17 lutego 2017

16 lutego francuskie Zgromadzenie Narodowe ostatecznie przyjęło ustawę pozwalającą karać za obronę życia w internecie. Teraz twórcy portalów pro-life będą zagrożeni karą do 2 lat więzienia i grzywną w maksymalnej wysokości 30 tys. euro.

 

Minister ds. kobiet Laurence Rossignol twierdzi co prawda, że obrońcy życia mogą wyrażać własne zdanie pod warunkiem, że jasno określą „kim są, co robią i czego chcą”, ale administracyjne zakneblowanie przeciwników aborcji stało się faktem. Jest to kolejny przejaw cenzury i ograniczania prawa do debaty.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Możliwość przeprowadzania aborcji wprowadzono we Francji w 1975 r. jako „mniejsze zło”. Z czasem owo zło stało się „prawem kobiet”, a nawet „prawem fundamentalnym”. Przyjęcie takiej zgubnej filozofii miało jednak dalsze skutki: skoro jest to prawo „fundamentalne”, to należy go „bronić”, a że „nie ma wolności dla wrogów wolności” – jak mawiał Saint Juste – to krytycy tego prawa stają się przestępcami. Tak właśnie powstał zakaz aktywności pro-life w internecie.

 

Aborcja we Francji jest całkowicie legalna do 12. tygodnia ciąży. W późniejszym okresie życia nienarodzonego dziecka można je zabić, jeśli ciąża stanowi poważne zagrożenie trwałego uszczerbku na fizycznym lub psychicznym zdrowiu matki lub jeśli dziecko jest nieuleczalnie chore, tj. cierpi na określone choroby. Rocznie zabija się nad Sekwaną już 220  tys. nienarodzonych dzieci.

 

Lewicowi krytycy ruchów pro-life uważają, że ich działalność wywołuje w kobietach poczucie winy i zabiera im „wolność wyboru”. Stąd pomysł, by zapewnić wyłączność informacyjną dla oficjalnych portali rządowych, choć te aborcję banalizują.

 

Deputowana Frontu Narodowego Marion Marechal-Le Pen zwróciła uwagę na to, że socjalistyczny rząd przypisał sobie prawo do decydowania o tym, które informacje są prawdziwe, a które nie, co nie powinno leżeć w kompetencjach władzy. Dla przykładu na oficjalnej stronie rządowej znalazła się informacja, że „nie istnieją żadne fizyczne lub psychiczne skutki aborcji”, co jest dalekie od stanowiska wielu naukowców i lekarzy.

 

Jeszcze dalej poszło stowarzyszenie Alliance Vita, które postanowiło wystąpić do sądu administracyjnego przeciw „niedokładnym i nieobiektywnym” informacjom na stronach internetowych francuskiego ministerstwa zdrowia. Zdaniem stowarzyszenia to właśnie strony rządowe stosują dezinformację w sprawie aborcji i jej skutków. Alliance Vita zostało założone w 1993 roku przez związaną z chadecją deputowaną Christine Boutin.

 

Do odwołania dołączono nawet filmik wyprodukowany przez ministerstwo, w którym pada pytanie: „Czy istnieją jakieś skutki psychologiczne aborcji?” oraz „naukowa” odpowiedź ginekologa: „nie ma długotrwałych psychologicznych następstw aborcji”. Powołując się na naukowe raporty i opracowania „Alliance Vita” udowadnia, że jest inaczej i zarzuca rządowi, że to właśnie jego strony internetowe wprowadzają kobiety w błąd.

 

Niedokładności na proaborcyjnych stronach ministerstwa zdrowia jest zresztą więcej. Skierowanie całej ustawy do oceny Rady Konstytucyjnej zapowiadają też deputowani Partii Republikanie.

 

Bogdan Dobosz

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 100 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram