24 marca 2015

Rozwody? Nauki Boga się nie zmienia!

(Joseph-Marie Vien [Public domain], via Wikimedia Commons)

Nie można nagle zmienić nauki Chrystusa, którą tak pięknie w swoich listach wykładał św. Paweł, tylko dlatego, że kilkudziesięciu biskupów na Zachodzie ma takie pragnienie – mówi dla portalu PCh24.pl ks. Tomasz Stec, kapłan archidiecezji przemyskiej, doktorant bioetyki na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Można chyba śmiało powiedzieć, że rodzina jest instytucją najczęściej dziś atakowaną przez ateistyczną kulturę. Jakie cechy katolickiego małżeństwa są współcześnie najbardziej atakowane?

 

Współczesny świat zdaje się zapominać dziś o jednej podstawowej prawdzie. Mianowicie tej, że od rodziny wszystko zawsze się zaczyna i gdy podważy się jej korzenie, gdy się ją zniszczy, rozsypie się nie tylko chrześcijański system wartości, ale pojawią się nowe problemy socjalne, społeczne, moralne. Dziś najbardziej atakowaną cechą, czy lepiej powiedzieć – przymiotem małżeństwa, jest jego nierozerwalność, z czym oczywiście wiąże się wierność. Kiedyś na rekolekcjach starszy człowiek opowiadał o swojej rodzinie, mówił że nieraz było w niej wiele problemów. Ale, jak zauważył, on jest z pokolenia, w którym gdy coś się psuło, to się to naprawiało. Dziś – mówi – stare wyrzuca się i zastępuje czymś nowym. Myślę, że to jest problem dzisiejszych czasów, ciągłe uciekanie od problemów i brak dojrzałości. Gdy pojawiają się problemy, nie rozwiązujemy ich, tylko „zbieramy swoje zabawki” i z nimi uciekamy do innych miejsc, gdzie pozornie będzie łatwiej i lepiej. Nierozerwalność związku małżeńskiego jest dziś dla wielu nie do podtrzymania, taki obraz promują media, filmy, seriale, którymi na co dzień się karmimy. Myślę, że brak dojrzałości przystępujących do sakramentalnego małżeństwa, brak wytrwałości, chęci dogadania się w tych trudnych momentach małżeńskiego pożycia, nadto to co głosi świat, najbardziej godzi właśnie dziś w ten przymiot katolickiego małżeństwa, którym jest nierozerwalność.

 

Czy nie uważa Ksiądz, że niezwykle szkodliwą pracę wykonują antykatolickie media, które młodym obrzydzają niemal na każdym kroku katolicki ideał życia rodzinnego?

 

Oczywiście. Media mają niestety decydującą rolę nie tylko w sprawach katolickiego małżeństwa. Ukazując katolicką rodzinę jako przeżytek, średniowiecze, tak naprawdę chcą złapać młodych na ich naiwność. Zaproponować chwilową przyjemność. Dramatem ludzi młodych jest dziś często to, że nie przewidują konsekwencji swoich czynów. Najpierw podsyła się młodym pewne propozycje, chwilowe przyjemności, wmawia, że to nic takiego współżycie z napotkaną osobą, zaspokajanie swoich przyjemności. Sprzedaje się im różne środki antykoncepcyjne i wczesnoporonne, a później tych samych ludzi po raz kolejny ograbia się z pieniędzy proponując in vitro. Przecież oczywiste jest, że skutkiem rozchwiania swojego organizmu hormonami, tabletkami i antykoncepcją, będzie bezpłodność.

Uogólniam, ale po to, by pokazać, że to co głosi Kościół, ma sens. Media uczą łatwej komercji, chwilowej przyjemności, a Chrystus stawia wymagania. Młodzi nie lubią, gdy się od nich coś wymaga, stawia się nakazy, nawet gdy ma to dać im kiedyś szczęście. I to wykorzystują media, ukazują katolicki ideał życia jako pełny nakazów i praw. Pomijają jeden szczegół, że to wszystko po to, aby byli naprawdę szczęśliwi i to nie tylko na rok, ale na całe życie.

 

Niestety podczas przygotowań do ubiegłorocznej sesji Synodu ds. Rodziny oraz podczas samego zgromadzenia biskupów część środowisk wewnątrzkościelnych przeprowadziła bezpardonowy atak na wspomnianą wcześniej przez Księdza trwałość i nierozerwalność instytucji małżeństwa. Jak Ksiądz sądzi, skąd pojawiają się takie tendencje wśród części biskupów?

 

Uważam, że to co obserwujemy jest konsekwencją długiej historii Kościoła na Zachodzie. Księża i biskupi nie spadają z kosmosu, oni wychodzą z rodzin i nasiąknięci są kulturą, w której zostali wychowani. Zachód zawsze „przodował” w wolności, często źle pojmowanej. Dziś chce się nam wmówić, że normalność jest nienormalna, a to co jest zgorszeniem, jest podawane jako wartość. Myślę, że żyjąc w takiej mentalności nawet i hierarchowie Kościoła mogą poddać się próbom rozmycia podstawowych pojęć, mogą też poczuć się winnymi dramatów, które ludzie sami sobie zafundowali. Źle się dzieje, gdy chcemy usprawiedliwiać swój grzech czyimś kosztem. Grzech trzeba oddać Bogu i błagać Go o miłosierdzie. Myślę więc, że te tendencje pochodzą właśnie z mentalnego ugruntowania niektórych biskupów w kulturze Zachodu.

 

Czy Kościół ma w ogóle możliwość, instrumenty ku temu, aby zmienić Chrystusowe słowa o nierozerwalności małżeństwa, dopuszczając do Komunii świętej rozwodników pozostających w nowych związkach?

 

Nie. Kościół stoi na straży Prawa Bożego. Broni depozytu wiary, który otrzymał od samego Chrystusa. Nauki Boga się nie zmienia.

 

Podczas Synodu niemal nie został przegłosowany również punkt dotyczący homoseksualistów. Był on napisany niezwykle dwuznacznie, jego zamieszczenie w końcowej wersji mogłoby wiązać się niemal z rewolucją w Kościele.

 

Pamiętajmy, że była to dopiero pierwsza część synodu. My często rozmawiamy o tym tak, jakby było już po nim. Poczekajmy na dalsze obrady synodu, w których trzeba będzie nazwać w końcu grzech grzechem. Wtedy sprawa się nam rozjaśni, także i tutaj. Zauważmy, że synod do tej pory tylko dostrzegał pewne problemy, widział dramat tych ludzi, ale to co wychwyciły i nagłośniły media, to tylko pierwszy etap prac.

 

Kardynał Marx stwierdził w imieniu progresywnej grupy, że uczynili dwa kroki naprzód, po czym jeden krok się cofnęli, ale i tak w dotychczasowym Kościele coś zostało przełamane. Oczywiście przyszłość zna jedynie Pan Bóg. Jak Ksiądz jednak przypuszcza, jakim rezultatem zakończy się październikowy synod? Czy odrzucone w ubiegłym roku punkty – a więc Komunia dla rozwodników i akceptacja dla homoseksualistów – zostaną przez biskupów przyjęte? 

 

Myślę, że synod, któremu przewodniczy Papież, przypomni jeszcze raz naukę znaną nam wszystkim. Zauważmy, że te kwestie, które podejmuje synod, zostały już opisane w Familiaris Consortio. Św. Jan Paweł II określił warunki, jakie muszą spełnić rozwiedzeni, aby przystąpić do sakramentu pokuty i eucharystii. A zatem problem jest już rozwiązany. Katechizm Kościoła Katolickiego też nie przekreśla homoseksualistów, wskazuje im miejsce w Kościele, ale nazywa ich grzech – grzechem.

Nie można nazwać i promować chorych, nienaturalnych zachowań. Trzeba tym ludziom współczuć i pomóc jeśli tego zapragną, ale nie promować ich choroby. Nie można nagle zmienić nauki Chrystusa, którą tak pięknie w swoich listach wykładał św. Paweł, tylko dlatego, że kilkudziesięciu biskupów na zachodzie ma takie pragnienie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że takie działanie mogłoby owocować kolejną schizmą w Kościele. Trzeba nam wszystkim modlić się zatem w tej trudnej sprawie, aby Duch Św., który czuwa nad Kościołem, wskazał drogę skierowaną ku zrozumieniu jeszcze głębszego sensu sakramentalnego małżeństwa i jego nierozerwalności.

 

Piękną postawą podczas synodu i towarzyszącej mu debaty wykazała się większość polskich biskupów na czele z ks. abp. Stanisławem Gądeckim, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. W jaki sposób Kościół w Polsce może pomóc uratować niezmienne nauczanie Ewangelii?

 

Choć wielu ludziom w Polsce i na świecie nie podoba się to, że Kościół w Polsce jest konserwatywny, jak niektórzy powiedzą „ze średniowiecza”, to myślę, że trzeba nam cieszyć się z takiej opinii o nas i o naszych biskupach. To znak, że nie zagubiliśmy sensu Ewangelii. Chrześcijanin ma być solą i światłem dla świata, ma budzić sprzeciw, bo głosi naukę Chrystusa, która nie jest ze świata. Mamy wielu świętych wywodzących się z naszego kraju, którzy byli wierni właśnie tej konserwatywnej nauce Chrystusa, którzy nie szli na ustępstwa i dziś wyniesieni są do chwały ołtarzy. To coś powinno nam mówić. Idziemy dobrą i świętą drogą. Może to jest i zadanie Kościoła w Polsce. Pokazywać świętych naszych czasów, żyć ich radykalizmem ewangelicznym, aby doprowadzić wielu do zbawienia.

 

Co powinni uczynić przed kolejną sesją synodu katolicy, którym leży na sercu dobro Kościoła, zbawienie dusz, oraz niezmienność depozytu wiary? Czy mamy siedzieć z założonymi rękoma?

 

Po pierwsze modlić się o światło Ducha Świętego nad obradującymi. Pamiętajmy, że Bóg ma swoje drogi, prowadzi swój Kościół i to On nawet z jakiegoś zła wyprowadzić potrafi dobro. Trzeba zaufać. Po drugie nie wolno zapominać o tym, co już wspomniałem, że biskupi i księża nie spadają z księżyca. Trzeba dbać o świętość swojego życia i waszych rodzin. Jeśli dobrze wychowacie dzieci, będziecie żyć po Bożemu w pięknych sakramentalnych rodzinach, to będą dobre i święte powołania, które uformowane mądrością i chrześcijańską doktryną, będą wiernie bronić nauki Chrystusa. Po trzecie tam, gdzie możecie, bądźcie światkami zdrowej nauki Chrystusa, nie bójcie się dawać świadectwa swoim życiem. Trzeba każdemu z nas zacząć żyć Ewangelią tam, gdzie się znajdujemy. Być wyrzutem dla świata, powodem do zastanowienia, powodem do stawiania pytań przez tych, którzy na nas patrzą: „kim ten człowiek jest, skąd ma moc do tak pięknego i mądrego życia?”. Wszystko zaczyna się od nas i naszej więzi współpracy z Jezusem Chrystusem.

 

Bóg zapłać za rozmowę!

 

Rozmawiał Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie