25 marca 2015

Upokorzenie przez obcięcie głowy. Esbecka nienawiść do Żołnierzy Wyklętych

Odrąbanie głowy ojcu było celowym upokorzeniem i zbezczeszczeniem zwłok „Lalusia”. Jego śmierć im nie wystarczała – mówi dla portalu PCh24.pl Marek Franczak, syn sierż. Józefa Franczaka ps. „Laluś”, ostatniego Żołnierza Wyklętego.

 

Co stało się z ciałem sierż. Józefa Franczaka ps. „Laluś” po jego śmierci 21 października 1963 roku?

Wesprzyj nas już teraz!

Ubecy powiedzieli, że oddadzą ciało po sekcji zwłok. W rzeczywistości pochowali je na cmentarzu komunalnym w nieoznaczonej mogile. Wcześniej odcięli ojcu głowę…

Jakie były okoliczności odnalezienia w tym roku głowy Pańskiego ojca?

Sytuacją niewątpliwie sprzyjającą poszukiwaniom była zmiana rektora Akademii Medycznej w Lublinie. Śledztwo w sprawie głowy mojego ojca prowadzone było przez prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej już od 2007 roku. Jednak wówczas rektor uczelni odpisywał, że wszystkie „eksponaty” – jak to fachowo określił – zostały wywiezione na jakiś cmentarz i tam zakopane. Stwierdził zatem, że akademia nie jest w posiadaniu głowy „Lalusia”. Gdy doszło do zmiany władz uczelnianych okazało się, że poprzednia ekipa kłamała…, że głowa mojego ojca na Akademii Medycznej nadal jest.

Czy było konieczne przeprowadzenie badań DNA potwierdzających tożsamość czaszki?

Nie, nie było takiej potrzeby. W Poznaniu mieli zdjęcia przedśmiertne i pośmiertne „Lalusia” i metodą komputerową stopniowo nałożyli je na czaszkę ojca. Z niemal stuprocentową pewnością orzekli, że jest to głowa „Lalusia”. Poza tym zgadzał się opis uzębienia.

Jak zatem Pan myśli obecnie, w jakim celu odrąbano głowę Pańskiemu ojcu??

Zadaję sobie to samo pytanie. Otrzymałem taką odpowiedź, że prawdopodobnie odcięli głowę celem identyfikacji u dentysty, u którego ojciec się leczył, ale przecież dentysta nie stawia pieczątki na leczonych przez siebie zębach… UB – jak się dowiedziałem – zdegradowało jednego kapitana, który wyjmował przewijającym się przez urząd zwłokom złote zęby. Ja jednak upieram się przy swoim, że było to celowe upokorzenie i zbezczeszczenie zwłok „Lalusia” Jego śmierć im nie wystarczała. Zrobili to, ponieważ ukrywał się tyle lat, grał ubecji na nosie. Nie widzę innych racjonalnych powodów.

Kto zdradził Pańskiego ojca?

Niestety był to niedaleki członek rodziny – stryjeczny brat mojej mamy. Nazywał się Stanisław Mazur. Nie wiem, co komuniści na niego mieli, szczegółowo nie piszą, ale podjął się współpracy. Oficer SB zaproponował mu ją i obiecał wynagrodzenie finansowe, a Mazur nie odmówił. Z czasem przejął inicjatywę we współpracy z bezpieką. Stanisław Mazur w teczkach figurował jako tajny współpracownik „Michał”. Miał rodzinę, czworo dzieci, które były mniej więcej w moim wieku…

Jak wyglądały przygotowania do zdrady?

Te przygotowania i śmierć mojego ojca są dokładnie opisane w „Notatce informacyjnej” sporządzonej już po śmierci ojca w Lublinie 28 października 1963 roku przez oficera Wydziału III SB KW MO por. Kazimierza Mikołajczuka. Z dokumentu można się dowiedzieć o bardzo dużej roli Stanisława Mazura w odnalezieniu kryjówki mojego ojca. Mazur nawiązał kontakt z „Lalusiem”. Pierwsze podejście do schwytania Franczaka miało miejsce 19 października. Akcja nie powiodła się ze względu na awarię sprzętu podsłuchowego, w jaki wyposażony został Mazur. Ale Mazur zapamiętał numer rejestracyjny motocykla, którym przyjechał mój ojciec. SB udało się namierzyć właściciela motocykla – do Wacława Becia. Domyślono się, że w jego gospodarstwie ukrywa się „Laluś”.

Jak komuniści wynagrodzili Stanisława Mazura?

Za zdradę mojego ojca dostał pięć tysięcy złotych, równowartość mniej więcej półrocznej pensji robotnika…

21 października 1963 roku do Majdanu Kozic Górnych przyjechało 35 funkcjonariuszy ZOMO. Zaczęli otaczać gospodarstwo Wacława Becia.

Gdy ojciec wychodził z gospodarstwa Beciów, natknął się na milicjantów. Cofnął się do stodoły i wyszedł z grabiami na ramieniu. Udawał parobka idącego w pole. Ojca usiłował zatrzymać przewodnik psa, bo i psy sprowadzono, ale zaczął uciekać do stodoły. Po dwóch minutach wypadł z niej i zaczęła się strzelanina. Ludzie opowiadali, że kule świstały naokoło.

Pański ojciec postanowił walczyć do końca…

Mimo że z karabinów strzelało do niego kilku zomowców, kluczył po wsi i próbował odpierać atak. Ponoć jego granaty nie wybuchły, a pistolet się zacinał. Ubiegł około trzysta metrów i został śmiertelnie ranny. W protokole sekcji zwłok na schematycznym rysunku zaznaczone były ślady po kulach. Ojciec dostał serią w klatkę piersiową, w brzuch i nogę. Zmarł po kilku minutach.

Jak będą wyglądały czwartkowe uroczystości?

26 marca o godz. 10.00 w archikatedrze w Lublinie zostanie odprawiona uroczysta Msza święta pogrzebowa. Już pół godziny wcześniej będą się zbierać poczty sztandarowe. Po Mszy nastąpi przejazd do Piask, pochowanie szczątków ojca, salwa kompanii honorowej Wojska Polskiego.

Czy któryś z dygnitarzy państwowych pojawi się na tej uroczystości?

Trudno mi powiedzieć, pewnie nie.  Spodziewam się jednak wielu ludzi z całej Polski, więc patriotów na pewno nie zabraknie.

Na pewno jest to dla Pana bardzo wzruszająca uroczystość.

Oczywiście, że wzruszająca. Jestem jednak szczęśliwy, zawsze moim marzeniem było, żeby odnaleźć głowę i żeby te szczątki były razem, a nie poniewierały się po świecie. Byłem przekonany, że ta głowa jest, że nie została nigdzie zakopana. Przeczucie mnie nie myliło.

Dziękuję za rozmowę!


Rozmawiał Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie