30 maja 2014

Trzecia RP hołubi zdrajców i zbrodniarzy

(fot. Adam Tuchlinski/Ruskij Newsweek/FORUM )

Powązki i „Łączka” to taka Polska w pigułce, gdzie mieszają się dwa porządki: heroiczny i zbrodniczy. W dołach śmierci są nasi bohaterowie, a na wierzchu panuje porządek peerelowski. Prawdziwa Polska, ta patriotyczna cały czas jest pod ziemią. PRL leży na górze, w okazałych nagrobkach i mauzoleach – mówi Tadeusz M. Płużański, historyk, publicysta, prezes Fundacji „Łączka”.



Wesprzyj nas już teraz!


 

Jakie myśli rodzą się Panu, gdy słyszy takie słowa jak „sprawiedliwość”, „sądy”, „wolna Polska”? Za parę dni cały naród obchodzi piękną rocznicę odzyskania niepodległości po dziesięcioleciach reżimu komunistycznego.

 

– Czwarty czerwca to wcale nie piękna rocznica, chociaż władze bardzo nagłaśniają ją propagandowo, szczególnie ośrodek prezydencki. Nie widać jednak powodów, dla których mielibyśmy się specjalnie cieszyć. Polska jest państwem wybitnie ułomnym. Nie chcę teraz wchodzić w kwestie gospodarcze, polityczne, powiem o tym, czym się zajmuję, czyli o historii, o naszej pamięci. Niestety, również w tym obszarze Polska jest mocno niedoskonała. Z jednej strony nie dba w sposób właściwy o pamięć o naszych bohaterach, tak jak robiła to II Rzeczpospolita, a z drugiej strony nie możemy doczekać się elementarnej sprawiedliwości wobec komunistycznych zbrodniarzy. Jest niebywałe i skandaliczne, że oni chodzą z podniesionymi głowami i pełnymi portfelami, i to od śledczego oficera bezpieki poczynając, aż po towarzysza generała Jaruzelskiego. Ba, są ludźmi cenionymi i szanowanymi, traktowanymi często jak bohaterowie. Sądy nie mogą ich skazać, a dzisiejsza władza i podporządkowana jej propaganda robią z nich autorytety, ludzi honoru, wspaniałe, krystaliczne postaci, które walczyły o Polskę.

 

Pańska najnowsza książka, Lista oprawców, ukazała się na początku maja, a już życie dopisało do niej kolejne wersy. Wojciech Jaruzelski na pewno nie stanie już przed żadnym ziemskim sądem.

 

– W okresie PRL pełnił najważniejsze funkcje w państwie, mieszkał w ukradzionej willi, był szanowany w Moskwie, a co się z nim stało w „wolnej Polsce”? W dalszym ciągu zajmował istotne stanowiska, na mocy okrągłostołowego układu zrobiono z niego prezydenta. Na jego przykładzie widać najlepiej, jaką drogę przeszła Polska i jak niewiele się tutaj zmieniło. Władze deklarują, że Jaruzelskiemu należy się pogrzeb państwowy z honorami, z asystą wojskową, będzie nawet Msza celebrowana przez biskupa polowego Wojska Polskiego. To już jest jakaś aberracja. O co tu chodzi? W jakim my żyjemy państwie?

 

Zwróćmy uwagę na drugą stronę, na prawdziwego polskiego generała, czyli Augusta Fieldorfa „Nila”. Nie dość, że został zamordowany, to jeszcze w całym okresie PRL zabijano pamięć o nim. Mam wrażenie, że do dzisiaj ten człowiek nie wrócił do nas w pełnej glorii i chwale. Sowiecki generał jest powszechnie szanowany i znany przez Polaków, a większość z nas w ogóle nie wie, kto to jest gen. Fieldorf. Jaruzelski miał na każde skinienie pomoc lekarską, był zapraszany na salony, został doradcą prezydenta Komorowskiego, natomiast rodzina „Nila” przez cały okres PRL, ale i tzw. Trzeciej RP nie mogła doczekać się elementarnej prawdy i sprawiedliwości, a nawet dowiedzieć się, gdzie ukryto zwłoki jej krewnego.

 

Trzecia Rzeczpospolita hołubi zdrajców i zbrodniarzy, natomiast jeśli chodzi o naszych bohaterów to cały czas spycha ich na margines, podobnie ignorowane są rodziny pogrzebanych na „Łączce” czy rodziny smoleńskie.

 

A propos „Łączki”, może władze doprowadziły do przerwania prac ekshumacyjnych tam spodziewając się rychłego pogrzebu komunistycznego dyktatora? To byłby jednak spory zgrzyt: tutaj chowany jest Jaruzelski a niedaleko wydobywane są szczątki ofiar jego kolegów.

 

– No właśnie, tutaj właściwie dochodzimy do sedna, bo Powązki i „Łączka” to taka Polska w pigułce, gdzie mieszają się dwa porządki: heroiczny i zbrodniczy. W dołach śmierci są nasi bohaterowie, a na wierzchu panuje porządek peerelowski. Prawdziwa Polska, ta patriotyczna cały czas jest pod ziemią. PRL leży na górze, w okazałych nagrobkach i mauzoleach. Niestety, ta Polska widoczna na wierzchu – komunistyczna, czy też postkomunistyczna jest cały czas silniejsza. Tych komunistycznych notabli trzeba by z Powązek ekshumować i przenieść w inne miejsce, oczywiście, z poszanowaniem wszystkich cywilizowanych procedur. Najlepiej na cmentarz żołnierzy sowieckich w Warszawie, i tam też powinien spocząć Jaruzelski. Nie ulega to dla mnie żadnej wątpliwości.

 

Z drugiej strony, naszym obowiązkiem jest uczczenie bohaterów. Niestety, obie te sprawy nie są realizowane. Mamy tendencję całkowicie odwrotną. Cały czas na Powązkach dochowuje się kolejnych komunistów, a kwintesencją tej haniebnej, szkodliwej polityki jest pośmiertne honorowanie Jaruzelskiego.

 

Zapadł ostatnio wyrok dotyczący innego bohatera Pańskiej najnowszej książki, ale nie znaczy to, że sąd skazał żołnierza zbrodniczego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przeciwnie, ukarał dotkliwie młodych ludzi, którzy protestowali przeciwko jego występom na Uniwersytecie Wrocławskim.

 

– To kolejny przykład aberracji naszych czasów. To nie minister kultury zapraszający go na uczelnię i nie prezydent miasta honorujący go medalami powinien się zająć Zygmuntem Baumanem, ale prokurator, z zapytaniem: „Majorze Bauman, za co konkretnie dostał pan Krzyż Walecznych?”. Bo działając w KBW, zbrodniczej sowieckiej jednostce nastawionej na represjonowanie i mordowanie Polaków on się wyróżnił, to odznaczenie przyznawane jest za zasługi. Więc stoją za tym pewnie bardzo niecne sprawki, być może zbrodnie, tylko to trzeba by mu, rzecz jasna udowodnić. Jednak polski prokurator i sąd tego nie robią. Ścigają natomiast ludzi, którzy domagają się prawdy o tym człowieku, co jest dla mnie niedopuszczalną sytuacją. To odwrócenie wszystkich zasad, podstawowych wartości, dobra i zła. Jak widać, wymiar sprawiedliwości zatracił elementarne jej poczucie, ale też poczucie moralności i dobrego smaku. Sam sędzia wydający wyrok nie podkreślił, że kara jest sprawiedliwa, ale że jest surowa. Ten werdykt ma odstraszać potencjalnych naśladowców młodych wrocławian.

 

W tych realiach jesteśmy, nomen omen, skazani na to, że jedynym ziemskim wymiarem sprawiedliwości dosięgającej komunistów w Polsce jest pamięć i publicystyka historyczna. W Liście oprawców publikuje Pan, już po raz kolejny, informacje o życiorysach tych, którzy pewnie woleliby zachować je w tajemnicy. Czuje się Pan trochę jak ktoś, kto wyręcza prokuratorów i sędziów?

 

– Niestety, tak i wcale nie jestem dumny z tego powodu. To kolejna książka, która jest aktem oskarżenia wobec komunistycznych zbrodniarzy. Problem jest taki, że właściwe instytucje III RP nie chcą korzystać z tego materiału. Znam ludzi w IPN, którzy wiedzą, czym się zajmuję, czytają moje publikacje. To się jednak w żaden sposób nie przekłada na akty oskarżenia sygnowane przez państwo polskie. Nie wiem, domyślam się tylko, dlaczego się tak dzieje. Panuje zmowa milczenia, abolicja postanowiona przy Okrągłym Stole, którego rocznicę właśnie mamy obchodzić. Co mamy świętować – to, iż nie udało się osądzić komunistów, bo wszyscy się umówili, że to tematy tabu i ci ludzie są nietykalni? Nie liczę już, niestety na żadną sprawiedliwość sądową. Na to, że ktoś zechce wykorzystać ów materiał i ścigać zbrodniarzy, bo jeszcze niektórzy spośród nich wciąż żyją. Jedyne, co można zrobić to opisać tamte sprawy i tych ludzi, co również jest istotnym elementem. Tym się właśnie zajmuję, traktując to jako obowiązek, mówiąc górnolotnie, wobec Polski i historii, ale także wobec mojego Taty. Jeżeli nie możemy doczekać się sądowej sprawiedliwości wobec komunistycznego aparatu represji, przynajmniej opiszmy to, żeby ludzie mieli świadomość własnej historii. Propaganda cały czas działa wmawiając nam, że PRL był całkiem niezłym systemem, to państwo nie było takie złe, szczególnie w porównaniu z sąsiadami byliśmy takim „wesołym barakiem”. Ludzie mieli pracę, działało bezpłatne szkolnictwo, służba zdrowia.

 

Nie wolno nam dopuścić do całkowitej klęski, czyli zbiorowej amnezji. Traktuję jako swoje zadanie to, by pokazywać jednoznacznie i jasno, iż żyliśmy w realizowanym skutecznie systemie zbudowanym na zbrodni i kłamstwie. Polaków mordowano, wyrzynano nasze elity, zarówno wojskowe, jak i cywilne, naszą inteligencję. Ten system na tym się zrodził. Komuniści mogli dojść do władzy tylko po trupie przedwojennej Polski. Musimy wiedzieć i pamiętać, iż to system z gruntu zły. Nie przejmuję się więc uszczypliwymi zarzutami, że zbyt ostro i jednoznacznie to wszystko przedstawiam. Następne pokolenia muszą mieć świadomość, że byliśmy krajem okupowanym, a nie wyzwolonym przez sowietów, i że komuniści robili wszystko, by element najbardziej patriotyczny po prostu wytłuc do nogi, a później zabić też pamięć o tych ludziach. Tę pamięć trzeba wydobyć, tak jak z dołów śmierci trzeba wydobyć bohaterów z „Łączki”. Jeżeli ten temat zagłaszczemy, zrelatywizujemy, poniesiemy klęskę. Musimy oddać odpowiednią cześć nie tylko bohaterom walki z Niemcami, ale i tej z Sowietami. Nasza pamięć należy im się, być może nawet szczególnie im, bo walczyli w okolicznościach jeszcze trudniejszych i nieprzypadkowo nazywani są dzisiaj „Niezłomnymi”.

 

Przykłady niektórych opisywanych przez Pana osób przypominają, że ciągłość pomiędzy PRL a III RP jest nie tylko instytucjonalna, ale i personalna.

 

– Ubecy bardzo często byli rzucani na inne odcinki, tylko część spośród nich pozostała w aparacie represji, np. przeszła do SB. Wielu podjęło całkowicie inną pracę po 1956 roku, na przykład jako dyplomaci i wyjeżdżali na placówki zagraniczne, tak jak szereg oficerów bezpieki, np. Adam Humer czy inny brutalny ubek, Stanisław Łyszkowski, do Chin trafił Eugeniusz Chimczak.

 

Inni zostawali literatami, funkcjonowali w różnych obszarach naszego życia. Z kolei Franciszek Jóźwiak, bardzo wpływowa postać wierchuszki komunistycznej, jeden z konstruktorów aparatu zbrodni, twórca bezpieki i pierwszy komendant MO później został szefem NIK. Ci ludzie świetnie się wtapiali w peerelowską rzeczywistość, pełnili funkcje publiczne niezwiązane już z popełnianiem zbrodni. No i, oczywiście, pozostawili dzieci, którzy tak jak pani Danuta Młynarska [dzisiaj Hübner – RM], mieli nieporównanie lepszy start niż na przykład rodziny żołnierzy wyklętych, sprowadzone na margines i przez całe życie uznawane za „bandyckie”. Ci stali się w PRL obywatelami już nawet nie drugiej, ale trzeciej czy czwartej kategorii. Trzeba było całe pokolenia sprowadzić do roli pariasów, bo ten patriotyzm mógłby się odrodzić, a to dla władzy bardzo niebezpieczne. A np. pani Młynarska, której ojciec i dziadek pracowali na eksponowanych stanowiskach w UB bez problemu wyjeżdżała na zagraniczne stypendia.

 

To są podstawowe niesprawiedliwości dzisiejszej Polski. Ta sytuacja wyraźnie przekłada się na wyniki wyborów. Elity, przedwojennego państwa zostały wymordowane, pozostałych represjonowano i ta prawdziwa Polska jeszcze się do końca nie podniosła. Cały czas przewagę mają potomkowie funkcjonariuszy UB, Informacji Wojskowej, dzieci krzywoprzysiężnych sędziów, prokuratorów, funkcjonariuszy peerelowskiej machiny. Oni też, niestety, mają w swoich rękach aparat propagandowy, przez co Polacy są non-stop oszukiwani, słowom nadaje się całkowicie inne znaczenia. Zło nazywane jest dobrem, antypolski polityk – patriotą. Przed nami wiele pracy. Dobrą diagnozę wypowiedział Robert Radwański: Polska nie jest normalnym państwem bo powstają orliki, stadiony, autostrady, nie o to tu chodzi. To tylko opakowanie, fasada. Trwa wojna na śmierć i życie. Wojna o pamięć, o świadomość pomiędzy trzecim pokoleniem AK a trzecim pokoleniem UB.

Oczywiście nie chodzi tylko o aparat bezpieczeństwa, ale o wszystkich, którzy pracowali na nasze zniewolenie, represjonowali nas, mordowali, czy też pauperyzowali, a których w III RP nie pozbawiono przywilejów. Ta wojna toczy się dzisiaj za pomocą środków przekazu: mediów, książek, filmów. Podstawową kwestią jest, żeby ludzie dowiedzieli się i o bohaterstwie, i o mordercach, katach. Tylko opowiadając o tamtych czasach możemy wyedukować dzisiejszą młodzież. Tylko przywracając pamięć możemy odbudować Polskę. Pokolenie AK i NSZ musi być górą, to ubeckie musimy odsunąć od spraw publicznych.

 

Przy okazji spotkań z czytelnikami ma Pan możliwość obserwowania, kto interesuje się najnowszą historią.

 

– Patrząc na młodzież widzimy, że ona wraca do tradycji, Na spotkania przychodzą głównie ludzie starsi, często ci, którzy doświadczyli represji ze strony komunistów, oraz młodzi, natomiast w bardzo małym stopniu reprezentowane jest pokolenie średnie. Można zastanawiać się, dlaczego tak jest. Być może dlatego, iż ci ludzie zostali w pewnym sensie zniszczeni przez PRL. Oni po prostu nie interesują się tymi sprawami. Wmówiono im, że nasza pamięć, historia są nieistotne. Po części też nie angażują się ze strachu, który bardzo silny jest szczególnie na prowincji. Ci ludzie trochę boją się przyznać do swojego zaangażowania w system. Kiedyś spuścili zasłonę na genezę tego systemu, na zbrodnię i kłamstwo i pełnili różne eksponowane funkcje. Gdyby teraz przyszli na takie spotkanie usłyszeliby parę słów prawdy, a tego pewnie nie chcą.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Roman Motoła


Tadeusz Płużański, Lista oprawców, Fronda, Warszawa 2014. 

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie