewątpliwie jest jednym z największych polskich świętych. Czuję się związany duchowo z Jezuitami, więc tym większe było moje oczekiwanie. W końcu nastał 16 maja. Późnym popołudniem wybrałem się na Mokotów, gdzie o godzinie 18 miały odbyć się główne uroczystości.

 

Wszystko zapowiadało się wspaniale. Ogromne tłumy wiernych w Sanktuarium, prawie stu kapłanów przy ołtarzu, klerycy w sutannach z pobliskiego seminarium i odsłonięte relikwie świętego męczennika. Spodziewałem się głębokiego przeżycia duchowego, które jeszcze bardziej umocni we mnie w wierze i pozwoli na lepsze przygotowanie do niedzielnej uroczystości Zesłania Ducha Świętego.

 

Czar prysł z momentem pierwszego czytania. Prawie stu kapłanów, rzesze kleryków, lektorzy i ministranci, a do odczytania Słowa Bożego sposobi się, wychodzący z tłumu wiernych pan w garniturze. Odrobinę zszokowany pomyślałem… „Przecież miało być uroczyście”. Ten nietakt, chciałem szybko puścić w niepamięć, ale nie pozwolono mi i natychmiast zostałem zszokowany po raz drugi. Tym razem jeszcze mocniej. Po pierwszym czytaniu nadszedł czas śpiewania psalmu, który miałem nadzieję, odśpiewa chór uniwersytecki, który na początku Mszy Świętej dał się poznać z bardzo dobrej strony. Niestety moja nadzieja legła w gruzach gdy ujrzałem podchodzących do mikrofonu: dwie kobiety i młodego mężczyznę ubranego w czerwoną koszulkę z krótkim rękawem. Ci młodzi ludzie, niewątpliwie obdarzeni talentem muzycznym, zupełnie nie pasowali do podniosłej atmosfery panującej podczas uroczystości. Nie tylko ubiorem, ale również sposobem odśpiewania psalmu.

 

Czarę goryczy przepełniła procesja z darami, w której wzięły udział dzieci pierwszokomunijne w asyście swoich rodziców. Na dodatek, chór który na początku spisywał się bardzo przyzwoicie, naglepoczuł się jak na jakimś koncercie. Śpiew na trzy głosy robi wrażenie – ale nie powinien mieć miejsca w kościele! Widziałem te odwracające się głowy wiernych, którzy wszak powinni skupiać się na Chrystusie ukrytym w Najświętszym Sakramencie i tym co dzieje się na ołtarzu a nie na popisach muzyków. W konsekwencji sam przez jakiś czas czułem się jak na koncercie muzycznym a nie na Mszy Świętej, podczas której dochodzi do Przeistoczenia chleba i wina w Ciało Chrystusa.

 

Do Komunii Świętej przystępowałem rozdrażniony i poddenerwowany. Nie potrafiłem odnaleźć w sobie skupienia i głębokiej ciszy, które każdemu z nas powinny towarzyszyć podczas przyjęcia Chrystusa.

 

Uroczystość dobiegała już końca a ja byłem najzwyczajniej zawiedziony. Liczyłem na piękne chwile, przeżyte przy relikwiach wielkiego świętego Andrzeja Boboli.  W ramach ogłoszeń, głos zabrał abp Kondrusiewicz, który podkreślił wielką rolę jaką odegrał św. Andrzej Bobola w dziedzinie… ekumenizmu. Abp Kondrusiewicz uznał również, że „krew męczenników jest nasieniem ekumenizmu”. Sam nie wiem co mam przez to rozumieć. Jeśli męczeńska krew św. Andrzeja ma przeciągnąć ludzi innych wyznań na łono Kościoła Katolickiego i można to nazwać ekumenizmem to w porządku. Ale mimo wszystko ekumenizm oznacza dziś coś zupełnie innego prawda? Po swym wystąpieniu metropolita mińsko – mohylewski otrzymał brawa. Teraz nie miałem już wątpliwości. Biorę udział w jakiejś konferencji połączonej z koncertem.

 

Na zakończenie podziękowania dla hierarchów za przybycie przekazał jeden z parafian, a kwiaty wręczyły dzieci pierwszokomunijne.

 

Niestety moja wymarzona uroczystość, na którą tak długo czekałem nigdy się nie odbyła. Liczyłem na głęboką modlitwę, skupienie, piękne pieśni i odświętnie ubranych wiernych. Te wszystkie czynniki miały stworzyć cudowną atmosferę, która w tym szczególnym dniu przygotowałaby mnie na spotkanie z Chrystusem.

 

Podsumowując, absolutnie nie zakładam w tym wszystkim złej woli organizatorów i gospodarzy uroczystości. Jestem przekonany, że bardzo się starali, ale po prostu poszli niewłaściwą drogą. Koniec końców, zamiast podniosłej atmosfery i pięknej Mszy Świętej, mieliśmy spotkanie modlitewne z elementami koncertu i konferencji.

 

Walenty Mackiewicz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie