15 października 2019

Syria znów płonie. Kurdowie zmuszeni do sojuszu z Baszarem al-Asadem i Putinem

(fot. Kremlin.ru [CC BY 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/4.0)])

Dowodzone przez USA międzynarodowe samoloty koalicyjne obrały za cel konwój sił syryjskich prezydenta Baszara al-Asada. Wojsko próbowało przedostać się do kontrolowanego przez Kurdów Manbij, zgodnie z umową, jaką zawarły obie siły.

 

W niedzielę Kurdowie przyznali, że zawarli porozumienie z rządami Rosji i Syrii, aby przekazać Manbij i Kobane pod władzę prezydenta Baszar al-Asada w zamian za ochronę ludności kurdyjskiej w północnej i wschodniej części Syrii przed ofensywą turecką.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) stwierdziło w oświadczeniu, że samoloty koalicyjne przeprowadziły nalot na konwój sił reżimu Asada w pobliżu miasta Resafa. Również rząd syryjski potwierdził w komunikacie prasowym, że koalicja nie pozwala im wejść do Manbij.

Syryjskie siły rządowe miały być rozmieszczone wzdłuż granicy z Turcją, by odeprzeć atak wojsk tureckich.

 

Niezwykła umowa między Kurdami, Syrią i Rosją – głównym sojusznikiem Syrii – została zawarta cztery dni po tym, jak siły tureckie ruszyły przeciwko Kurdom w północnej Syrii po wycofaniu się prawie wszystkich Amerykanów.

 

 „Aby zapobiec temu atakowi i go zablokować, osiągnięto porozumienie z rządem syryjskim – którego obowiązkiem jest ochrona granic i suwerenności Syrii – by armia syryjska mogła wjechać i rozlokować się wzdłuż granicy syryjsko-tureckiej” – brzmi kurdyjskie oświadczenie.

 

Kurdowie jeszcze w niedzielę zakładali, że wojskom Asada uda się rozlokować wzdłuż granicy w ciągu dwóch dni. Syryjscy Kurdowie twierdzą, że czują się całkowicie porzuceni przez Stany Zjednoczone. Wierzą też, że większość świata arabskiego i Rada Bezpieczeństwa ONZ ich ignorują.

– Musieliśmy znaleźć rozwiązanie. Teraz widzicie, co się z nami dzieje. Inni nie chcą nas wspierać – ubolewał w niedzielę minister obrony kurdyjskiego miasta Kobane, Ismat Sheikh Hassan. – Ponownie nie powinniśmy nikomu ufać. Powinniśmy polegać na sobie. Każdy Kurd powinien nosić broń i przygotować się – dodał.

 

Hassan wezwał młodych Kurdów do pozostania w swoich domach. Osoby starsze i dzieci mogą odejść, jeśli chcą. Wcześniej w niedzielę prezydent USA Donald Trump powiedział, że USA wycofują wszystkie pozostałe wojska z północnej Syrii.

 

Sekretarz obrony Mark Esper ogłosił, że nastąpi „celowe wycofanie” 1000 żołnierzy USA z północnej Syrii. – Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby powstrzymać Turcję od tego rażącego zachowania – deklarował.

 

– Zniechęcaliśmy Turcję, aby nie przeprowadzała tej operacji – przekonywał. Dodał, że Ankara nie chciała słuchać Ameryki i „wpędziła” Waszyngton „w okropną sytuację.” Esper dodał jednak, że Stany Zjednoczone „nie godziły się, by walczyć z Turcją, wieloletnim sojusznikiem w imieniu Kurdów”.

 

Syryjscy Kurdowie tymczasem wzywają Amerykę do wywiązania się z „moralnych zobowiązań” w związku z atakiem Turcji. „Nasi sojusznicy zagwarantowali nam ochronę, jedna nagle i bez ostrzeżenia nas porzucili” – stanowi oświadczenie wydane przez SDF. Prezydent Donald Trump oznajmił, że współpracuje z liderami kongresu, w tym z Demokratami, aby nałożyć „potężne” sankcje ekonomiczne na Turcję za jej ataki transgraniczne.

 

Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel na wspólnej konferencji prasowej ostrzegli Turcję, że ryzykuje wywołaniem „kryzysowej sytuacji humanitarnej”. Nawet przywódca Turków cypryjskich Mustafa Akinci wypowiedział się przeciwko operacji, którą Turcja nazywa „Wiosną pokoju”. „To krew się rozlewa, a nie woda” – napisał na Facebooku.

 

Trump broni decyzji o wycofaniu się z Syrii, mówiąc, że ci, którzy chcą zaangażowania sił amerykańskich, popierają „niekończące się wojny”. „Ci, którzy przez pomyłkę wciągnęli nas w wojny na Bliskim Wschodzie, wciąż pchają nas do walki” – napisał na Twitterze. „Nie mają pojęcia, jak złą decyzję podjęli” – dodał.

 

Wraz z ofiarami cywilnymi powiększa się liczba – pilnowanych do tej pory przez Kurdów – zbiegłych dżihadystów ISIS, których nie udało się wcześniej deportować do Europy. Kurdyjscy urzędnicy twierdzą, że setki ludzi już uciekło, wraz z rodzinami, które przebywały w obozie dla przesiedleńców.

Starsi plemion arabskich w Kurdystanie ogłosili ogólną mobilizację. Liczą, że uda się pozyskać 50 tys. bojowników. Według ONZ i organizacji pozarządowych dziesiątki tysięcy kurdyjskich uchodźców nękanych przez tureckie naloty oraz ostrzał artyleryjski ucieka ze swoich przygranicznych miast.

 

Prezydent Turcji Erdogan otwarcie deklaruje, że operacja ma doprowadzić do zmiany demograficznej przy granicy z Turcją. Chce w północno-wschodniej części Syrii osiedlić arabskich uchodźców.

Obecnie na terenie kontrolowanym przez Kurdów utrzymuje się równowaga demograficzna między Arabami  a Kurdami. Istnieje ryzyko, że rywalizacja etniczna i nienawiść doprowadzi do zaostrzenia konfliktu, ponieważ obie społeczności będą musiały wybierać między Turkami a Kurdami.

Trump wielokrotnie podkreślał, że nie chce brać udziału w wojnach na Bliskim Wschodzie, które mają przede wszystkim charakter plemienny.

 

Kurdowie, co prawda zawsze byli sceptyczni wobec sojuszu z USA, ale wierzyli, że nie mają innej opcji. Nie spodziewali się – jak sami przyznają – że zostaną porzuceni całkowicie i nagle.

Ankara uznaje bojówki kurdyjskie za terrorystów związanych z turecką Partią Pracujących Kurdystanu, która od kilkudziesięciu lat przeprowadza zamachy na terenie Turcji. Stany Zjednoczone współpracowały z Kurdami w walce przeciwko ISIS, ponieważ byli jednymi z najskuteczniejszych bojowników podczas operacji  na  lądzie.

 

Sprawa syryjskich Kurdów rozwścieczyła Republikanów jak żadna inna podczas prezydentury Donalda Trumpa. Kiedy w grudniu prezydent powiedział, że wycofa wszystkie wojska z Syrii, republikanie wyrazili niezadowolenie, a Senat przyjął poprawkę, ostrzegającą przed wycofaniem sił amerykańskich głosami 68 przeciw 23. Trump ostatecznie zrezygnował z planu.

 

W ostatnich dniach amerykański przywódca próbował zdystansować się od działań Turcji. W czwartek podniósł możliwość pośredniczenia w zawieszeniu broni między Turcją a Kurdami. „Możemy mediować. Mam nadzieję, że możemy mediować” – powiedział dziennikarzom w Białym Domu.

 

Jego administracja również starała się zmienić narrację. Starszy urzędnik Departamentu Stanu wskazywał, że Ameryka „dała Turcji bardzo jasne czerwone światło”. Szef Pentagonu, Mark T. Esper przekonywał, że USA starały się powstrzymać operację turecką i wcale „nie porzuciły Kurdów”.

Kongresmeni przygotowali projekt ustawy dotyczącej nałożenia potężnych sankcji na Turcję, ale nie został on uwzględniony w wytycznych, którymi będzie zajmował się Senat w tym tygodniu.

 

Kurdowie to czwarta co do wielkości grupa etniczna na Bliskim Wschodzie. Zamieszkują kilka państw, głównie: Turcję, Irak, Syrię, Iran i Armenię. Po I wojnie światowej i upadku Imperium Osmańskiego wielu Kurdów naciskało na utworzenie państwa kurdyjskiego, a we wczesnych traktatach zapowiedziano powołanie Kurdystanu. Od czasu kiedy region został ostatecznie włączony do sąsiednich państw, państwo Kurdów nigdy nie powstało. Od tamtej pory Kurdowie bezskutecznie podejmowali próby stworzenia własnego państwa.

 

Turcja postrzega rosnącą potęgę sił kurdyjskich wzdłuż swojej południowej granicy jako zagrożenie bezpieczeństwa, a lider Turcji Erdogan od lat zapowiadał plany interwencji wojskowej w północnej Syrii, gdzie swoją enklawę mają Kurdowie. Ankara oskarżała syryjskich i irackich Kurdów o pomoc udzielaną marksistowskiej partii PKK (Partii Pracujących Kurdystanu), która od lat 80. przeprowadza zamachy, próbując wywalczyć sobie autonomię i oderwać południową cześć Turcji. Zarówno Turcja, jak i Stany Zjednoczone uważają PKK za organizację terrorystyczną.

 

Działająca od 2004 r. po drugiej stronie granicy w Syrii milicja Kurdyjskie Powszechne Jednostki Ochrony (YPG) dąży do utworzenia autonomicznego państwa dla Kurdów. YPG stanowi człon Syryjskich Sił Demokratycznych, które były sprzymierzone z USA w walce z Państwem Islamskim. Jej oddziały, w tym także milicja złożona z kobiet bojowniczek, poniosły największe ofiary i okazały się najskuteczniejszymi bojówkami w walce z ISIS.

 

W szeregach kurdyjskich walczy także wielu amerykańskich i europejskich ochotników. Jej członkowie są jednak głęboko powiązani z PKK, chociaż przywódcy YPG twierdzą, że zerwali te związki. Na początku wojny domowej w Syrii YPG odniosła sukces, ustanawiając enklawę Rojava na północy kraju.

 

Członkowie milicji YPG ostatecznie połączyli się z innymi grupami regionalnymi, tworząc siły SDF, które odegrały kluczową rolę w pokonaniu ISIS, odbierając im znaczne połacie kraju i wypędzając bojowników z ostatniego przyczółku w Syrii na początku tego roku.

 

Ponieważ potęga SDF rosła coraz bardziej, prezydent Turcji niepokoił się, zapowiadając, że przeprowadzi ofensywę w Syrii, by „oczyścić teren przygraniczny z ekstremistów”.

 

Źródło: al.-monitor.com / thehill.com / counterpunch.org / basnews.com / shafaaq.com / nytimes.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram