31 sierpnia 2018

Niemcy w Trójmorzu? Nie przeszkodzili w budowie, to rozbiją od wewnątrz

(fot.Emmanuele Contini/NurPhoto via ZUMA Press)

Warto przypomnieć, czym jest projekt Trójmorza, i jakie skutki przyniosłaby jego realizacja. Godziłaby ona w trzy żywotne interesy Niemiec. Po pierwsze: podważałaby i to być może w sposób trwały niemiecką hegemonię w Europie. Po drugie: blokowałaby program budowy IV Rzeszy, w który Niemcy już tyle zainwestowały. Po trzecie wreszcie: stwarzałaby krajom Europy Środkowo-Wschodniej szansę uwolnienia się od ograniczeń narzuconym im przez niemiecki projekt Mitteleuropa – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl Stanisław Michalkiewicz.

 

Czym jest obecnie Unia Europejska?

Wesprzyj nas już teraz!

Wyjaśniła to już dawno pani Margaret Thatcher pełniąca przez 11 lat urząd premiera Wielkiej Brytanii, czyli państwa, które nie jest kibicem czy też obserwatorem, ale konstruktorem polityki europejskiej i światowej. Niejednokrotnie podkreślała ona, że Unia Europejska to tak naprawdę pseudonim niemieckiej hegemonii w Europie. Patrząc na politykę prowadzoną przez tzw. Wspólnotę Europejską widać wyraźnie, że to określenie było i jest najbardziej odpowiednim określeniem tej organizacji.

 

Dlaczego?

Ponieważ Niemcy mimo że przeżywają rozmaite paroksyzmy są jednocześnie państwem poważnym i mają ambicje kierowania Europą, która ma ogromny wpływ na to, co się dzieje na świecie. Można więc powiedzieć, że ambicją Berlina jest sterowanie polityką światową.

 

To się objawiło już w XIX wieku, kiedy kanclerz Bismarck utworzył Cesarstwo Niemieckie pod egidą króla pruskiego, co świadczyło o narodzinach niemieckich teorii imperialnych. Dzisiaj widzimy wyraźnie, że nic w tej kwestii się nie zmieniło poza metodami realizacji.

 

W momencie, kiedy USA przeżywają kryzys przywództwa, co widać bardzo wyraźnie, ponieważ prezydent Trump, którego współpracownicy wykazali się wyjątkowym brakiem dyskrecji, coraz więcej energii i czasu musi poświęcać na ratowanie własnej skóry i w związku z tym nie ma głowy do tego, żeby jeszcze zajmować się Europą. Dlatego też Niemcy bardzo się zaktywizowały, o czym świadczą przynajmniej cztery kwestie.

 

Pierwszą jest wizyta prezydenta Putina w Berlinie oznaczająca powrót, czy też ostentacyjny zwrot Niemiec w kierunku linii nakreślonej przez kanclerza Bismarcka. Przypomnę, że chodziło o realizację „starego jak świat” planu, w którym to Niemcy zarządzają Europą w porozumieniu z Rosją, czyli de facto „nawrócenia się” na linię kanclerza Bismarcka i powrót do strategicznego partnerstwo niemiecko-rosyjskie, które to zacieśniło się pod wpływem krytyki ze strony Stanów Zjednoczonych.

 

Drugą jest wypowiedź francuskiego prezydenta Macrona, który kilka dni temu stwierdził, że Europa powinna oprzeć swoje bezpieczeństwo na własnych siłach, co było jednoznaczną krytyką NATO i zadeklarowaniem, że Pakt Północnoatlantycki jest bezużyteczny. W tej sytuacji pozostaje nam tylko czekać na powrót i „drugie życie” sprawy europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO, co oznaczałoby ostateczne wyprowadzenie Bundeswehry spoza amerykańskiej kurateli.

 

Trzecia sprawa to niemiecki wniosek o dopuszczenie Berlina na wrześniową konferencję państw Trójmorza w charakterze partnera. Widać wyraźnie, że Niemcy potraktowały projekt Trójmorza niezwykle poważnie i chcą trzymać „rękę na pulsie”, żeby w odpowiednim momencie rozsadzać go od wewnątrz.

 

Wreszcie czwarta sprawa, to prowadzenie i inspirowanie w Polsce politycznej wojny, która w tej chwili wkracza w fazę anarchizacji państwa, co ma doprowadzić w naszym nieszczęśliwym kraju do politycznego przesilenia.

 

Dlaczego żaden z europejskich dygnitarzy nie interweniuje i nie próbuję przeciwdziałać niemieckiej hegemonii?

Odpowiedź jest bardzo prosta: wszystkie kraje UE siedzą w niemieckiej kieszeni. Niemcy są płatnikiem netto UE i razem z Francją mają decydujący głos w sprawie brukselskiego budżetu. Przywołany już przeze mnie prezydent Macron powiedział wprost, że Polska i Węgry nie będą brane pod uwagę przy układaniu budżetu na lata 2020-2027. Czymże to było, jeśli nie jasną sugestią, żeby „nie podskakiwać”? Nie dziwmy się więc, że europejscy, a zwłaszcza polscy dygnitarze nie ośmielają się pisnąć nawet słowem na ten temat.

 

Warto również przypomnieć, że w roku 2003, kiedy to w Polsce odbyło się referendum w sprawie anschlussu do UE, to takie rozwiązanie poparły wszystkie siły polityczne, zarówno obóz „zdrady i zaprzaństwa” jak i obóz „płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm”. Jest to drugi powód tak demonstracyjnego milczenia i świadczy o jakości naszych dygnitarzy, którzy z wielu powodów, najdelikatniej mówiąc, zaniedbują polskie interesy państwowe.

 

Czy tutaj właśnie należy doszukiwać się zgody Polski na przystąpienie Niemiec do konferencji państw Trójmorza?

Proszę zwrócić uwagę, że niemiecki wniosek w tej sprawie poparła póki co jedynie Polska ustami prezydenta Dudy. Przypominam, że prezydent Duda w lipcu ubiegłego roku odbył 45-minutową rozmowę telefoniczną z kanclerz Merkel, po której bardzo się zaktywizował politycznie, zaczął wetować ustawy sądowe etc. Myślę, że skutki tej rozmowy trwają do dziś i to właśnie jest jeden z nich.

 

A może doszło do jakiego „politycznego dealu” między Polską a Niemcami, co sugerują  niektórzy „niepokorni dziennikarze” sympatyzujący z obozem „dobrej zmiany”?

Nie było żadnego dealu!

 

Warto przypomnieć, czym jest projekt Trójmorza, i jakie skutki przyniosłaby jego realizacja. Godziłaby ona w trzy żywotne interesy Niemiec. Po pierwsze: podważałaby i to być może w sposób trwały niemiecką hegemonię w Europie. Po drugie: blokowałaby program budowy IV Rzeszy, w który Niemcy już tyle zainwestowały. Po trzecie wreszcie: stwarzałaby krajom Europy Środkowo-Wschodniej szansę uwolnienia się od ograniczeń narzuconym im przez niemiecki projekt Mitteleuropa. W związku z tym Niemcy zrobią wszystko, aby nie dopuścić do realizacji koncepcji Trójmorza, a jednym ze sposobów jest rozsadzenie go od środka. Indiańskie przysłowie mówi: „Jak nie możesz ich pokonać, to przyłącz się do nich!”.

 

I to właśnie robią Niemcy – z jednej strony starają się doprowadzić do przesilenia politycznego w Polsce i zainstalowania tu takiej ekipy, która wycofałaby Polskę z projektu Trójmorza, ponieważ nie ma on sensu bez udziału Warszawy. Z drugiej zaś – na wypadek gdyby pierwsza opcja nie została zrealizowana – chce jeszcze „włożyć nogę w drzwi” i rozłożyć go od środka.

 

Gdzie powinniśmy szukać niemieckiej niechęci dla idei państw narodowych?

W roku 2000 ówczesny kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder na spotkaniu w Gnieźnie z przywódcami państw Europy powiedział, że UE będzie zwalczała agresywne nacjonalizmy. Mniejsza o to, czym jest agresywny nacjonalizm – bo o tym decyduje Bruksela, ale bardzo prawdopodobna jest taka interpretacja tej deklaracji kanclerza Schroedera, że nacjonalizm jednego państwa, czyli Niemiec, będzie zwalczał nacjonalizm państw słabszych i głupszych i właśnie z tym mamy do czynienia.

 

W dodatku Niemcy w tej kwestii bardzo ściśle współpracują z Żydami, którzy sami organizują się nawet w krajach swojego osiedlenia, już nie mówiąc o Izraelu, który przyjął swoje własne „ustawy norymberskie”. Proszę zwrócić uwagę: w Polsce przez lata istniała organizacja o nazwie Unia Studentów Żydowskich. Nie studentów-liberałów, nie studentów-konserwatystów, nie studentów-socjalistów, tylko właśnie „studentów żydowskich”, ponieważ organizowała się ona na zasadzie narodowej. To samo jeśli chodzi np. o Lożę Zakonu Synów Przymierza i wiele innych organizacji.

 

Żydzi sami organizują się na zasadzie narodowej, żeby nie powiedzieć szowinistycznej, ale zwalczają nacjonalizmy narodów, w których się osiedlili. Niemcy widzą, że przynosi to zamierzone efekty, więc bardzo ściśle w tej sprawie z Żydami współpracują.

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie