16 września 2019

„The Atlantic”: USA zamierzają zrobić „coś wielkiego” w sprawie Hongkongu

(Protesty w Hongkongu (zdjęcie ilustracyjne). Wpcpey/commons.wikimedia.org)

Magazyn „The Atlantic sugeruje, że Ameryka może zrobić „coś wielkiego” w związku z protestami w Hongkongu, zwłaszcza, że demonstranci okazują dużą sympatię wobec „wartości amerykańskich”.

 

Trwające już od kilku miesięcy intensywne protesty w Hongkongu wobec zapędów Chin kontynentalnych, chcących całkowicie podporządkować sobie miasto, wkroczyły w nową fazę. Demonstracje odbywają się wbrew zakazowi policji, a podczas wielotysięcznych zgromadzeń manifestacyjnie są niesione amerykańskie flagi.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Co więcej, demonstranci wprost apelują do Stanów Zjednoczonych o pomoc. W zeszły weekend dziesiątki tysięcy protestujących maszerowały w pobliżu konsulatu USA, śpiewając hymn amerykański i niosąc transparenty zachęcające prezydenta Donalda Trumpa do „wyzwolenia Hongkongu”. Apelowano by, Kongres uchwalił ustawę o prawach człowieka i demokracji w Hongkongu, która miałaby zapewnić ze strony USA dalsze środki obrony wolności i autonomii terytorium.

 

W obliczu rozproszonego podejścia Trumpa do fermentu w Hongkongu, który nie jest traktowany jako kwestia o najwyższym priorytecie dla jego administracji, działacze pokładają nadzieję w nowej regulacji. Republikański senator Marco Rubio, jeden ze sponsorów senackiego projektu ustawy w sprawie praw człowieka i demokracji w Hongkongu, ma nadzieję, że  USA dotrzymają obietnicy i nie zostawią demonstrantów. Wskazuje on, że dla protestujących Ameryka nadal jest silnym „symbolem demokracji i wolności” na całym świecie.

 

W zeszłym tygodniu policja w Hongkongu ogłosiła, że ​​aresztowała prawie 1400 osób w wieku od 12. do 76. lat, które brały udział w wiecach. Wiosenne demonstracje wybuchły w związku z projektem prawa ekstradycyjnego, zezwalającego na odsyłanie podejrzanych osób o różne przestępstwa do Chin kontynentalnych, gdzie mogłyby być sądzone wedle prawa chińskiego. W trakcie demonstracji kwestionowano także rządy Carrie Lam, mianowanej przez Pekin dyrektor generalnej Hongkongu. Lam, by uspokoić sytuację zobowiązała się wycofać projekt kontrowersyjnej ustawy. Mimo to wiece dalej się odbywają. 

 

Senator Rubio oczekuje, że ustawa o prawach człowieka i demokracji w Hongkongu z łatwością przejdzie w Kongresie i zostanie podpisana przez prezydenta. Ustawodawstwo, które ma poparcie w Senacie i Izbie Reprezentantów, pojawiło się jako główny środek, za pomocą którego rząd USA ma zamiar powstrzymać Chiny od przeprowadzenia represji podobnych do tych na Placu Tiananmen wobec pokojowych demonstrantów, chcących zachowania specjalnego statusu miasta.

 

Do tej pory przywódca większości senackiej Mitch McConnell – rodzina jego żony prowadzi rozległe interesy w Chinach – nie poparł projektu specjalnego ustawodawstwa. Projekt wymaga od sekretarza stanu corocznego przedstawiania raportu w  Kongresie na temat tego, czy Hongkong, który ma własny system imigracyjny, sądowy i walutowy, jest wystarczająco autonomiczny, by USA mogły traktować relacje z tym miastem w sposób uprzywilejowany w zakresie handlu. Warto zauważyć, że w trakcie obecnej wojny handlowej z Chinami, Hongkong jest wolny od nowych amerykańskich taryf.

 

Projekt  senacki umożliwiłby także nałożenie przez USA sankcji na urzędników chińskich lub Hongkongu, jeśliby uznano, że podważają autonomię Hongkongu lub naruszają prawa człowieka. Teoretycznie, ustawa zapewniłaby Stanom Zjednoczonym wiele możliwości reagowania, by wpłynąć na chińskie zachowanie, ale w praktyce trudno byłoby ją wyegzekwować – komentuje magazyn „The Atlantic”.

 

Pismo wyjaśnia, że amerykańska machina legislacyjna porusza się w wolniejszym tempie niż protesty w Hongkongu, które grożą jakąś erupcją za kilka tygodni, gdy Chiny będą obchodzić 70. rocznicę powstania komunistycznego państwa. Zdaniem senatora Rubio, ustawa najwcześniej mogłaby być przyjęta w połowie października br., kiedy kongresmeni powrócą z przerwy. Amerykanin, chociaż wskazuje, że tempo byłoby dość szybkie, jak na Kongres, to jednak istnieje obawa, iż władze Chin i Hongkongu mogą w międzyczasie podjąć dowolną liczbę działań, w tym środki o zasięgu mniejszym niż zakrojone na szeroką skalę działania wojskowe, takie jak np. ogłoszenie stanu wyjątkowego. Nie jest jasne, jak zareagowałyby wówczas Stany Zjednoczone. Istnieje również wyraźna szansa, że Waszyngton może wybrać inną drogę reakcji np. sankcje.

 

Rubio zapewnił, że osobiście rozmawiał z Trumpem o projekcie ustawy w sprawie demokracji i praw człowieka, i nie spotkał się z oporem. „Biały Dom wskazał, że go podpisze” – zauważył. Jednak konsul generalny Trumpa w Hongkongu i Makao przypomina, że Hongkong jest kwestią „drugiego poziomu” w administracji związaną głównie z handlem z Chinami i reagowaniem na zagrożenia nuklearne ze strony  Korei Północnej oraz Iranu. Trump wspominając o Hongkongu zwracał uwagę na kwestie handlowe. Amerykański przywódca zaznaczył, że stłumienie protestów zagroziłoby rozmowom handlowym i argumentował, że właśnie to zagrożenie jak dotąd powstrzymywało Pekin przed agresywnym działaniem.

 

Czasami Trump występował po stronie Chin, na przykład kiedy opisywał demonstracje jako „zamieszki”. Czasami mówił, że popiera wolność Hongkongu. Częściej sugerował, by chiński przywódca Xi Jinping, spotkał się z demonstrantami.  Projekt ustawy w  sprawie demokracji i praw człowieka w Hongkongu jest popierany przez cześć prawodawców azjatyckiego miasta. Niedawno odwiedzili oni Waszyngton, by lobbować za jego przyjęciem, czym rozgniewali urzędników w Pekinie i pro-establishmentowo nastawionych mieszkańców Hongkongu.

 

Nadzór Chin nad Hongkongiem przyjął „poważne odchylenie od pierwotnego zamiaru „jednego kraju, dwóch systemów” – komentował Dennis Kwok, członek miejskiej Rady Legislacyjnej, odnosząc się do ram działania Hongkongu od 1997 r., gdy terytorium zostało przekazane Chinom. W sierpniu Kwok i inni prawodawcy z Hongkongu udali się na spotkanie z amerykańskimi odpowiednikami w Montanie. Otrzymali zapewnienie, że Kongres jest po ich stronie.

 

Inny prawodawca, James To był w Waszyngtonie w maju. Spotkał się m.in. z Speaker Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i sekretarzem stanu Mike’em Pompeo, a w zeszłym miesiącu wrócił do Stanów Zjednoczonych z Kwokiem. Obaj przekonywali kongresmenów, że „ludzie w Hongkongu znajdują się w bardzo niebezpiecznej sytuacji”.

  

Tymczasem rządzącą Hongkongiem Lam ostrzegła kongresmenów, by nie byli „interesariuszem” w sprawach Hongkongu. Mieszkańcom miasta zaś poleciła, by nie lobbowali za ustawodawstwem w sprawie demokracji i praw człowieka w Hongkongu. Urzędnicy w Pekinie mówią z kolei o „o ukrytym wtrącaniu się USA”, domagając się, by Stany Zjednoczone nie zachęcały protestujących do „lekkomyślności” i „upiększania brutalnych przestępstw jako walki o prawa człowieka i wolność”.

 

Kwok przypomina, że „Hongkong działa, ponieważ jest miastem międzynarodowym. – To znaczy – mówi – że każdy, a zwłaszcza kraje zachodnie, mają interes w Hongkongu. Zdaniem senatora Rubio, Chińska Partia Komunistyczna uważa Hongkong za „linię frontu walki z zachodnimi liberalnymi demokracjami” i Stany Zjednoczone – według niego – muszą skonfrontować się z „autorytarnym modelem” promowanym przez Chiny, jeśli chcą uniknąć stania się „wyspą otoczoną przez państwa, które porzuciły demokratyczny porządek”.

 

Rubio mówił o „czerwonej linii” w Hongkongu. Według niego, USA powinny zareagować, gdyby doszło do gwałtownego stłumienia protestów przez chińskie siły lub Hongkong utracił autonomię.

 

Źródło: theatlantuc.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram