2 listopada 2012

Ubek nawrócony?

W ubeku dostrzegłem autentyczną chęć skruchy. Ale nie będę dawał za niego głowy – mówi PCh24.pl Bogdan Rymanowski, dziennikarz TVN24, autor książki „Ubek”. Czytamy w niej o losach opozycjonisty i wyjątkowo perfidnego agenta SB Janusza Molki, który postanowił rozliczyć się ze swoją przeszłością.

 


Wesprzyj nas już teraz!




Co skłoniło pana do tego, by zajrzeć w duszę ubekowi?

 

Przede wszystkim jego historia. Bohater mojej książki, Janusz Molka, to człowiek, który w latach 80. był najpierw współpracownikiem, a potem funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. Dzisiaj ma z tego powodu wyrzuty sumienia, ale – co najważniejsze – stara się zadośćuczynić swoim ofiarom, uzyskać od nich przebaczenie za wyrządzone krzywdy.

 

To postawa wyjątkowa. Nie znam takiej sytuacji by ktoś spośród tych wielu tysięcy współpracowników komunistycznych służb bezpieczeństwa mówił o sobie, jak Janusz Molka: postępowałem podle, ale dzisiaj chce być kimś innym, kimś lepszym.

 

Gdy czyta się pana książkę, to gdzieś z tyłu głowy czai się taka podejrzliwość, że opowieść jej bohatera może być próbą wprowadzenia w błąd zarówno pana, jak i czytelników. Molka angażował się w antykomunistyczną działalność już od lat młodości, ale jego kręgosłup moralny wydawał się wyjątkowo słaby, skoro jeszcze pod koniec lat 70., zaraz po studiach, chciał pracować w milicji.

 

Powiem więcej: nawet jego współpracownicy z opozycji mieli wrażenie, że niezbyt chętnie angażuje się w działania antykomunistycznej opozycji.

 

W książce można znaleźć relację opozycjonistów, państwa Magdy i Marka Czachorów, którzy twierdzą, że na początku lat 80. mieli wątpliwości, czy Molka faktycznie chciał działać w opozycji. On oczywiście deklaratywnie opowiadał się po stronie antykomunistycznej, ale zajmował się przede wszystkim kolekcjonowaniem książek, które kochał. Zbierał literaturę drugiego obiegu, dużo czytał…

 

… ale też opisywał pan sytuacje, gdy Molka bił się z milicjantami.

 

Tak. Ale był to już okres po wybuchu stanu wojennego, kiedy w Januszu Molce coś pękło. Jego znajomi opisywali to jako coś zaskakującego. Oto facet, który dotąd był zdystansowany do działań opozycyjnych, nagle brawurowo rusza na starcia z milicją. A trzeba wiedzieć, że Molka to nie był i nie jest żaden ułomek. To silny człowiek, który trenował sztuki walki, a więc milicjanci, którzy się z nim spotkali, na pewno nie wspominają dobrze tych potyczek.

 

W 1983 roku Janusz Molka zostaje zatrzymany. Namawiany do współpracy dość szybko się łamie. Przez kolejne lata będzie gorliwym współpracownikiem SB. Jego historia przypomina trochę historię Lesława Maleszki, który jako zaangażowany opozycjonista, również został bardzo skutecznym kapusiem. Skąd taka gorliwość w działaniu u zwerbowanych przez SB działaczy antykomunistycznych?

 

W przypadku Janusza Molki zdecydowały w jakiejś mierze zainteresowania z czasów młodości. Jeden z kolegów jego taty przynosił mu do domu gazetki milicyjne, która go autentycznie fascynowały.

 

Druga sprawa: Molka ma w sobie pragnienie bycia najlepszym, błyszczenia na tle innych. I w momencie, gdy wszedł w środowisko SB, zaczął przyjmować agenturalny sposób bycia i zasady, które tam obowiązują. Mówiąc obrazowo: wszedł między wrony i zaczął krakać jak one. 

 

Myślę też, że duże znaczenie dla jego zaangażowania po stronie bezpieki miała skaza psychiczna z dzieciństwa, o której nie mogę mówić publicznie. W każdym razie to z jej powodu nie mógł znaleźć przyjaciół w kręgach opozycyjnych. Mówił mi o tym Aleksander Hall. Odnalazł ich z kolei w SB, co na pewno sprzyjało jego bardziej intensywnemu zaangażowaniu w donoszenie. Starał się zaimponować swoim nowym kolegom.

 

Molka był bardzo skutecznym donosicielem do 1990 roku. Na końcowym etapie swojej pracy inwigilował opozycję w sejmie kontraktowym. Jest w pana książce dość przerażający moment, gdy Molka relacjonuje jak Andrzej Milczanowski, Konstanty Miodowicz czy Wojciech Brochwicz, czyli ludzie, którzy zakładali służby specjalne w niekomunistycznej Polsce, usiłują go zwerbować do UOP, doskonale znając jego przeszłość.

 

W tym przypadku mamy relacje przeciw relacji. Co innego mówi bohater mojej książki a co innego szefowie powstających wówczas nowych służb specjalnych. Janusz Molka wielokrotnie potwierdzał mi, że był szantażowany przez kierownictwo UOP. Ich warunek był prosty: albo podejmuje pan współpracę, albo ujawniamy pana przeszłość. 

 

Proszę zwrócić uwagę, że sam Molka decydując się na poddanie procedurze weryfikacji do nowych służb okazał się być bardzo nieostrożny. Do tego kroku namówili go przy wódce koledzy z SB. Obiecali przy tym, że teczka zostanie zniszczona. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, i bohater mojej książki został zdemaskowany.

 

Czy pan wierzy w to, że kierownictwo UOP mogło werbować Molkę?

 

To nie jest kwestia wiary, to kwestia tego co mówią mi w mojej książce Andrzej Milczanowski i Konstanty Miodowicz.

 

Oni zaprzeczali temu, że werbowali Molkę do UOP.

 

Oczywiście, oni zaprzeczają, że doszło do tej konkretnej sytuacji. Ale w pewnym momencie Konstanty Miodowicz przyznaje mi, że były takie przypadki, że przerejestrowano do nowych służb dawnych współpracowników SB. W jakimś sensie słowom Miodowicza przytaknął też Andrzej Milczanowski stwierdzając, że gdyby przypadki takich werbunków miały miejsce to on nie miałby nic przeciwko temu.

 

Myślę, że słowa ludzi, którzy tworzyli wówczas UOP to poważna poszlaka, że do próby werbunku Janusza Molki mogło dojść.

 

Uwierzył pan w spowiedź i skruchę Janusza Molki?

 

Ja byłem jedynie kronikarzem, który starał się rzetelnie pisać o przeszłości Molki, weryfikować jego słowa. Ale nie będę dawał za niego głowy. Dostrzegłem w nim autentyczną potrzebę skruchy. Molka bardzo pragnie powrotu do tego by znowu być akceptowanym przez znajomych, których poznał wiele lat temu, w czasach opozycji.

 

Nigdy też poważnie nie potraktowałbym jego skruchy, gdyby nie relacje osób, które skrzywdził, a które dzisiaj autentycznie mu wybaczają.

 

Molka mówił jednej z osób, którą prosił o wybaczenie, że spotkał się z Edwardem Misztalem, wyjątkowo podłym esbekiem.

 

Tak, ale to nie musi przeczyć autentyczności jego skruchy. Na pewno ma jakieś kontakty z funkcjonariuszami SB, ale nic nie wiem o ich skali i intensywności. Poza tym, fakt, że opowiedział o swojej przeszłości w mojej książce, niewątpliwie nie przysporzył mu przyjaciół wśród ludzi komunistycznych służb. Myślę, że wielu jego znajomych z SB dzisiaj nie podałoby mu ręki.

 

Z drugiej strony opozycjonista, a dzisiaj szef SKOK i senator PiS, Grzegorz Bierecki, twierdzi, że Molka nadal ma jakieś mocno podejrzane kontakty z ludźmi dawnych służb. Uważam, że jego spotkania z tymi ludźmi niekoniecznie muszą wykluczać jego autentyczne przyznanie się do winy. Psychika ludzka jest niezwykle skomplikowana. Jedna z osób skrzywdzonych przez Molkę, opisuje w mojej książce, jak płakał on na pogrzebie swojego przyjaciela z opozycji, Stanisława Kowalskiego. Zmarł on na zawał serca w więzieniu, do którego trafił właśnie na skutek donosu Molki. Stopień zakłamania ludzi po tamtej stronie był więc wielki. To pokazuje w jakiej matni żyje dzisiaj sam Molka.

 

Czy panowie zaprzyjaźniliście się?

 

O żadnej przyjaźni nie mogło być mowy. Przez te kilka lat, gdy rozmawiałem z Molką, trzymaliśmy do siebie właściwy dystans. Nie jesteśmy na „ty”. Do abecadła podręczników szpiegowskich, należy to, że agenci często skracają dystans, próbują jakoś zauroczyć swoją ofiarę. W przypadku moich kontaktów z Molką o czymś takim nie było mowy. 

 

Myślę natomiast, że Molka był przekonany, że jestem osobą, która może mu pomóc. On okazując skruchę swoim dawnym kompanom z opozycji, dostał od nich zadanie, jakiś rodzaj pokuty i zadośćuczynienia: musisz o wszystkim opowiedzieć publicznie. Oczywiście w jego opowieściach jest taka naturalna chęć eksponowania swojej osoby. Nie oznacza to jednak, że to o czym mówi nie jest autentyczne.

 

 

Rozmawiał: Krzysztof Gędłek

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie