28 czerwca 2018

Tworzy „ikony” z homoseksualistami, promuje go „Tygodnik Powszechny”

(fot. Simona Supino /Forum )

Tygodnik Powszechny lubi modne tematy, szczególnie jeśli przy ich poruszaniu można pozostać nieco na bakier z doktryną Kościoła. Cóż zaś jest dzisiaj bardziej modne, trendy i na czasie niż promocja stylu LGBT. Wystarczy próba pożenienia tego z chrześcijaństwem – i mamy gotowy materiał na artykuł w katolickim i powszechnym tygodniku. Ikony przedstawiające homoaktywistów? Tylko w „katolickim” piśmie z Krakowa.

 

Robert Lentz opisany w artykule Doroty Bidzińskiej „Wszyscy święci brata Roberta” to autor dzieł przypominających z wyglądu ikony. Żyjący obecnie w waszyngtońskiej wspólnocie franciszkańskiej „brat” tworzy choćby wizerunki przedstawiające Chrystusa jako Apacza czy Murzyna.  

Wesprzyj nas już teraz!

 

O ile tego typu wizerunki da się – być może – jakoś uzasadnić teologicznie, o tyle znacznie większe kontrowersje budzą „ikony” przedstawiające w nich jako świętych ludzi otaczanych powszechnym kultem. Choć bowiem ten kult jest powszechny, to nie ma wiele wspólnego z Kościołem powszechnym. W roli świętych na „ikonach” Roberta Lentza znajdziemy więc hinduistę Mahatmę Ghandiego i lewicowego pastora Martina Luthera Kinga.

 

„Poczet niekanonizowanych świętych Roberta Lentza rośnie” – zauważa Dorota Bidzińska. Artysyta „tworzy ikony walczącego o prawa obywatelskie latynoskiej mniejszości Cesara Chaveza i filozofki Simone Weil”.

 

Inspiracji brat Robet nie szuka w żywotach świętych, a w każdym razie nie tylko. Niekiedy zamiast nad oddaniem stanu duszy rozmyśla nad wiernym przedstawieniem koloru skóry. „Jeżdżąc autobusami po ulicach San Francisco, ukradkiem przygląda się ciemnoskórym pasażerom i zastanawia się, jak dobrać pigmenty, by oddać kolor skóry słynnego działacza” – zauważa autorka „Tygodnika Powszechnego”. 

 

Pewnego dnia na przykład brat Robert postanowił napisać quasi-ikonę Harveya Milka. Ten amerykański polityk, homoseksualista i homobojownik zginął z rąk swego politycznego oponenta Daniela White’a w 1978 roku. „Na ikonie Lentza w jednej dłoni trzyma świecę, drugą osłania jej wątły płomień. Na ramieniu ma opaskę z różowym trójkątem – w hitlerowskich obozach oznaczano taką osoby więzione z powodu homoseksualnej orientacji” – zauważa Dorota Bidzińska. 

 

W otwartym umyśle artysty narodziły się także inne pomysły – mniej lub bardziej potępienia godne. Do tych bardziej godnych potępienia zaliczyć warto wizerunek objętych świętych: Sergiusza i Bakchusa. Trudno o lepszą inspirację dla ruchów mniejszości seksualnych. Obraz po raz pierwszy przedstawiono na paradzie równości w Chicago 1994 roku.

 

„Ten wizerunek” – pisze Dorota Bidzińska „podobnie jak inne ikony Lentza przedstawiające jednopłciowe pary świętych, stały się bardzo ważne dla grup chrześcijan LGBT na całym świecie”. Świadczą o tym choćby wypowiedzi członków grupy „Wiara i Tęcza” cytowane na łamach „Tygodnika Powszechnego”.

 

Pod koniec tekstu znajdujemy wprawdzie wypowiedź ojca Jana P. Strumiłowskiego. Podkreśla on, że twórczości Roberta Lentza nie należy traktować jako prawdziwych ikon. Są one co najwyżej ludzką i omylną drogą do poszukiwania Boga.

 

Szkoda jednak, że owa droga zdaje się niekiedy kłócić z tą wyznaczoną przez Kościół.

Źródło: Tygodnik Powszechny 1 lipca 2008 nr 27, s. 36-38.

 

Marcin Jendrzejczak

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram