12 sierpnia 2018

Turcja bankrutem jak Wenezuela? Świat chce zapobiec nowemu kryzysowi

(Fot. Reuters / Huseyin Aldemir / Forum)

Wojna walutowa to jeden ze sposobów oddziaływania państw na inne kraje. Boleśnie przekonali się o tym ostatnio nie tylko Irańczycy, ale także Turcy, których waluta – lira – traci z dnia na dzień w stosunku do dolara.

 

6 sierpnia lira turecka osiągnęła rekordowy poziom po sankcjach, którymi administracja Donalda Trumpa uderzyła w Ankarę w związku z zatrzymaniem amerykańskiego pastora Andrew Brunsona. Wg niektórych ekspertów ten dzień to „czarny poniedziałek” dla tureckiej gospodarki.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W tym dniu za dolara płacono 5,11 liry, przełamując psychologiczną barierę 5 lir. Około północy za 1 lira płacono nawet 5,42 dolara.

 

Prezydent w Wenezueli

 

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan milczy na ten temat. Jak na ironię, 6 sierpnia spotkał się z urzędnikiem wysokiego szczebla z Wenezueli, gdzie panuje hiperinflacja. Jedno z najzasobniejszych państw świata, bogate w ropę naftową, od wielu miesięcy przeżywa poważny kryzys gospodarczy.

 

Spotkanie Erdogana z wenezuelskim ministrem ds. przemysłu było szeroko nagłaśniane w prorządowych mediach tureckich, ponieważ wizyta odbyła się wkrótce po próbie zamachu na wenezuelskiego dyktatora komunistycznego prezydenta Nicolasa Maduro.

 

Oba kraje łączą bliskie relacje do tego stopnia, że Maduro zdecydował się wziąć udział w inauguracji Erdogana na prezydenta w Ankarze, 9 lipca. Z kolei po zamachu na wenezuelskiego lidera, Erdogan ogłosił, iż solidaryzuje się z szefem południowoamerykańskiego państwa Oba kraje obwiniają Stany Zjednoczone za ekonomiczne i polityczne trudności.

 

Turcja jak Wenezuela

 

Niektórzy tureccy użytkownicy mediów społecznościowych drwili z Erdogana, pytając, jak w obliczu spadku wartości liry turecki prezydent może prosić o ekonomiczną poradę wenezuelskiego ministra, którego kraj jest bankrutem. Inflacja w Wenezueli przekroczyła 27 tys. proc.

 

Roczna stopa inflacji w Turcji, która w zeszłym roku osiągnęła dwucyfrowe wartości, również wywołuje drżenie międzynarodowych inwestorów, obawiających się głębokiego kryzysu gospodarczego. W czerwcu inflacja wyniosła w Turcji 15,6 proc. i była najwyższa od 2003 roku.

Turcji jednak nie da się porównać z Wenezuelą – państwem-bankrutem, z którego uciekło do sąsiedniej Kolumbii dziesiątki tysięcy ludzi żyjących poniżej granicy ubóstwa. Jednak, o dziwo, Turcja zaczęła być wymieniana przez zagraniczne media w tym samym szeregu, co Wenezuela.

Bloomberg jeszcze 22 czerwca – dwa dni przed wyborami – zasugerował, że Erdogan zostanie ponownie wybrany, ale może nie utrzymać się długo przy władzy, gdyż będzie musiał radzić sobie z poważnymi problemami gospodarczymi.

 

Przez ostatnie 16 lat mógł sprawować władzę, bo Turcja odnotowywała wzrost. Teraz jednak z powodu rosnącej inflacji – straszyła agencja Bloomberg – Ankara może nie wywiązać się ze spłaty zadłużenia na dużą skalę. Może być zmuszona do nacjonalizacji przemysłu, co skutkować będzie odpływem kapitału. W najgorszym razie, Turcję może spotkać los podobny do bogatej w ropę Wenezueli – sugerowała agencja specjalizująca się w informacjach biznesowych.

 

Wielkie milczenie

 

Turecka ekonomistka i specjalistka od finansów Atilla Yesilada twierdzi, że taki scenariusz nie będzie miał miejsca, ponieważ Erdogan ma „zmysł samozachowawczy” i nie dopuści do kryzysu.

Jak na razie, tureckie media milczą jak zaklęte o kryzysie. W ogóle nie poinformowały opinii publicznej o historycznym krachu, który miał miejsce 6 sierpnia.

 

Serwis informacyjny Ahval podaje, że znany ekspert w dziedzinie bankowości, były wysokiej rangi biurokrata, straszył, że „już zaczęliśmy odczuwać skutki sankcji, zanim rząd USA oficjalnie je ogłosił”.

 

Przekonywał, że z powodu straty liry do dolara i wysokich stóp procentowych, sytuacja w najbliższych tygodniach pogorszy się. Ostrzegał także, że wielu tureckich bankierów uważa, iż ​​Halkbank może zostać ukarany przez Departament Skarbu USA grzywną w wysokości 20 miliardów dolarów. Ciężar zapłaty tej grzywny zostanie nałożony na turecki skarb państwa, co może poważnie utrudnić jego zdolność do poradzenia sobie z przyszłym kryzysem finansowym.

 

Koniec dobrych opcji

 

USA wywierają presję na Ankarę, by uwolniła amerykańskiego pastora i zrezygnowała z najnowszego systemu obrony przeciwrakietowej S-400, który Turcja ma nabyć od Rosjan. Jest on niekompatybilny z systemami NATO.

 

Niezależnie od sytuacji Turcji, agencja Reutera sugeruje, że z powodu zawirowań na rynkach finansowych i spowolnienia wzrostu gospodarczego, politycy na całym świecie mogą ponownie zostać zmuszeni do współpracy, by spróbować wyjść z kryzysu, tak jak uczyniono to w latach 2008-2009. Tyle, że obecnie „jest znacznie mniej dobrych opcji”.

 

Agencja wskazuje, że banki centralne mają mniej możliwości złagodzenia polityki pieniężnej niż trzy lata temu; rządy nie mają dość gotówki na zwiększenie wydatków; a polityczny chaos w niektórych krajach może utrudnić uzgodnienie globalnej polityki.

 

G20 razem?

 

Pod pewnymi względami sytuacja jest bardziej niepokojąca niż w 2008 roku: panuje powszechna obawa o ryzyko obniżenia ratingu kredytowego USA, a atak na włoski rynek obligacji, trzecią co do wielkości gospodarkę strefy euro, stawia pod znakiem zapytania długoterminową rentowność strefy. Wyceny akcji amerykańskich i europejskich banków powracają do poziomu sprzed upadku banku Lehman Brothers.

 

– Różnica między rokiem 2008 a obecnym polega na tym, że jest to nie tylko kryzys walutowy i bankowy, ale dodatkowo mamy kryzys suwerenności – wyjaśnia Sylvain Broyer, analityk w europejskiej firmie finansowej Natixis.

 

Szósta decyzja szwajcarskiego Banku Centralnego o obniżeniu stóp procentowych w środę, w celu walki z szybką aprecjacją franka szwajcarskiego, była postrzegana przez niektórych analityków jako potencjalny prekursor zgodnych wysiłków banków centralnych grupy G20 w celu stabilizacji rynków.

Steen Jakobsen, główny ekonomista w europejskim banku inwestycyjnym Saxo Bank twierdzi, że państwa G20 prawdopodobnie pozostawią większą swobodę bankom centralnym, które będą mogły działać stosunkowo elastycznie i szybko, by poradzić sobie z zawirowaniami na rynku.

 

Wyborcze wiry

 

W 2009 r. rządy krajów G20 na szczycie w Londynie, w kwietniu 2009 roku zgodziły się na wspólne działania, by zapobiegać kryzysowi, przekazując 1,1 biliona dolarów globalnym instytucjom pożyczkowym, co uspokoiło inwestorów.

 

Teraz jednak rządom może być trudniej wykazać się taką solidarnością. Pozycję prezydenta USA osłabił m.in. jego poprzednik Barack Obama, podnosząc limit zadłużenia Stanów Zjednoczonych.

Niektóre duże kraje są w trakcie cyklów wyborczych, co komplikuje decyzje. Ważne wybory odbędą się w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Francji w ciągu najbliższych kilku lat. Również w Chinach nastąpi zmiana przywództwa.

 

Spotkanie na szczycie

 

W czasie kryzysu w latach 2008-2009 Międzynarodowy Fundusz Walutowy odegrał rolę głównego koordynatora globalnej reakcji, ale obecnie istnieją oznaki wewnętrznego podziału, a potężne wschodzące gospodarki krytykują politykę zachodnich rządów.

 

W ubiegłym miesiącu brazylijscy i indyjscy dyrektorzy MFW ostrzegli kierownictwo Funduszu przed wpompowywaniem większych kwot pomocy na kryzys zadłużeniowy w strefie euro.

Eksperci wskazują, że pożądana byłaby wspólna interwencja walutowa grupy G20. Banki centralne wysłałyby tym samym wiadomość, że chcą stabilizacji na rynkach, interweniując masowo, by powstrzymać aprecjację franka szwajcarskiego lub jena japońskiego.

 

Poważnym problemem – ich zdaniem – jest jednak ustalenie wartości chińskiego juana.

W dniach 25-27 sierpnia w Jackson Hole w Stanach Zjednoczonych po raz kolejny spotkają się przedstawiciele banków centralnych, gdzie zapadaną istotne decyzje dotyczące polityki pieniężnej. Jest mało prawdopodobne by ogłosiły one skoordynowaną politykę obniżki stóp procentowych. Europejski Bank Centralny rozpoczął w tym roku zaostrzanie polityki monetarnej. Istnieje ryzyko, że zarówno Rezerwa Federalna, jak i Bank Anglii opowiedzą się za dodrukiem pieniądza.

 

Potrzeba spokoju

 

Chiny i inne wschodzące gospodarki ostro skrytykowały pomysł dodruku pieniądza w USA jako destabilizujące dla rynków.

 

Strefa euro i Stany Zjednoczone próbują zapewnić inwestorów, że mogą obniżyć dług publiczny do rozsądnych poziomów. Inwestorzy liczą na to, że silniejsze Niemcy wesprą fundusz ratunkowy w strefie euro, by zapewnić ostrożną linię kredytową dla Włoch. Również Chiny miałyby zainwestować część swoich liczących 3,2 biliona rezerw walutowych w dług państwowy strefy euro, by przynajmniej na jakiś czas uspokoić sytuację na rynkach światowych.

 

 

Źródło: al.-monitor.com., reuters.com.,

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 314 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram