24 listopada 2018

Francja: uczestnik protestu „żółtych kamizelek” groził wysadzeniem się w powietrze

Jeden z uczestników protestu „żółtych kamizele” groził wysadzeniem się w powietrze w mieście Angers. Twierdził, że w plecaku miał materiały wybuchowe. W ręku natomiast trzymał granat. Mężczyzna domagał się przyjęcia przedstawicieli manifestujących przez prezydenta Emmanuela Macrona.

 

Do zdarzenia doszło w Angers w zachodniej Francji. Uczestnik antyrządowych protestów „żółtych kamizelek” groził wysadzeniem się w powietrze. Podkreślał, że nie zgadza się na podnoszenie akcyzy na paliwa, które jest związane ze wzrostem tzw. eko podatku. Mężczyzna miał w ręku granat, a także groził, że w wyniku wybuchu w jego plecaku eksplodują inne materiały wybuchowe, co zwiększy skalę rażenia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Postulatem mężczyzny było doprowadzenie do rozmów protestujących z prezydentem Francji. Wygląda jednak na to, że jego żądanie przyjęcia przedstawicieli „żółtych kamizelek” przez Emmanuela Macrona jak na razie pozostanie bez odzewu.

 

Mężczyzna zdecydował się na swój protest w pobliżu centrum handlowego Espace Anjou w Angers, gdzie od wielu dni gromadzą się przeciwnicy podwyższania akcyzy na paliwa. Po kilku godzinach negocjacji z policją, mężczyzna poddał się i został aresztowany. Służby bezpieczeństwa ustaliły, że granat, którym się posługiwał, nie był atrapą i zagrożenie wybuchem rzeczywiście istniało. Francuskie media podały, że liderzy „żółtych kamizelek” odcięli się od mężczyzny, który groził detonacją granatu.

 

Przypomnijmy, że od kilku tygodni we Francji trwają protesty „żółtych kamizelek”. Nazwa pochodzi od koloru ostrzegawczych, drogowych koszulek odblaskowych ubieranych przez demonstrantów. Jest to społeczny ruch sprzeciwu wobec podniesienia cen paliw, zwłaszcza oleju napędowego i opałowego. Manifestanci starają się dystansować od ugrupowań politycznych, ale protesty coraz częściej przybierają formę „antyrządową”.

 

Wobec ogromnej eskalacji protestu, który przybrał gwałtowne formy i rozlał się na cały kraj, zareagował rząd. Premier Edouard Philippe na antenie publicznej telewizji stwierdził, że mimo społecznego niezadowolenia, władze nie zrezygnują z wyznaczonego celu. Zapewniał, że rząd „usłyszał złość i cierpienie, brak perspektyw, zarzuty, iż władze od dawna nie odpowiadały na zaniepokojenie ludzi, na odczucia ubożenia i pozostawienie samej sobie pewnej części społeczeństwa”.

 

Prezydent Emmanuel Macron twierdzi, że wzrost cen oleju napędowego, wynikający z tak zwanej taksy węglowej, ma być narzędziem używanym w ramach polityki ochrony środowiska, poprzez zmuszenie Francuzów do pozbycia się pojazdów z silnikami diesla i zamiany ich na bardziej ekologiczne auta. Panuje jednak powszechne przekonanie, że to zwykła propaganda, a podniesienie cen paliwa ma przede wszystkim zwiększyć wpływy do kasy państwa, bo już wiadomo, że tylko kilka procent z tego dochodu ma być przeznaczone na cele związane z ekologią. Podwyżki te są odbierane jako kolejny podatek powodujący obniżenie poziomu życia, zwłaszcza warstw najuboższych.

 

 

Źródło: tvp.info, interia.pl, PCh24.pl

WMa 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram