9 marca 2018

Stanisław Michalkiewicz dla PCh24.pl: w marcu 1968 roku doszło do starcia „Chamów” z „Żydami”

Znaczna część Żydów, którzy w 1968 roku wyjechali z Polski wcale nie musieli tego robić. Najlepszą tego ilustracją są ci, którzy zostali w naszej ojczyźnie jak gdyby nigdy nic. Nadal pracowali, nadal zarabiali, nadal żyli i nie spotkało ich nic, co rzekomo robią takim jak oni Polacy-antysemici – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl Stanisław Michalkiewicz, pisarz i publicysta.

 

Jak to się stało, że całą historię związaną z wydarzeniami, jakie miały miejsce w marcu 1968 roku przez lata opowiadali nam przedstawiciele michnikowszczyzny? Dlaczego dzisiaj – 50 lat później – nadal tak ciężko usłyszeć, jakiekolwiek inne spojrzenie na tę sprawę?

Wesprzyj nas już teraz!

Michnikowszczyzna po prostu potrafiła historię Marca’68 odpowiednio politycznie zdyskontować podczas kiedy tacy jak na przykład ja nie potrafiliśmy tego zrobić. Michnikowszczyzna już wtedy – 50 lat temu – działała bowiem w dużo szerszej konfiguracji i miała dużo większe możliwości materialne i finansowe niż my – ludzie protestujący w 1968 roku przeciwko komunie.

 

Dzisiaj wiemy, że tak naprawdę nikt, łącznie ze środowiskami żydowskimi, nie był specjalnie zainteresowany walką z komunizmem. Uznano, że lepiej podtrzymywać porządek jałtański i pozostawić Polskę w rękach sowieckich.

 

Ale przecież ZSRR zarzucał Żydom, nazywanym wówczas syjonistami, że są największymi wrogami socjalizmu, m.in. ze względu zwycięstwo, jakie Izrael wspierany amerykańskim sprzętem odniósł w wojnie sześciodniowej nad krajami arabskimi wspieranymi przez sowiecki sprzęt i sowieckich żołnierzy.

Jeśli chodzi o samo pojęcie antysyjonizmu, to nie wywodzi się ono z przywołanej przez Pana wojny sześciodniowej w 1967 roku, tylko w połowie lat 50., kiedy to Związek Sowiecki, który wcześniej nie miał nic przeciwko Izraelowi, w globalnej rozgrywce z Amerykanami postawił na kraje arabskie wspierając m.in prezydenta Egiptu Gamala Abdela Nasera i innych arabskich przywódców. Zaowocowało to swoistą falą socjalizmu arabskiego.

 

W 1956 roku podział ten bardzo wyraźnie się zaznaczył w czasie tzw. prowokacji sueskiej.

 

Prowokacji sueskiej?

Tak. Prezydent Naser znacjonalizował Kanał Sueski, co nie podobało się ani Francji, ani Wielkiej Brytanii, która przez lata była jego właścicielem, z czego czerpała ogromne korzyści. W związku z tym w miejscowości Sevres pod Paryżem odbyło się tajne spotkanie z udziałem przedstawicieli Francji, Wielkiej Brytanii i Izraela.

 

Ustalono na nim, że Izrael zaatakuje Egipt w strefie Kanału Sueskiego wywabiając w ten rejon wojsko egipskie przez co wywiążą się tam walki w skutek czego kanał zostanie zamknięty dla żeglugi. Wtedy Wielka Brytania i Francja zaapelują w imię pokoju światowego i swobody żeglugi na Kanale Sueskim o wstrzymanie działań wojennych i wycofanie wojsk ze strefy kanału. Izrael się wycofa inkasując jednocześnie odpowiednią należność. Wojska egipskie zaś tego nie uczynią, ponieważ znajdują się na własnym terytorium, więc dlaczego niby miałyby to zrobić.

 

To z kolei doprowadziłaby do desantu wojsk brytyjskich i francuskich w strefę Kanału Sueskiego, które wyparłyby stamtąd wojska egipskie, dzięki czemu kanał mógłby wrócić w ręce Wielkiej Brytanii.

 

Plan został wykonany, z jednym zastrzeżeniem: prezydent USA Dwight Eisenhower, który był zapewniany, że nie dojdzie do żadnej interwencji wojskowej, nakazał wycofać wojska francuskie i brytyjskie. Jeśli tak się nie stanie, to Stany Zjednoczone zażądają natychmiastowego spłacenia długów wojennych.

 

Ta groźba podziałała i wojska wycofały się. Francja od tamtej pory zieje nieprzejednaną nienawiścią do Amerykanów a Brytyjczycy nie robią niczego, czego by wcześniej nie uzgodnili z Amerykanami.

 

Jak na to wszystko zareagował Związek Sowiecki?

ZSRR w osobie Nikity Chruszczowa „ostrzegł” Wielką Brytanię i Francję, że posiada dwustronne układy wojskowe. Aby to potwierdzić Sowieci spacyfikowali Budapeszt. Węgrzy pomyśleli bowiem, że skorzystają z okazji i wyrwą się z komunistycznej dyktatury w związku z prowokacją sueską. Niestety to na nich skupił się sowiecki gniew.

 

Czy wojna sześciodniowa w 1967 roku była poniekąd swoistą kontynuacją prowokacji sueskiej?

Tak. W 1967 roku Izrael sprawił lanie krajom arabskim za pośrednictwem których sowieciarze wojowali z Amerykanami. Wywołało to w całym obozie socjalistycznym antyizraelskie nastroje. Nie wypadało tego nazywać wprost nastrojami antyżydowskimi, więc tęgie kremlowskie głowy wydały odpowiedni prikaz, aby na wszelkie możliwe sposoby powielać określenie „syjoniści”.

 

Jaki wpływ miało to wszystko na sytuację w PRL?

Przy okazji tych wszystkich wydarzeń w PRL odżył antagonizm pomiędzy „Chamami i Żydami”.

 

Dlaczego?

Po śmierci Stalina komunizm zaczął zdradzać przyśpieszone objawy uwiądu starczego, co bardzo martwiło niektórych komunistów, jak towarzysz Mieczysław Moczar, który tak naprawdę nazywał się Mikołaj Diomko. Wpadł on na pomysł, żeby ten więdnący komunizm zaszczepić na wciąż żywym, mimo rozmaitych prześladowań pniaku nacjonalistycznym, co pozwoliłoby tchnąć w niego jakieś nowe życie. Tak właśnie powstała frakcja partyzantów w PZPR, czyli moczarowców.

 

Problem z nacjonalizmem jest jednak taki, że trzeba mu wskazać palcem wroga.

 

A wróg jak wiemy był…

Oczywiście! Tylko, że nie można go było wskazać, bo taki palec zostałby natychmiast odrąbany razem z całą ręką. W związku z tym Moczar troszeczkę ten palec przesunął i wskazał na syjonistów. „Syjoniści do Syjamu” – brzmiało jedno z haseł marcowych. I dlatego trzeba powiedzieć wprost: Marzec’68 był kolejną odsłoną rozgrywki pomiędzy Chamami a Żydami.

 

W rezultacie tej rozgrywki Żydzi skorzystali z wyśmienitej okazji, żeby opuścić „cudny raj”, czego wcześniej zrobić nie mogli. Gomułka zaś w 1968 roku powiedział do Żydów: „Jak chcecie to sobie jedźcie”. Mogli oni spieniężyć co tylko mieli, a warto przypomnieć, że w bardzo wielu przypadkach ich majątek był wydarty reakcyjnej hydrze razem z paznokciami.

 

Znaczna część Żydów, którzy w 1968 roku wyjechali z Polski wcale nie musieli tego robić. Najlepszą tego ilustracją są ci, którzy zostali w naszej ojczyźnie jak gdyby nigdy nic. Nadal pracowali, nadal zarabiali, nadal żyli i nie spotkało ich nic, co rzekomo robią takim jak oni Polacy-antysemici.

 

Kto więc opuścił wówczas PRL?

Zrobili to ludzie, którzy albo byli w aparacie partyjnym, albo byli bezpieczniakami i mieli ręce we krwi polskich patriotów. Na Zachodzie nie wypadało się tym chwalić. Proszę sobie wyobrazić, że Stefan Michnik przyjeżdżając do Szwecji mówi na wstępie: „Wyjechałem z Polski, ponieważ byłem sadystą. Umacniałem komunę i mam na sumieniu życie wielu niewinnych osób”. Gdyby nawet na tym naiwnym Zachodzie, ktoś usłyszał takie słowa to z miejsca dałby mu wilczy bilet w jedną stronę.

 

Dzisiaj wiemy, że im bardziej któraś w „ofiar Marca’68” roku była umazana krwią, tym bardziej starała się prezentować, jako ofiara polskiego antysemityzmu.

 

Żeby tego było mało: międzynarodówka socjalistyczna chciała napiętnować Władysława Gomułkę za jego kampanię antysemicką. Towarzysza „Wiesława” uratowała Golda Meir – była premier Izraela, która powiedziała wprost: „Czego wy od niego chcecie? Przecież Gomułka umożliwił Żydom wyjazd za granicę?”.

 

Wtedy też wielką popularność zdobyła anegdota o Aaronku. Czy zna ją Pan?

 

Niestety nie, bardzo proszę o jej przytoczenie.

Dyrektor szkoły spotyka Aaronka na szkolnym boisku podczas lekcji, więc pyta go, dlaczego on nie w klasie. Na co Aaronek odpowiada: bo logiki nie ma, panie dyrektorze. – Jak to logiki? – pyta zaskoczony dyrektor. – No tak – odpowiada Aaronek. – Bo ja, panie dyrektorze, zesmrodziłem się i pan nauczyciel wyrzucił mnie za drzwi. I teraz oni wszyscy siedzą tam w tym smrodzie, a ja – na świeżym powietrzu.

 

Dlaczego jednak na Zachodzie nie znalazł się żaden geniusz, który wpadłby na pomysł, aby sprawdzić życiorysy „uciekinierów z PRL”?

A kto niby miał to zrobić, skoro znaczna część mediów i przemysłu rozrywkowego na Zachodzie jest pod kontrolą środowisk żydowskich, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Kto więc ma to wyciągać i w jakim celu?!

 

A jak jest w Polsce?

W Polsce od lat dominuje środowisko michnikowszczyzny, „Gazety Wyborczej” i wszelkiej maści łajdaków, którzy są obecnie tym, czym było środowisko „Nowego Kuriera Warszawskiego” w czasie niemieckiej okupacji w czasie II Wojny Światowej.

 

Ale przecież coraz głośniej słychać w debacie publicznej Pański głos w tej sprawie, Tadeusza Płużańskiego i wielu innych publicystów i historyków…

Dziękuję za miłe słowo, ale nasz głos jest cieńszy od pisku. Gdyby spojrzeć na to z szerszej perspektywy, to w porównaniu z molochem Adama Michnika my jesteśmy partyzantami, którzy w dodatku bawią się w podchody.

 

Mamy do czynienia z dwiema politykami historycznymi: niemiecką i żydowską, które są ściśle ze sobą skoordynowane. Pracują nad tym całe sztaby najlepszych fachowców mających do dyspozycji ogromne budżety. I co przeciwstawia im Polska? Powtórzę: partyzanckie podchody w wykonaniu pojedynczych ludzi.

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie