26 listopada 2012

Weterani komunizmu na froncie walki z IV RP

(Miller i Kwaśniewski na ostatnim zjeździe PZPR i pierwszym SdRP. Fot. W Szulecki/Forum)

Przedzierzgnięcie się działaczy PZPR w sprawnych demokratów pozwoliło wymknąć się spod topora odpowiedzialnym za komunistyczne zbrodnie: Kociołkowi, Jaruzelskiemu czy Kiszczakowi. Ich partyjni koledzy i poplecznicy dbają dziś o to, by odium niechęci do peerelowskich aparatczyków przesunąć w stronę PiS.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

W życiu politycznym III RP co raz wypływa na powierzchnię jakiś kompletny absurd, rodem z filmów Stanisława Barei. Absurd, pod wpływem którego trzeźwo myślący człowiek wybucha nerwowym śmiechem, rzuca kalumnią, i w końcu uderza pięścią w stół rozlewając na blat pół kubka kawy. W listę takich absurdów wpisuje się fakt, że Leszek Miller i Marek Siwiec (obaj byli w PZPR), oraz Daniel Passent (dziennikarz komunistycznego tygodnika, propagator zbrodniczego stanu wojennego) obiema rękami podpisują się pod wnioskiem PO o postawienie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry.

Komunistyczna wrażliwość

 

Oburzać musi bezczelność tych, którzy chcą rozliczać legalnie wybranych polityków, gdy sami, przez wiele lat działali na rzecz zbrodniczej władzy.

 

Przypomnijmy, że Leszek Miller to wieloletni wysoki funkcjonariusz komunistyczny, który już w okresie agonii PZPR przystąpił do Komitetu Centralnego tej partii. Nie są mu zapewne straszne mordy, jakich przez lata dopuszczali się w Polsce ludzie przywleczonego z Sowietów systemu. Jeszcze nie tak dawno temu stwierdził bowiem, że walczący z komuną o niepodległość Polski żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych to „sojusznicy Hitlera, pogromcy Żydów, orędownicy III wojny światowej”. Zaiste, słowa te przypominają propagandę ubecji, która z takimi hasłami na ustach ruszała mordować żołnierzy niepodległościowego podziemia.

 

Dzisiaj szef SLD, który do końca pozostał wierny komunistycznej partii niezniechęcony zbrodniami Marca ’68, Grudnia ’70 czy stanu wojennego, oburza się, że swoje uprawnienia kilka lat temu przekroczyli rzekomo Kaczyński i Ziobro. Skąd u Millera taka wrażliwość i szacunek dla prawa? Dobre pytanie.

 

Wrażliwości nie brakuje również Markowi Siwcowi, który w PZPR spędził trzynaście lat. Do komunistycznej partii wstąpił mniej więcej rok po tym, jak ZOMO rozbiła strajki i maltretowała robotników, którzy protestowali w 1976 roku przeciwko podwyżkom cen zaordynowanym przez premiera Jaroszewicza. Zapewne uznał wówczas Siwiec, że w 1977 roku PZPR przeszła metamorfozę i wypisała na sztandarach przesycone personalizmem postulaty. Nic z tego. Pokazał to kryzys bydgoski, stan wojenny, zabójstwo Grzegorza Przemyka czy bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Nawet zamordowanie księży Niedzielaka, Zycha i Suchowolca w 1989 roku nie odwiodło Marka Siwca od wierności komunistycznej partii.

 

Wrażliwości nabrał zapewne wtedy, gdy zmienił się nieco system. Wówczas zaprzestał też współpracy z SB, która – zapewne przypadkiem – wciągnęła go w szeregi agentów w 1986 roku. Swoją demokratyczną wrażliwość szlifował przy prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim, oglądając chociażby jego „problemy z lewą golenią” na grobach żołnierzy pomordowanych przez Sowietów Charkowie. Lub wtedy, gdy naśmiewał się z Jana Pawła II całując ziemię na prośbę rozbawionego prezydenta.

 

Dzisiaj troskliwy Siwiec cieszy się, że być może ukarani zostaną Kaczyński i Ziobro. Jego zdaniem, „podłości zostaną pokazane światu, to świństwo całe, ta filozofia, którą wypromowali Kaczyński i Ziobro”.

 

W sukurs Millerowi i Siwcowi poszedł – co nie jest żadnym zaskoczeniem – Daniel Passent, kolega Jerzego Urbana z reżimowego tygodnika „Polityka”. Na łamach tego pisma popierał niosącą krwawe żniwo i niezgodną nawet z ówczesnym prawem decyzję gen. Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego. Komunizmowi wierny był przez długie lata, bo już w 1956 roku publikował w „Sztandarze Młodych”.

 

Passent również jest zniesmaczony sposobem, w jaki swoje funkcje sprawowali Kaczyński i Ziobro. Oburza go też bardzo nienawiść, jaką szerzą ci dwaj politycy, przy których Urban i Jaruzelski to  przecież łagodne owieczki.

 

Strachy IV RP

 

Nie przypadkiem komunistyczni działacze prawią na prawo i lewo o wszystkich strachach IV RP. Dzięki temu hasłu, którym określa się dzisiaj okres rządów PiS, a nie – zgodnie z prawdą – realny program naprawy postkomunistycznej Polski, mogą łatwo zdjąć odium niechęci do dusznych czasów PRL. Czego najbardziej życzą sobie Ci panowie? Żeby wrogiem numer jeden przestała być komuna. Niechaj zostaną nim Kaczyński i Ziobro.

 

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, po zbrodni na Wybrzeżu, śpiewano „Krwawy Kociołek, to kat Trójmiasta (…) poczekaj draniu my cię dostaniem”. Przedzierzgnięcie się działaczy PZPR w sprawnych demokratów przy aplauzie części postsolidarnościowych elit, pozwoliło wymknąć się spod topora takim „draniom” jak Kociołek, Jaruzelski czy Kiszczak. Ale wielu z ich partyjnych kolegów czy popleczników wciąż bierze udział w życiu politycznym. I nawet nie dziwi najbardziej to, że mają czelność się panoszyć, ale fakt, że mają na to społeczne przyzwolenie.

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie