3 września 2012

Unia „oszczędza” na żarówkach

(fot.iwd/sxc.hu)

W wysiłkach na rzecz uszczęśliwiania obywateli, politycy Unii Europejskiej nie mają sobie równych. W ramach walki z ociepleniem klimatu, planują również całkowite wycofanie z obiegu żarówek „nieenergooszczędnych”. Nie zważają przy tym, co charakterystyczne, na to, czy to co robią, ma uzasadnienie ekonomiczne.

 

Z 1 września we wszystkich krajach Unii Europejskiej zapoczątkowano ostatni etap wycofywania z rynku zwykłych żarówek. Nie można produkować i wprowadzać na rynek tych o mocy 40 i 25 WAT. Komisja Europejska, która zaczęła wdrażać te plany w 2009 r. argumentuje, że są to nieefektywne źródła oświetlenia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zwykli ludzie jakoś jednak nie podzielają stanowiska Komisji, ponieważ sporą popularnością cieszą się tradycyjne żarówki o mocy 75 i 100 WAT. Dają mocne, jasne światło, jaśniejsze od żarówek energooszczędnych. Ponadto, nie ma przepisu, którego sprytnym przedsiębiorcom nie udałoby się ominąć. Tradycyjne żarówki sprzedawane są jako wstrząsoodporne i specjalistyczne, przeznaczone do sygnalizacji świetlnej, choć trafiają najczęściej, rzecz jasna, do domów.

 

Żarówki energooszczędne są, oczywiście, sporo droższe i szkodliwe dla środowiska. Poza tym, aby opłacało się je stosować, muszą pracować przez dłuższy czas, niż tradycyjne. Na początku zużywają bowiem więcej energii. Mija się zatem z celem stosowanie ich np. w toalecie czy na klatce schodowej, ponieważ częste włączanie i wyłącznie oraz krótki czas używania prowadzi do szybszego zużycia się energooszczędnej żarówki, co zapewne niejeden z nas już wypraktykował. Koszty odejścia od żarówek tradycyjnych będą zatem dość wysokie.

 

Jednakże to pozostaje już poza percepcją brukselskich decydentów. Cała sprawa nosi znamiona lobbowania producentów żarówek energooszczędnych, podobnie, jak w swoim czasie było z butlami gazowymi. Wprowadzono w Unii przepisy, w myśl których kolor czerwony mogą mieć tylko gaśnice. Przez pewien czas zanosiło się na to, że użytkownicy czerwonych butli gazowych będą musieli kupić nowe, identyczne, z tym, że innego koloru. Na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i wystarcza przemalowanie posiadanej butli na jakikolwiek, dosłownie jakikolwiek kolor. Znamienne jest to, że w każdym punkcie napełniania butli, czerwony kolor powoduje, niczym u byka, reakcję. Ta sama butla, pociągnięta choćby sprayem, jest natomiast w porządku. Nierzadko z sugestią przemalowania można spotkać się w samym punkcie napełniania. Nikt nie chce brać bowiem ewentualnej odpowiedzialności za to, że komuś przyjdzie do głowy gaszenie pożaru butlą z gazem, ponieważ zobaczy czerwony kolor, który skojarzy mu się z gaśnicą …

 

Tomasz Tokarski

 

Źródło: www.bankier.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 997 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram