10 kwietnia 2018

„Ulmowie” spod Jedwabnego. Polska rodzina zginęła za ukrywanie Żyda

Za ukrywanie Żyda jesienią 1943 roku Niemcy zamordowali Antoniego Wiszowatego-Szcześniaka, jego żonę i ośmioro dzieci, z których najmłodsze miało 2 lata. Bohaterska polska rodzina mieszkała i dała schronienie żydowskiemu sąsiadowi we wsi Wiszowate, położonej zaledwie 27 kilometrów od Jedwabnego.

 

Ta dramatyczna historia do dziś najlepiej znana jest potomkom Wiszowatych-Szcześniaków, którzy od wielu lat starają się ustalić w sposób niebudzący wątpliwości miejsce, gdzie spoczywają szczątki ich bliskich. Najdokładniejszą pisemną relację dotyczącą sprawy złożyła jedna z czterech córek (Antoniego), którym udało się ujść zagładzie – Weronika Rzemieniecka.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Według tego świadectwa, tragedia miała miejsce na terenie wsi położonej w północnej części dzisiejszego województwa podlaskiego. Niegdyś był to zaścianek szlachecki rodu Wiszowatych. Noszących takie nazwisko było tu wielu, więc dla odróżnienia każda rodzina miała swój przydomek. Antoni miał żonę Leokadię, a z nią 12 dzieci. Wraz z nastaniem okupacji niemieckiej rozpoczęła się zagłada Żydów. Wiszowaci byli ludźmi dobrymi, głęboko wierzącymi katolikami. Nie odmówili schronienia znajomemu żydowskiemu krawcowi. Do dziś nie przetrwała pamięć o tym, jakie nazwisko nosił.

 

Rodzinna zagłada

Przez wiele miesięcy uciekinier mieszkał w ukryciu w domu Antoniego Wiszowatego-Szcześniaka. Kiedy Niemcy coraz to częściej urządzali w okolicy obławy na Żydów, krawiec, aby nie narażać gospodarzy, spał w pobliskim lesie olchowym. Do gospodarstwa przychodził za dnia żeby pomagać i spożyć posiłek. Niestety, krawca i gospodarzy wydał mieszkający w sąsiednim gospodarstwie folksdojcz. Według relacji Weroniki Rzemienieckiej, Niemcy przeprowadzili obławę, złapali ukrywającego się w olszynie Żyda i zastrzelili go na pobliskiej łące. Antoni Wiszowaty pod osłoną nocy miał go tam pochować.

 

Wiszowaci-Szcześniakowie zostali ostrzeżeni (prawdopodobnie przez żonę sąsiada folksdojcza), że Niemcy wiedzą, iż to oni ukrywali żydowskiego krawca. Antoni dla bezpieczeństwa najstarsze dzieci wysłał wtedy do kuzynów. 18-letni Stefan i 16-letni Józef byli w pobliskiej wsi. Jedna z sióstr, Bronisława, w tym czasie była już siostrą zakonną i przebywała w domu swego zgromadzenia, daleko od rodzinnych stron. Inne siostry, Jadwiga, Wanda (później również została zakonnicą – Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza) oraz Weronika ukrywały się w nieodległych miejscowościach.

 

Kiedy rano 6 sierpnia 1943 roku do gospodarstwa Antoniego Wiszowatego-Szcześniaka przyszli Niemcy, rodzina była już po części spakowana do ucieczki. Antoniego (lat 47) nie było w domu, gdyż noce spędzał na polu, śpiąc ukryty w snopach zboża. Myślał, że Niemcy będą chcieli aresztować tylko jego. Stało się inaczej. Aresztowano wszystkich członków rodziny, którzy byli w domu. Żonę Antoniego – Leokadię (45 lat) jej dzieci: Mariannę – lat 15, Franciszka – lat 12, Jerzego – lat 10, Antosia – lat 6, czteroletniego Czesia i dwulatka Stasia.

 

Nieszczęśliwie, akurat tego dnia Antoni zaplanował ostatnie prace żniwne (rolnik nie miał serca pozostawić zboża na polu) i wezwał do pomocy z sąsiedniej wsi ukrywających się tam synów: Stefana oraz Józefa. Ci przyszli akurat w czasie aresztowań i też zostali zatrzymani.

 

Ich zrozpaczona mama Leokadia zaczęła głośno wzywać na pomoc męża Antoniego. Ten nie mógł znieść jej krzyku i płaczu swoich dzieci. Wyszedł z ukrycia i również został aresztowany. Niemcy zabrali cały dobytek rodziny Wiszowatych-Szcześniaków, w tym krowy, konie i świnie. Zostały tylko opróżniony dom i puste budynki gospodarcze.

 

Dziesięcioro członków aresztowanej rodziny hitlerowcy przewieźli na posterunek żandarmerii w Krypnie, a następnie do białostockiego więzienia przy ulicy Kopernika. Stamtąd Antoni Wiszowaty miesiąc po aresztowaniu przesłał dla swego brata Stanisława tzw. gryps, informujący, że tam właśnie są przetrzymywani. To była jego ostatnia wiadomość.

 

Pochowani w Grabówce?

Informacje o wspomnianym grypsie posiada prokuratura IPN Białystok, która przesłuchała Stanisława Wiszowatego podczas śledztwa dotyczącego niemieckich zbrodni popełnionych w białostockim więzieniu. Również ta prokuratura zna wątek mordu dokonanego przez Niemców na rodzinie Antoniego Wiszowatego-Szcześniaka, w ramach postępowania w sprawie akcji żandarmów niemieckich z posterunku w Krypnie. Na zapytanie skierowane w roku 2014 do białostockiej prokuratury IPN przez jednego z potomków Wiszowatych, prokuratura podała m.in. że informacje o niemieckiej zbrodni na rodzinie Antoniego Wiszowatego-Szcześniaka pozyskała z posiadanych: „pisma sołtysa wsi Wiszowate oraz notatki służbowej milicjanta Posterunku MO w Trzciannym Cezarego Dąbrowskiego z dn. 9. 10. 1974 roku”.

 

Według ustaleń dokonanych przez prokuraturę IPN, rodzina Antoniego Wiszowatego-Szcześniaka została zamordowana w rejonie Białegostoku, gdzie Niemcy dokonali masowych straceń (np. w pobliskiej wsi Grabówka) lub w białostockim więzieniu. Najpewniej stało się to jesienią 1943 roku.

 

Pozostałe przy życiu cztery siostry rodziny Wiszowatych-Szcześniaków zaraz po wojnie rozpoczęły poszukiwania swoich bliskich. Weronika Rzemieniecka skierowała zapytanie o losy swoich rodziców i rodzeństwa do niemieckiego Czerwonego Krzyża. Odpowiedź otrzymała w roku 1983. Podano w niej, że losy 10 członków rodziny, aresztowanych przez Niemców 6 sierpnia 1943 roku we wsi Wiszowate, są tej organizacji nieznane.

 

Jedyna żyjąca dziś siostra ocalała z rodzinnej zagłady, twierdzi, że zna miejsce, gdzie spoczywają szczątki jej bliskich. – Z moim ojcem Antonim w jednej celi, w niemieckim więzieniu w Białymstoku siedział ksiądz, którego później zwolniono. Mówił nam, że naszą rodzinę Niemcy, za ukrywanie Żyda, rozstrzelali 18 września 1943 roku w Grabówce. Tam składamy kwiaty i palimy znicze – powiedziała PCh24.pl 88-letnia Wanda Wiszowata, siostra pasterzanka.

 

Adam Białous

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie