Zwycięzca czerwcowych wyborów w Turcji – Recep Tayyip Erdoğan – zacznie 9 lipca pełnić funkcję prezydenta w nowym systemie politycznym, dającym mu niemal sułtańską władzę. To porównanie może mieć jeszcze drugie znaczenie, gdyż coraz wyraźniej widać skręt laickiej do tej pory Turcji w kierunku radykalnej wersji islamu.
Na dzień przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi w Turcji przewidywaliśmy taki rozwój wydarzeń i na portalu PCh24.pl pisaliśmy: „Wysoce prawdopodobne zwycięstwo Recepa Erdoğana, który wybił się w polityce dzięki islamistycznej działalności, z dużymi uprawnieniami konstytucyjnymi, może oznaczać zaostrzenie kursu proislamskiego w państwie i przekreślenie świeckości, z trudem budowanej przez Mustafę Kemala – Atatürka” (CAŁOŚĆ TUTAJ).
Wesprzyj nas już teraz!
Zmiana systemu politycznego w Turcji z parlamentarno-gabinetowego na prezydencki, która zacznie obowiązywać po zaprzysiężeniu Recepa Erdoğana, jest niepokojąca nie dlatego, że środek ciężkości władzy przeniesie się do pałacu prezydenckiego, a rząd wejdzie w skład gabinetu prezydenta. Taki system jest dość popularny w świecie zachodnim, a często bardziej stabilizuje sytuację w państwie niż system z dominującą rolą parlamentu i wymianami rządów w zależności od wyników targów politycznych na forum parlamentu. Problemem staje się natomiast połączenie dużej władzy prezydenckiej z islamem, o których coraz głośniej mówi prezydent oraz instytucje państwowe.
Jesienią ubiegłego roku Erdoğan na konferencji Future Investment Inititive w Rijadzie wystąpił z krytyką opinii wygłoszonej przez księcia Arabii Saudyjskiej Mohammeda bin Salmana, który zadeklarował wolę uczynienia z królestwa Saudów bastionu umiarkowanego islamu. Kontrując wypowiedź saudyjskiego księcia turecki prezydent stwierdził, że nie ma islamu umiarkowanego i nieumiarkowanego tylko jest jeden islam. Określenia o umiarkowanym islamie – w opinii Erdoğana – wymyślił Zachód żeby podzielić świat muzułmanów. W radykalnej formie wdrażają takie teorie islamiści, którzy próbują wyrugować z meczetów umiarkowanych duchownych muzułmańskich, osadzając w nich radykałów przygotowywanych do pełnienia „misji” w ośrodkach na Bliskim Wschodzie.
Rosnące obawy o skręt Turcji w kierunku państwa realizującego zadania islamu wynikają też z biografii Erdoğana, który karierę polityczną na szczeblu krajowym związał z fundamentalistyczną Partią Dobrobytu w końcu XX wieku. Zmiana przynależności partyjnej nie odmieniła jego poglądów na rolę islamu w państwie. Teraz, gdy jasne stało się skupienie władzy w rękach Erdogana, dość ostro oceniła miejsce różnych religii w życiu społecznym państwowa instytucja Diyanet, czyli umocowana konstytucyjnie Dyrekcja Spraw Religijnych, założona w 1924 roku. Rola Diyanet jest niezwykle szeroka – zajmuje się przygotowywaniem materiałów do kazań wygłaszanych w podległych sobie meczetach i odpowiada za edukację koraniczną młodego pokolenia. Duży oddźwięk wywołał dokument, według którego islam jest postawiony wyżej niż chrześcijaństwo czy judaizm, a dialog między tymi religiami jest nie do przyjęcia. Jednocześnie neguje się w nim prawdziwość religii starszych od islamu, ponieważ to Allah stworzyć miał prawdziwą religię a inne straciły wówczas ważność.
Radykalizacja stosunku do nieislamskich religii, zaprezentowana przez państwową instytucję Diyanet, zamyka drogę do dialogu i spycha wyznawców innych religii na margines. Sądząc po dotychczasowych wypowiedziach prezydenta Erdogana, dla Turcji nadchodzą czasy likwidacji laickości państwa, które coraz mocniej odcina się od świata zachodniego, zarówno politycznie, jak i kulturowo.
Jan Bereza
Źródła: 1 News.az, ORFonline.org, RBK.ru, Hlavne Spravy
Zobacz także:
Polonia Christiana 47. Imigranci – piąta kolumna kalifatu
Polonia Christiana 18. Wojny demograficzne