9 listopada 2017

TVPowoli, czyli jak dogonić Kazachstan

(Fot. Andrzej Bogacz / Forum )

Telewizja Polska od czasu powstania zawsze pełniła rolę narzędzia aktualnej władzy, mniej lub bardziej umiejętnie wykorzystywanego w prowadzeniu polityki. Tak rolę telewizji publicznej, czyli opłacanej z kieszeni ogółu podatników, postrzega się w każdym kraju, niezależnie od szerokości i długości geograficznej. Przypadek TVP jest jednak trudny do zrozumienia.

 

Publiczne to znaczy czyje?

Wesprzyj nas już teraz!

Obrońcom mediów publicznych w krajach zachodnich, najczęściej krytykujących nie-obiektywizm TVP, warto przypomnieć panującą na Zachodzie poprawność polityczną, a nawet cenzurę pewnych informacji. Najgłośniejszym w ostatnim czasie przypadkiem były zakazy podawania niewygodnych informacji o części imigrantów osiadłych w Niemczech, których ofiarami padły niemieckie kobiety w noc sylwestrową na przełomie 2015 i 2016 roku. Jasne jest, że w krajach z rozwiniętym rynkiem medialnym wycięcie z obiegu niewygodnych informacji jest trudniejsze niż tam, gdzie media są pod kontrolą jednego ośrodka decyzji politycznych i finansowych. Trudniejsze, ale nie niemożliwe. Nie zmienia to faktu, że w dłuższej perspektywie, w oderwaniu od sporów politycznych, powinniśmy oceniać media publiczne za efekty prowadzenia polityki informacyjnej, służącej osiąganiu celów przez państwo.

 

Silno – słabi

Ostatnich kilkanaście lat, według różnych ekip w tym czasie rządzących, to czas szybkiego rozwoju Polski i jej pozytywnego wyróżniania się w Europie. Najpierw „zielona wyspa” wzrostu gospodarczego – teraz awans z grupy krajów rozwijających się do grona krajów rozwiniętych. Od czasu wejścia do Unii Europejskiej deklarujemy chęć bycia jednym z ważniejszych rozgrywających na Starym Kontynencie, walczącym o pokój w Azji i w Afryce. Za wskaźnikami ekonomicznymi i chęciami politycznymi nie idą jednak żadne efektywne działania w polityce informacyjnej. Z efektów dotarcia do własnego społeczeństwa z dobrą polityką informacyjną każdy rząd jest rozliczany przez naród w wyborach. Jak można jednak ocenić władze państwowe za umiejętność przekładania celów polskiej polityki zagranicznej na wizerunek Polski w świecie?

 

Jedynym wyjściem wydaje się  ocena treści zagranicznych publikacji prasowych, audycji radiowych i programów telewizyjnych o Polsce. Kraje o ambicjach odgrywania istotnej roli w polityce międzynarodowej – co deklarował prawie każdy rząd po 1989 roku – stosują równolegle dwie metody kreowania swoich wpływów na opinię międzynarodową. Pierwsza – to współpraca z mediami innych krajów, druga – tworzenie własnych mediów adresowanych do obywateli i liderów opinii w innych państwach.

 

Nihil novi

Niby nic nowego, ale u nas do tej pory, między szumnymi hasłami a ich przekazaniem w świat nie było żadnej korelacji. Z naszej słabości informacyjnej czerpią korzyści te państwa, dla których jesteśmy konkurentem lub nawet zagrożeniem. Korzyści z posiadania własnych wielojęzycznych kanałów informacyjnych widzą zarówno bogate, kraje jak i te mniej zasobne, ale chcące liczyć się w świecie.

 

Przekute z języka militarnego pojęcie „wojny informacyjnej” oddaje rolę dzisiejszych mass mediów w kształtowaniu rzeczywistości. W ślad za tym gatunkiem wojny pojawiły się więc „fabryki trolli”, „agenci wpływu” i media społecznościowe, które najtrudniej zweryfikować pod względem autorstwa, źródła danych i ich prawdziwości. Gdy popatrzymy na rozmach rosyjskiego projektu portalu informacyjnego „Sputnik” dostrzeżemy zbieżność między polityką zagraniczną Kremla a kierunkami jego działań informacyjnych. Zbudowanie portalu w 31 wydaniach językowych (!!!) dowodzi woli wpływania przez Rosję na świadomość w skali globalnej. Mimo rosnącej popularności internetu, to tradycyjne środki masowego przekazu – radio i TV – jeszcze długo będą najsilniej oddziaływać na poglądy i zachowania. Stąd też państwa, w których językiem urzędowym jest język mało znany poza granicami własnego kraju, inwestują w swój wizerunek i uruchamiają kanały publiczne, adresowane do widza zagranicznego.

 

Jak świat szeroki

Możemy więc oglądać dziś po angielsku telewizje z Korei, Japonii, Chin i wielu innych krajów Azji czy Afryki. Ale nie tylko w tym języku! Nadawana  z Kataru telewizja Al Jazeera, która w świecie znana jest jako najpopularniejszy angielskojęzyczny kanał arabski w Turcji nadaje po turecku, a na Bałkanach nadawana jest w języku serbochorwackim!

 

Federacja Rosyjska od 2005 roku ma do dyspozycji całodobowy program informacyjny Russia Today, zatrudniający kilkuset korespondentów na całym świecie. Od amerykańskiego CNN Russia Today odróżnia się jedynie strukturą własności – rosyjska telewizja dla zagranicy nie jest bowiem prywatna, ale należy do agencji RIA Nowosti, finansowanej przez Kreml.

 

Russia Today nadaje po rosyjsku, angielsku, arabsku, niemiecku i hiszpańsku. Podobnie niemiecka Deutsche Welle (niemiecki, angielski, hiszpański i arabski). Od prowadzenia własnej polityki informacyjnej na arenie międzynarodowej Brytyjczycy mają swoją BBC World Service (BBC Arabic i BBC Persian) a Francuzi telewizję France 24 (francuski, angielski i arabski – popularny w dawnych koloniach francuskich w Afryce Północnej).

 

Nie tylko wielcy

Skoro tak dużo państw przykłada uwagę do aktywnego wpływania na swój wizerunek w świecie i chce przekazywać własny punkt widzenia innym narodom to znaczy, że widzą z tego korzyści. Zrozumiała to Ukraina, która mierząc się z wojną informacyjną toczoną równolegle do walk w Donbasie, podjęła decyzję o uruchomieniu całodobowego telewizyjnego kanału prywatnego Ukraina Today, nadawanego po angielsku. Dzisiaj rolę przekaźnika informacji z ukraińskiego punktu widzenia pełni już państwowy kanał telewizji satelitarnej UA TV, nadający od 1 października 2015 roku. UA TV łączy w sobie serwisy informacyjne, publicystykę, materiały promocyjne (od muzyki po przepisy kulinarne).

 

Jak wytłumaczyć polskiemu obywatelowi, że kraj toczący wojnę jest w stanie emitować całodobowy program promujący politykę ukraińską w czterech językach (ukraiński, rosyjski, angielski, krymsko-tatarski) a nasza TVP nie ma informacyjnego kanału TV choćby tylko w języku angielskim? Przecież aż prosi się o dostosowanie polityki TVP do potrzeb naszej polityki zagranicznej i jej kierunków strategicznych. Być może wtedy łatwiej walczyłoby się z propagandowymi atakami na Polskę i docierało się z prawdą o fałszerstwach historii, dokonywanych naokoło naszego kraju. Jeżeli Ukraina jest w stanie utrzymywać czterojęzyczny kanał TV, to i my moglibyśmy od tego zacząć, nadając np. po angielsku, niemiecku, rosyjsku i ukraińsku.

 

Dekada w białoruskim cieniu

Tymczasem nasza telewizja publiczna jako priorytet wybrała kierunek … białoruski, (ciekawe, czy decydenci zdawali sobie sprawę, że w języku białoruskim nie mówią nawet wszyscy obywatele Republiki Białorusi). Dziesięć lat działania jedynej polskiej telewizji nadawanej w obcym języku, TV Biełsat, minie dokładnie 10 grudnia tego roku. Trudno przecież uznać za telewizję międzynarodową i opiniotwórczą TV Polonia, nadająca programy o Polakach i Polonii na świecie oraz te same serwisy informacyjne, które robi się na potrzeby widza krajowego. Po polsku.

 

Sny o potędze

W 2016 roku ogłoszono pomysł powołania przez kraje Grupy Wyszehradzkiej (V4) wspólnej telewizji wzorowanej na wypróbowanych standardach: od BBC po Russia Today. Wyszehradzka TV V4 żyła w sferze sennych marzeń tylko rok – od zimy 2016 roku do zimy 2017 roku. W lutym 2017 roku podano lakoniczny komunikat, że czeska telewizja publiczna Česká televize i słowacka telewizja publiczna RTVS nie są już zainteresowane współpracą z Polską i Węgrami przy tworzeniu wspólnej angielskojęzycznej stacji TV V4. Na czeskich portalach pojawiła się informacja, że Czesi i Słowacy nie chcieli angażować się w antyrosyjski i antyunijny projekt. W ten sposób na placu budowy nowego kanału pozostały już tylko Polska i Węgry. Nadal nie znamy żadnych szczegółów, poza planowanym rzekomo terminem startu – w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości czyli 11 listopada 2018 roku.

 

W tego typu przedsięwzięciach – z założenia deficytowych – pierwsze spory mogą pojawić się już w trakcie ustalania sposobów finansowania i związanym z tym wpływem na treści i czas emisji poszczególnych programów. Ponieważ w polityce zagranicznej Polska i Węgry często mają rozbieżne wizje (ostatnio chociażby w sprawie Ukrainy czy współpracy gospodarczej z Rosją), trudno wyobrazić sobie łatwe porozumienie w tej sprawie. Jeżeli jednak wszystkie te trudności udałoby się pokonać byłby to duży sukces przyjaźni polsko – węgierskiej. Jeżeli całość zakończy się fiaskiem pozostanie rysa na relacjach Warszawy i Budapesztu. I nadal nie będziemy w posiadaniu narzędzi wpływu (nawet tak ułomnych jak współdzielona z innym państwem telewizja) na opinię publiczną w innych krajach, skazując się na rolę biernego i słabego aktora międzynarodowej polityki… z zazdrością patrzącego nawet na 18-milionowy Kazachstan, który już w 2002 roku uruchomił CaspioNet (dzisiaj Kazakh TV) – własny kanał prezentujący punkt widzenia z Astany w językach kazachskim, rosyjskim i angielskim.

 

 

Jan Bereza

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie