24 czerwca 2016

Tryumf hiszpańskiej rewolucji

(Mariano Rajoy. REUTERS/Government TV via REUTERS TV/ Forum)

Kilkanaście lat temu, w czasie, gdy Polska była u progu wstąpienia do Unii Europejskiej prezentowano nam jako wzór kilka krajów, które wstąpiły do struktur unijnych na kilka dekad przed Polską. Ich kondycja gospodarcza zdawała się być dowodem na sukces unijnego projektu. Państwa te w latach 70-tych zrzuciły z siebie jarzma autorytarnych rządów – były to Portugalia, Hiszpania i Grecja, oraz stojąca w cieniu Brytyjczyków Irlandia.

 

Zwłaszcza Hiszpania na przełomie wieków dokonała imponującego, jak się zdawało, postępu ekonomicznego, zmieniając nie do poznania swoje oblicze w porównaniu z państwem, jakim była pod rządami generała Franco. Obok kwestii ekonomicznych w dyskursie publicznym przewijały się wątki światopoglądowe. Tak Hiszpania, jak i Irlandia stawiane były za przykład katolickich krajów, które odnalazły się i odniosły sukces we wspólnym europejskim projekcie nie tracąc przy tym swojej tożsamości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dziś nikt już nie przywołuje przykładu Hiszpanii mówiąc o zaletach wspólnego rynku, czy, tym bardziej, wspólnej waluty. Hiszpania, w nieco mniejszym stopniu niż Grecja, ale jednak dyskretnie (a gdy trzeba, to ostentacyjnie) w takich dyskusjach bywa pomijana. Podobnie, jak w gospodarce, istotne przemiany zaszły także w hiszpańskiej sferze duchowej. Także i tutaj nikt już nie podaje Hiszpanii, jako przykładu państwa, które we wspólnym  europejskim projekcie wytrwało przy wyznawanych wcześniej wartościach. Stało się odwrotnie, a skutki hiszpańskiej transformacji gospodarczej i moralnej traktować wypada raczej jako przestrogę, niż wzór do naśladowania.   

 

Hiszpania stoi na rozdrożu. Wiemy z grubsza o problemach ekonomicznych ojczyzny Cervantesa. Jednak katastrofa gospodarcza Hiszpanii to jedynie wierzchołek góry lodowej przeplatający się dziś z innymi niepokojącymi zjawiskami. Kraj cierpi na kryzys tożsamości związany z wyraźnym piwotem od chrześcijaństwa. Jego struktura wewnętrzna pęka od środka, wskutek ciśnienia powodowanego przez narodowe mniejszości – Katalończyków, Basków, Galicyjczyków czy arabskich imigrantów. Na to wszystko nakłada się ostry kryzys polityczny, który sprawia, że od blisko pół roku hiszpańskie elity polityczne nie są w stanie skutecznie wybrać koalicji rządowej, w wyniku czego król Filip VI zarządził niedawno rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.       

 

Pełniąca rolę partii konserwatywno-liberalnej, chrześcijańskiej, słowem – prawicowej Partido Popular, czyli Partia Ludowa., sprawuje rządy w kraju. Ugrupowanie to, założone krótko po rozpadzie reżimu Franco przez jednego z jego urzędników pełni od tamtego czasu rolę politycznego lidera po prawej stronie sceny politycznej. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad udziałem tej partii było czterokrotne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, przy czym partia ta trzykrotnie utworzyła rząd (dwukrotnie dysponując większością bezwzględną miejsc w Kortezach). Partia, choć wciąż będąca największą siłą polityczną w kraju, to, po ostatniej kadencji straciła wiele ze swojego poparcia (spadek poparcia z 44,6 proc. w 2011r. do 28,7 proc. w 2015r.). Istnieje szereg przyczyn tłumaczących to zjawisko.

 

Po pierwsze, partia w trakcie czteroletnich rządów nie uporała się z ekonomicznymi problemami trawiącymi hiszpańską gospodarkę. Bezrobocie od ponad pięciu lat utrzymujące się bez przerwy na poziomie przekraczającym 20 proc. (!), zadłużenie sektora finansów publicznych (blisko 100 proc. PKB) i gigantyczny deficyt budżetowy (2015r. – deficyt na poziomie 5,2 proc. PKB wobec zakładanego przez rząd 4,2 proc.) to spadek dla następnego rządu po czteroletniej kadencji Partii Ludowej. Partia Ludowa, choć głosząca slogany wolnorynkowe (choć jej umiłowanie wolnego rynku bywa kwestionowane), to wykazuje skłonność do ograniczonej refleksji nad rozwiązaniami gospodarczymi wprowadzonymi jeszcze w czasach etatystycznych socjalistów spod bandery Franco. Dotyczy to zwłaszcza fatalnego, bo bardzo sztywnego hiszpańskiego rynku pracy, który nawet w czasach największego inwestycyjnego boomu nie był w stanie wygenerować miejsc pracy dla około 8 proc. poszukujących zatrudnienia.

Po drugie, cały szereg członków partii na różnym poziomie uwikłał się w trakcie kadencji w skandale korupcyjne, które jeden po drugim wybuchały na przestrzeni ostatnich lat, dewastując reputację partii. Wreszcie, po trzecie, pomimo czteroletnich rządów opartych na bardzo silnym mandacie społecznym (większość bezwzględna w Kortezach), rząd Mariano Rajoya nie zdołał choćby o krok cofnąć „reform społecznych” wprowadzonych rękami administracji Zapatero i partii PSOE. Niezdolność w trakcie trwania czteroletniej kadencji do wycofania projektów takich, jak aborcja na życzenie możliwa do końca pierwszego trymestru ciąży, czy adopcja dzieci przez homoseksualne małżeństwa to rzecz, którą trudno wytłumaczyć wyborcom nawet najmniej skutecznej partii chadeckiej. Innymi słowy, czteroletnie rządy Partii Ludowej kończą się tam, gdzie się zaczęły lub kilka kroków wcześniej, patrząc zarówno od strony ekonomicznej, jak i duchowej.  

 

Jedną z przyczyn powyższego stanu rzeczy jest fakt, że hiszpańska prawica na przestrzeni ostatnich kilku dekad intelektualnie pozwoliła lewicy na spętanie sobie rąk. W imię odcięcia się od swojej „niechlubnej” frankistowskiej przeszłości, w imię niewywoływania duchów przeszłości prawicowa elita uznała całkowitą dominację lewicowej wersji historii XX w.

 

Ów kryzys tożsamości hiszpańskiej prawicy nie pozwala właściwie postrzegać i nazywać zjawisk występujących w Hiszpanii, Europie, na świecie. Mylne, wypaczone postrzeganie rzeczywistości uniemożliwia z jednej strony walkę z negatywnymi przejawami aktywności lewicowych adwersarzy, z drugiej strony nie pozwala na zaproponowanie pozytywnych rozwiązań alternatywnych, zgodnych duchem i materią z kanonem wartości konserwatywnych.

 

Sytuacja taka sprawia, że partia, będąca jednocześnie wciąż największą siłą polityczną w kraju staje się intelektualnie pusta, jej program jałowy, nastawiony nie na wykuwanie rzeczywistości zgodne z konkretnym zestawieniem imponderabiliów, tylko na zwycięstwo w kolejnych wyborach, utrzymanie władzy. Stąd, kiedy Mariano Rajoy przejmował fotel premiera hiszpańskiego rządu, zabrakło jemu i jego politycznemu zapleczu impetu, by przeciwstawić się fatalnym w skutkach wykwitom rządów lewicowej partii PSOE, czy szkodliwym rozwiązaniom gospodarczym wprowadzonym jeszcze w czasach poprzedniego reżimu.

 

Po czterech latach rządów konserwatywnej, chadeckiej partii, jedynej takiej partii w Hiszpanii, w ojczyźnie Cervantesa wciąż pozwala się na aborcję na życzenie dla kobiet w pierwszym trymestrze ciąży, zezwala się na proceder małżeństw homoseksualnych z adopcją dzieci włącznie, a po stokroć łatwiej jest rozwieść się, niż zwolnić z firmy pracownika. Kolejne ustępstwa, takie jak legalizacja eutanazji, prostytucji, swobodnego dostępu do narkotyków miękkich, dalsza islamizacja kraju, ustępstwa w zakresie edukacji narodowej – wobec postawy Partii Ludowej są tylko kwestią czasu, a Partia Ludowa nie zrobiła nic lub nie zrobiła dość by dać tym procesom jakikolwiek, choćby tylko, albo zwłaszcza, intelektualny czy moralny odpór. Skutek jest taki, że choć tytularnie prawicowa partia raz po raz wygrywa w Hiszpanii wybory, to tryumf w tym kraju święci rewolucja.

 

Partia Ludowa jest wciąż najsilniejszą partią w Hiszpanii. Ale już dziś można powiedzieć, że jej paliwo, jej potencjał są na wyczerpaniu. Dni tego ugrupowania są policzone. Otwartym pozostaje pytanie o to, jak długo trwał będzie zmierzch hiszpańskiej prawicy w obecnej, jakże ułomnej formie. Podobnie niejasnym, choć ważniejszym, jak się wydaje problemem jest to, co i kto ją zastąpi. Wobec głębokich kryzysów trawiących hiszpańskie społeczeństwo i gospodarkę, a także wobec radykalizującej i umacniającej się lewicy kwestią czasu jest radykalizacja nastrojów prawicy. Póki silna lecz umiarkowana partia prawicowa pod postacią Partii Ludowej daje ludziom nadzieję na odpór dla lewicowego szaleństwa, póty w Hiszpanii stoi tama dla radykalizmu nacjonalistycznego. Degrengolada tradycji tej partii otworzy szeroko drzwi innym nurtom.

 

W optymistycznym wariancie na trupie ideologii Partii Ludowej wyrośnie to, co ksiądz Międlar nazwał niedawno mieszanką nacjonalizmu z radykalnym katolicyzmem. Taka mieszanka, sama w sobie niewybuchowa, zestawiona z silnie ugruntowanym, radykalnym i agresywnym ruchem lewicowym byłaby otwartą drogą do rozdrapania niezagojonych ran z lat trzydziestych. Wygląda jednak na to, że sprawę z powyższego stanu rzeczy zdaje sobie tylko słabnąca i zakompleksiona hiszpańska prawica w wydaniu Partii Ludowej. Ciągłe ustępstwa wobec lewicowych chimer i nieustanne wyrzekanie się własnych wartości, choć stały się zwłaszcza na przestrzeni ostatniej dekady gwarancją spokoju społecznego, to nie będą trwały wiecznie.

 

Problem w tym, że dziś, jak nigdy katolicyzm nie jest dla młodych gniewnych w Hiszpanii atrakcyjną walutą. W społeczeństwie hiszpańskim ledwie kilkanaście procent katolików regularnie praktykuje, może mniej, na pewno wielokrotnie mniej wśród młodych. Po latach lewicowej tresury nacjonalizm, zwłaszcza w wydaniu katolickim to myślozbrodnia, względnie obciach, więc bardziej prawdopodobna od wizji księdza Międlara jest realizacja w Hiszpanii scenariusza narodowego radykalizmu bez Boga. To z kolei w połączeniu z bardzo silną na półwyspie tradycją socjalistyczną prowadzić może do wypączkowania nieprzyjemnej i groźnej ideologii, którą tu w Polsce znamy jak mało kto zupełnie skądinąd. Notabene, rysująca się na hiszpańskim horyzoncie czerwono-różowa alternatywa również bynajmniej nie wygląda pocieszająco.

 

Patrząc na rzeczy z bliższej perspektywy czasowej i biorąc pod uwagę intelektualny uwiąd prawicy w lokalnym wydaniu, można dziś spokojnie stwierdzić, że ktokolwiek wygra w tym roku wybory w Hiszpanii, to będą one dla hiszpańskiej rewolucji wygrane.

Ksawery Jankowski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie