30 listopada 2020

Trump robi porządki wśród „niezależnych” doradców Pentagonu

(Donald Trump)

Jeszcze przed świątecznym weekendem w USA prezydent Donald Trump zdecydował się usunąć kilka osób z wpływowej organizacji ekspertów doradzającej Pentagonowi, Rady ds. Polityki Obronnej. Ponadto podjął działania, by ułatwić zwalnianie pracowników służby cywilnej i zastępowanie ich mianowanymi ekspertami politycznymi.

 

Magazyn „Foreign Policy” zastanawia się, dlaczego administracja Trumpa czekała do ostatnich miesięcy, aby wstrząsnąć wpływową grupą „zewnętrznych ekspertów” doradzających czołowym przywódcom Pentagonu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Kilku głównych analityków najwyższego federalnego rady doradczej Departamentu Obrony USA nagle straciło posadę. Rozporządzenie w tej sprawie wysłał w ub. środę specjalny łącznik Białego Domu z Pentagonem Joshua Whitehouse. Zgodnie z aktem wykonawczym prezydenta pracę straciło 11 osób z Defense Policy Board. To między innymi byli sekretarze stanu Henry Kissinger i Madeleine Albright, emerytowany admira0 i były szef operacji morskich Gary Roughead, członek komisji wywiadu Izby Reprezentantów Jane Harman czy też były dyrektor operacyjny Pentagonu Rudy De Leon.

 

Zwolniono także byłych przywódców większości parlamentarnej Erica Cantora i Davida McCormicka, byłego podsekretarza Departamentu Skarbu za rządów George’a W. Busha. Obaj zostali dodani do rady przez gen. Mattisa w 2017 roku. Trump usunął również Jamie Gorelicka, zastępcę prokuratora generalnego administracji Clintona; zwolnił też Roberta Josepha, głównego negocjatora umowy nuklearnej USA, który przekonał Libię do rezygnacji z broni masowego rażenia. Podziękował ponadto byłemu zastępcy doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Busha, J.D. Crouchowi – oraz Franklinowi Millerowi, byłemu najwyższemu urzędnikowi obrony.

 

Rada, która jest nadzorowana przez najwyższego urzędnika politycznego Pentagonu, podsekretarza obrony ds. polityki, pełni funkcje wewnętrznego think tanku, mającego zapewniać głównym dowódcom wojskowym niezależne porady dotyczące polityki obronnej USA.

 

Tworzą ją najwyżsi dowódcy wojskowi, byli sekretarze stanu, niektórzy wpływowi kongresmeni, zasłużeni dyplomaci i eksperci ds. polityki zagranicznej. Jest to swoiste ciała establishmentowe, gwarantujące ciągłość amerykańskiej polityki zagranicznej w pewnych kluczowych kwestiach.

Donald Trump zapowiadał już we wcześniejszej kampanii prezydenckiej, że „rozprawi się z establishmentem.” Z usunięciem pewnych osób zwlekał aż do ostatniego roku kadencji.

 

Przeciwko zmianom w radzie występował m.in. niedawno zdymisjonowany sekretarz obrony Mark Esper. Do rady Biały Dom starał się dodać Scotta O’Grady’ego, byłego pilota myśliwca sił powietrznych zestrzelonego nad Bośnią. O’Grady miał być przygotowywany na objęcie najwyższego stanowiska w Pentagonie.

 

Do think tanku miał trafić także były przewodniczący Izby Reprezentantów, Newt Gingrich, bliski sojusznik prezydenta Donalda Trumpa. Administracja zawetowała dodanie emerytowanego admirała Erica Olsona, byłego szefa amerykańskiego dowództwa operacji specjalnych i byłej sekretarz stanu Condoleezzy Rice, a także Gordona Englanda, byłego zastępcy sekretarza obrony w administracji Busha.

 

Rada rutynowo doradza wyższemu kierownictwu wojskowemu w sprawach strategicznych dotyczących największych zagrożeń bezpieczeństwa narodowego. W październiku eksperci mieli dyskutować nad długoletnią strategią wobec Chin i stworzenia systemu odstraszania w kosmosie.

 

Niedawno brytyjski dyplomata, ambasador w Syrii Peter Ford zasugerował, że wyznaczony na sekretarza stanu Antony Blinken i na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego – Jake Sullivan zamierzają powrócić do umowy nuklearnej z Iranem tylko po to, by mieć przewagę nad Teheranem w próbach kontrolowania tego państwa.

 

– Jeśli taki jest sposób myślenia i cel, jaki stawia się przed Iranem, rekalibracja stosunków z tym państwem nie będzie możliwa – uznał Ford, wieszcząc większe zaangażowanie Ameryki w konflikty na Bliskim Wschodzie.

 

– Żadna z tych nominacji nie wróży dobrze pokojowi na Bliskim Wschodzie, ani prawdopodobnie gdziekolwiek indziej. Obaj nominowani są klasycznymi produktami pasa transmisyjnego Waszyngtonu, prawdziwych wyznawców amerykańskiej wyjątkowości i „przywództwa” – stwierdził.

 

Zdaniem Forda, Blinken miał doradzać Bidenowi, by głosował za inwazją na Irak w 2003 roku. Brytyjczyk spodziewa się bardziej interwencjonistycznej polityki ekipy Bidena na Bliskim Wschodzie. Ford obawia się zwiększenia liczby amerykańskich żołnierzy w Syrii, skąd próbował wycofać się Trump.

 

Źródło: foreignpolicy.com, middleeast.com

 

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 183 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram