17 września 2012

Polityka Obamy wobec świata arabskiego poniosła klęskę

(fot. REUTERS/Jim Young)

Charles Krauthammer, konserwatywny publicysta amerykański, zdobywca nagrody Pulitzera podkreślił, że „to co obserwujemy na ekranach telewizyjnych (zamieszki po anty-muzułmańskim filmie), to porażka polityki prezydenta Obamy wobec świata muzułmańskiego”.


Publicysta zauważył, że jak na ironię ponowne wrzenie w świecie arabskim – tym razem wymierzone w USA – wybuchło w Kairze, w tym samym miejscu, gdzie swoje pierwsze przemówienie o potrzebie wzajemnego poszanowania wygłosił Barack Obama. Zdobywca nagrody Pulitzera zauważa jednak, że o ile USA przepraszały i mówiły o szacunku, to z pewnością tego szacunku nie ma ze strony muzułmanów. Dodał także, że za tak bardzo krytykowanych rządów Busha nie doszło do podpalenia ambasady USA w Kairze. Teraz zaś jest inaczej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

 – Oto czego jesteśmy świadkami obecnie: rozwój rządów Al-Kaidy w Libii, upadek naszych stosunków z Egiptem, zamieszki w Jemenie, ataki na naszą ambasadę w Tunezji. Całe to nasze przesłanie, że chcemy być kochani i szanowani, nasze przeprosiny (…) przyniosły efekty jakie widzimy. To skutki odstąpienia i braku zaufania do naszych własnych zasad – stwierdził Krauthammer.

 

Obama podkreślał, że poprawa stosunków między Zachodem a światem islamu jest jednym z najważniejszych celów jego prezydentury. Tydzień po wprowadzeniu się do Białego Domu w styczniu 2009 r. mówił telewizji al-Arabija, oglądanej w prawie wszystkich państwach islamskich: „Chcę powiedzieć światu muzułmańskiemu, że Ameryka nie jest waszym wrogiem. Popełnialiśmy czasem pomyłki, nie byliśmy doskonali. Ale jeśli się spojrzy na historię, to Ameryka nie była potęgą kolonialną. Taki sam poziom szacunku i partnerstwa z muzułmanami jak 20, 30 lat temu jest możliwy i dziś”. Zapytany o al-Kaidę, Obama mówił, że „ich ideologia zbankrutowała”.

Amerykański prezydent wygłosił potem jeszcze dwa ważne orędzia do świata islamu – w Kairze i w tureckim parlamencie. W pierwszym z nich, w czerwcu 2009 r., podkreślał, że „Ameryka nie prowadzi i nigdy nie będzie prowadzić wojny z islamem. Nieugięcie będziemy jednak zwalczać agresywnych ekstremistów, którzy stanowią zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Nie zgadzamy się bowiem na to, na co nie zgadzają się wyznawcy wszelkich religii, czyli na zabijanie niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Moim najważniejszym obowiązkiem jako prezydenta USA jest ochrona rodaków. Ameryka i islam nie wykluczają się i nie muszą ze sobą rywalizować. Przeciwnie, częściowo się one pokrywają i wyznają wspólne wartości – sprawiedliwość, postęp, tolerancję i godność przyrodzoną każdemu człowiekowi”.

 

Wielu prawicowych analityków, w tym Daniel Greenfield ma za złe amerykańskiemu prezydentowi to, że gdy przybył do Kairu, aby powiedzieć muzułmańskiemu światu, że Ameryka nie chce walczyć, w gruncie rzeczy oświadczył, że Ameryka jest słaba. Greenfield stwierdził, że Obama potępił jednostronną wojnę, ale nie przyszło mu do głowy, że tym samym zachęcił muzułmanów do zdwojonego wysiłku, by mogli tę wojnę zakończyć zwycięsko.

 

Islamiści nie byliby sobą, gdyby postąpili inaczej. Dodatkowo uświadomili sobie, że Amerykanie będą się układać z tymi, którzy przejmą władzę.

 

Prezydent Obama przyczynił się do upadku Mubaraka i wielu innych regionalnych sojuszników w świecie arabskim. Ostatnie ataki w Kairze i Benghazi – zdaniem Greenfielda są ostrzeżeniem dla USA, że nie mogą tak po prostu wycofać się z rywalizacji z islamistami. Porównał on tę rywalizację do wyścigów konnych. USA albo będą silnym, albo martwym koniem.

 

 

Źródło: Fox, Washington Post, Gateston Institute, AS.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 148 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram