25 września 2012

Unijny galop na oślep

(Fot. yirsh/sxc.hu)

Unijny komisarz do spraw budżetu Janusz Lewandowski w udzielonym kilka dni temu wywiadzie przestrzegał przed dezintegracją Unii Europejskiej. Jaki lek zaproponował na powstrzymanie jej postępującej dekompozycji? Zniwelowanie lęku o przyszłość oraz odzyskanie pokolenia młodych ludzi, którzy uczyli się „jak być Europejczykami”. Co jeśli się nie uda? Nastanie czas demagogów i ksenofobii!



Wesprzyj nas już teraz!

Przyjrzyjmy się nieco dokładniej temu, o czym mówił Lewandowski. Jego zdaniem, receptą numer jeden na odbudowę sypiących się fundamentów europejskiej wspólnoty ma być zniwelowanie lęku o przyszłość, rzekomo obecnego dzisiaj wśród mieszkańców poszczególnych krajów Unii. Tymczasem to właśnie ów lęk jest stałym elementem odpowiedzialności. Ktoś, kto nie odczuwa lęku o przyszłość nie jest odpowiedzialny, bo przyszłość go nie interesuje. Nic nie planuje, żyje z dnia na dzień, najedzony i wyspany. Lęk o przyszłość to również główny – przynajmniej oficjalnie – motywator wystąpień tzw. oburzonych, którzy nagle zorientowali się, że państwo nie jest już w stanie się nimi opiekować. Samo niwelowanie lęku o przyszłość nie jest więc żadnym rozwiązaniem, pozbawia bowiem ludzi niezbędnego w każdej wspólnocie pierwiastka odpowiedzialności.

Drugą receptą Lewandowskiego jest odzyskanie pokolenia, które w ostatnich latach uczyło się „jak być Europejczykami, pozostając dalej Francuzami, Niemcami, czy Hiszpanami”. Zdaniem komisarza, to pokolenie może uchronić Europę przed ksenofobią. To właśnie w sztucznej budowie europejskiej wspólnoty obywateli, których łączyć mają zaledwie wycieczki po Starym Kontynencie, Lewandowski dostrzega szansę na wzmocnienie unijnych fundamentów.

 

Polski komisarz strzelił jednak kulą w płot, bo proponowane przez niego rozwiązania są w istocie powieleniem dotychczasowych błędów unijnych konstruktorów Unii. Wszak w swoim pierwotnym kształcie wcale nie miała ona być lekarstwem na ksenofobię czy rasizm, ale narzędziem za pomocą którego tzw. ojcowie założyciele usiłowali wskrzesić europejską wspólnotę, opartą na określonym  kodzie kulturowym, którego zasadniczym fundamentem jest przecież nauka Chrystusa. Nauka, którą – przypomnijmy – odwołujące się do ideologii Nietzschego Niemcy podeptały w okresie II wojny światowej.

 

Tymczasem od wielu już lat kasta unijnych polityków lansuje Unię Europejską jako „historyczny projekt”, który ma być celem samym w sobie. Projekt całkowicie odcięty od chrześcijańskich korzeni, które miały nadać mu właściwą tożsamość.

Lewandowski w swoich rozważaniach nie stanowi żadnego wyjątku. W obliczu kryzysu stawia bowiem pomysł budowy wspólnoty obywateli krajów członkowskich oparty na liberalnej i – dodajmy – wydumanej umowie społecznej. W liberalnym zamyśle umowę taką zawierają jednostki egoistyczne, kalkulujące racjonalnie i zorientowane na zysk.

 

Lewandowski, podobnie zresztą jak inni unijni eurokraci, przekonuje mieszkańców krajów członkowskich, że jeśli udzielą poparcia integrującej się Unii Europejskiej to otrzymają w zamian święty spokój, a co za tym idzie – zero wymagań i zero odpowiedzialności. W imię takich korzyści młode pokolenie – jak to określił Lewandowski – „Europejczyków” powinno utworzyć jakąś formę wspólnoty.

 

Tymczasem jedność zbudowana na egoizmie i chłodnej kalkulacji pozbawiona jest trwałego charakteru. Mocno zakorzeniona wspólnota wymaga od tworzących ją jednostek umiejętności poświęcenia się dla jej dobra, a więc odpowiedzialności za innych. W przeciwnym razie bowiem, prędzej czy później przerodzi się w fikcję.

Jeśli egoizm i chłodna kalkulacja ma być jedynym lekarstwem na kryzys Unii Europejskiej, to trzeba przyznać, że ewentualne fiasko tego projektu będzie spektakularną porażką liberalnego, racjonalistycznego rozumu. Czy Lewandowski i jego koledzy po fachu nie mają innej recepty na obecny kryzys? Wygląda na to, że degrengolada europejskiego projektu pogalopowała już tak daleko, że jedyne co pozostało to rozpaczliwe próby jego reanimacji.

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie