23 stycznia 2013

Transplantacje – konieczna debata publiczna

(Fot. Reuters/Forum)

Trzygodzinne spotkanie i burzliwa dyskusja z mnóstwem pytań – ze spotkania poświęconego zagadnieniu śmierci mózgowej, zorganizowanego przez Interdyscyplinarne Koło Doktorantów UKSW należy wyciągnąć wnioski, że w Polsce konieczna jest debata publiczna na temat transplantologii, zaś wiedza z tej dziedziny jest nikła nawet wśród studentów medycyny i lekarzy.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Większość mediów obawia się tego tematu, a tymczasem problem ten dotyczyć może każdego z nas – niezależnie od tego, czy chcemy sobie zdać z tego sprawę, czy nie.

 

Nie można być „częściowo żywym”

 

W poniedziałek 21 stycznia 2103 r. gościem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego był doktor nauk medycznych ojciec Jacek Norkowski OP, od lat badający zagadnienia związane z dokonywaniem przeszczepów ludzkich organów. Przeprowadził on prezentację, w której punktem wyjścia stała się zmieniona w 1968 roku (bez koniecznych badań w tej dziedzinie) definicja śmierci człowieka. Mówiąc w skrócie – grupa lekarzy ustaliła, że w miejsce tradycyjnego orzekania zgonu 20-30 minut po ustaniu krążenia i oddychania, zacznie odtąd obowiązywać nowa definicja śmierci – tzw. kryterium śmierci mózgowej. Autorzy opracowania – tzw. raportu Harvardzkiego – nie kryli nawet, że zmiana definicji ma służyć celom transplantacyjnym. Od tamtej pory ta właśnie definicja śmierci obowiązuje powszechnie w medycynie. Przyzwyczailiśmy się do niej. Tymczasem rzeczywistość każe nam jednak zadać w tej kwestii pewne istotne pytania.

 

Pierwszą sprawą budzącą niepokój jest fakt, że istnieją – nienagłaśniane przez media, co nie znaczy, że nie udokumentowane medycznie – przypadki osób „wracających do życia” jakiś czas po postawieniu przez lekarzy diagnozy śmierci mózgowej. Dzięki Internetowi dostępne jest opinii publicznej mrożące krew w żyłach świadectwo Zachariasza Dunlopa, który mimo orzeczenia śmierci, pozostawał świadomy i słyszał lekarzy, członków komisji, która orzekała jego zgon oraz przygotowania do własnego pogrzebu. Podobne historie miały miejsce także i w Polsce. Profesor Jan Talar uratował już wiele osób, u których podejrzewano nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Jego pacjentką była na przykład Danusia, którą przed pobraniem organów uratowało to, że w chwili wypadku była w drugim miesiącu ciąży. Kobieta, dzięki odpowiedniej terapii, po przyjściu dziecka na świat, doszła do siebie na tyle, że mogła się nim zaopiekować. Podobne przypadki można mnożyć. Niejednokrotnie ludzie, u których stwierdzono śmierć mózgową, nie tylko są w stanie przeżyć, ale i odzyskać pełną sprawność, wrócić do normalnego funkcjonowania. Zadaje to kłam obiegowej opinii, że jeśli człowiek ma na tyle uszkodzony mózg, iż przestaje reagować na bodźce, oznacza to alternatywę – zostanie dawcą organów bądź przebywanie w stanie wegetatywnym przez szereg lat, bez nadziei na poprawę.

 

Żywy, ale bez „odruchów pniowych”?

 

Kryteria orzekania śmierci mózgowej także wzbudzają kontrowersje u wielu lekarzy. Zwracają oni uwagę na to, iż badania uszkodzeń mózgu są zbyt mało szczegółowe. Grozi to orzeczeniem śmierci u kogoś, kto w istocie żyje, ale nie reaguje na bodźce,  tzw. „odruchy pniowe”. Badacze Astrup, Symon i Siesjo zwrócili uwagę na istnienie zjawiska „uogólnionego półcienia niedokrwiennego” powodującego zanik odruchów nerwowych w obrębie głowy bez równoczesnego nieodwracalnego uszkodzenia tkanki neuronalnej mózgu. Co istotne, stan ten może być odwracalny w przeciągu co najmniej 48 godzin od wystąpienia urazu. Oznacza to, że pacjent spełniający kryteria pozwalające na orzeczenie śmierci mózgowej, może nadal żyć, a nawet zachować świadomość.

 

Dochodzimy tutaj do kolejnego istotnego zagadnienia – sposobu traktowania człowieka w stanie śmierci mózgowej. Brazylijski neurolog, prof. Coimbra, od lat wskazuje na możliwość skutecznego przeciwdziałania negatywnym następstwom urazów mózgu. Podkreśla, że pacjenci po urazach głowy wymagają przede wszystkim zapobieżenia obrzękowi mózgu – poprzez zastosowanie hipotermii, a kiedy trzeba – nawet otwarcie czaszki. Przy stosowaniu odpowiedniego postępowania medycznego, większość – bo aż 60 procent – ludzi udaje się uratować i przywrócić do pełnej sprawności. Tymczasem diagnoza lub nawet podejrzenie śmierci mózgowej sprawia, że pacjenta przestaje się ratować, a zaczyna się mu szkodzić. Z chwilą złożenia ostatniego podpisu pod aktem zgonu, człowiek zaczyna być traktowany jako – mówiąc brutalnie – „rezerwuar części zamiennych”. Priorytetem staje się wtedy utrzymanie dobrego ukrwienia narządów służących do przeszczepów. Pacjentowi podaje się wówczas leki podwyższające ciśnienie krwi i zmniejszające jej krzepliwość, co w przypadku wystąpienia obrzęku mózgu znacznie pogarsza jego sytuację.

 

Prawo do informacji

 

Kolejnym zagadnieniem jest sprawa odczuwania bólu podczas operacji pobierania narządów. W Wielkiej Brytanii 1/3 anestezjologów znieczula pacjentów przed zabiegiem transplantacji. Pokrywa się to z odsetkiem lekarzy uważających, że pacjenci, od których pobierane są narządy, to żywi ludzie. Istnieją transplantolodzy – jak np. dr Troug – którzy jasno wyrażają swoje stanowisko w tej sprawie uważając, iż należy po prostu powiedzieć ludziom prawdę. Dr Troug chce nadal pobierać narządy do przeszczepów, ale najpierw poinformować dawców, że owszem, zginą oni w czasie operacji, ale zostanie ona przeprowadzona dopiero wtedy, kiedy ich szanse na przeżycie będą ocenione jako minimalne, a sam zabieg zostanie przeprowadzony w znieczuleniu ogólnym. Spełnienie postulatu dr. Trouga pozwoliłoby przynajmniej potencjalnemu dawcy organów na podjęcie indywidualnej decyzji, zgodnej z własnym światopoglądem.

 

W Stanach Zjednoczonych istnieje klauzula zakazująca prowadzenia badań mających na celu orzeczenie śmierci mózgowej z powodów religijnych. Jej wprowadzenie wymogły wspólnoty ortodoksyjnych Żydów w stanie New Jersey i Nowy Jork. Oznacza to, że w tych stanach istnieje możliwość zagwarantowania sobie z powodów wyznaniowych prawa do orzeczenia przez lekarzy zgonu na podstawie tradycyjnych kryteriów – trwałego ustania krążenia i oddychania. Warto bowiem przypomnieć, że same badania mające na celu orzeczenie śmierci mózgowej (głównie tzw. „test bezdechu” polegający na odłączeniu pacjenta od respiratora na 10 minut) mogą doprowadzić do zgonu.

 

Wykład ojca Norkowskiego wywołał duże poruszenie wśród studentów, z sali padało mnóstwo pytań dotyczących chociażby stosunku Kościoła do transplantacji, problemu tożsamości po przeszczepie serca, możliwości zastrzeżenia sobie, że nie chce się być nie tylko dawcą, ale i biorcą, i wiele innych. Oznacza to konieczność podjęcia jak najszerszej debaty publicznej poświęconej rozmaitym aspektom transplantologii – z udziałem świata nauki, Kościoła oraz mediów, ponieważ w tej dziedzinie pojawia się coraz więcej pytań oraz wyników badań rzucających na ten problem zupełnie nowe światło.

 

Agnieszka Żurek

 

Nasza rozmowa z o. dr. Jackiem Norkowskim OP

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie