Zamiast głosić Ewangelię, ludzie Kościoła dają się wpuszczać w różnorakie rozgrywki polityczne. To tylko powoduje rozdźwięk, pogłębia społeczne podziały. Efektem tego jest też dezorientacja wiernych i utrata zaufania do Kościoła. „Kościół pracuje też na to by ci z wierzących, którzy nie są być może tak w sprawy wiary zaangażowani zupełnie już stracili orientację co jest właściwe i co chrześcijańskie” – pisze Tomasz Rowiński na christianitas.org.
Po pochówku prezydenta Pawła Adamowicza i zakończeniu żałoby narodowej przyszedł czas na podsumowania. Nie można w nich uciec od oceny działań duchowieństwa, także w szerszej perspektywie czasowej. W ocenie Tomasza Rowińskiego, obserwacje z ostatnich dziesięciu lat pozwalają postawić tezę, że „Kościół w Polsce sam się spacyfikował”.
Wesprzyj nas już teraz!
Publicysta przywołuje tu dwa wydarzenia – katastrofę smoleńską oraz zabójstwo prezydenta Adamowicza. Zdaniem Rowińskiego, Kościół w obu tych przypadkach „postanowił schować głowę w piasek, przyjąć postawę niesamodzielności, postawę instytucji, która tylko obsługuje emocje grające w rozmaitych frakcjach niszczących Polskę”.
I tak, wylicza autor, w 2010 roku „Kościół dał scenę do wzruszeń po smoleńskiej katastrofie, pozwolił by krzyż stał się substytutem pomnika, pozwolił się wciągnąć w smoleńską religię, pozwolił by wzruszenia stały się głównym paliwem polityki tamtego czasu”. Zabrakło wskazania właściwej drogi, tego „chrześcijańskiego patriotyzmu”, co dało efekt w postaci wzrostu antagonizmów wśród społeczeństwa.
Obecnie Kościół „dał scenę dla antypisowskich tyrad na pogrzebie uczestnika parad LBGT, któremu odprawiono pogrzeb godny kogoś znakomitszego”, a przecież nie zabrakło gloryfikacji zmarłego ze strony hierarchów, a Kościół „stał się realizatorem oczekiwań, kapelanem uczuć”.
Zdaniem Rowińskiego, Kościół „zamiast głosić w porę czy nie w porę swoje zasady robi wszystko, by w momencie cywilizacyjnych zderzeń jakie na pewno przed nami, co pokazały np. ostatnie lata w Irlandii, nikt się z katolikami, wiernymi chrześcijańskiemu nauczaniu już nie liczył”. I pracuje na to, by ludzie zaangażowani w sprawy wiary „stracili orientację co jest właściwe i co chrześcijańskie”.
Zdaniem publicysty to niebezpieczna droga, bo może zaowocować wzrostem nienawiści do Kościoła. Jedna bowiem frakcja znienawidzi go za „beatyfikację polityka będącego de facto częścią politycznego ruchu homoseksualnego, a druga za Smoleńsk, za nieroztropny nadmiar sympatii wobec cynizmu PiSu. I tak Polska się rozpadnie, nie potrzeba będzie rozbioru, a siły rozkładu same sięgną po leżą na bruku władzę nad naszym krajem” – pisze Rowiński.
Źródło: christianitas.org
MA