27 września 2012

Chiny – Japonia – Tajwan: spór z historią w tle

(Uotsuri, jedna z wysp będących przedmiotem obecnego konfliktu.Fot.Kyodo/MAXPPP/Forum)

Obecne napięcia na linii Pekin – Tokio – Tajpej związane z sporem o wyspy Senkaku (w chińskiej nomenklaturze:  Diaouyutai) przyciągają uwagę ekspertów i mediów praktycznie na całym świecie. W dobie kryzysu gospodarczego wzrost napięcia pomiędzy drugą i trzecią gospodarką świata jest nie tylko znakomitym newsem medialnym, ale też realnym problemem w relacjach międzynarodowych.

 

Wesprzyj nas już teraz!

Te kilka niezamieszkanych wysepek o łącznej powierzchni nieco ponad 5,5 km2 generuje napięcie pomiędzy dwoma najważniejszymi graczami w regionie – czyli Japonią i Chinami. Nie można również zapominać o Tajwanie, który także rości sobie prawa do tych wysp. Najczęściej twierdzi się, że przyczyny sporu tkwią w tym, iż w pobliżu tych wysp znajdują się bogate łowiska, prawdopodobnie znaczące zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego, a w ich pobliżu przebiega ważny szlak żeglugowy. Ponadto, zbliża się termin wyborów. Ma dojść do przetasowań na szczytach władzy Komunistycznej Partii Chin, a Japończycy udadzą się do urn, aby demokratycznie wyłonić swych reprezentantów. W obu tych krajach można zauważyć wzrost tendencji nacjonalistycznych, co powoduje, że rządzący w nich politycy chcą zaprezentować się jako twardzi obrońcy interesu narodowego. Do tego dochodzą względy prestiżowe, ważne nie tylko jako element polityki, ale dodatkowo zakorzenione w tamtejszej kulturze. Jednakże warto podkreślić, że konflikt ten ma również jeszcze jedną płaszczyznę. Jest nią trudna historia relacji chińsko-japońskich.

Wiek XIX przyniósł Azji dominację mocarstw kolonialnych, a wzrost znaczenia Europy i Stanów Zjednoczonych boleśnie odczuły także Chiny i Japonia. Chiny poniosły upokarzającą klęskę w dwóch wojnach opiumowych, natomiast Japonia została zmuszona do porzucenia polityki izolacji (przez ponad 250 lat kraj ten był praktycznie zamknięty dla wpływów z zewnątrz) i podpisana niekorzystnych traktatów handlowych z USA i największymi potęgami Europy. O ile Chiny zaczęły pogrążać się w anarchii, to Japonia zapoczątkowała serię reform (znanych jako rewolucja Meiji), które spowodowały, że kraj ten szybko dołączył do grona światowych potęg. Aby utrwalić swoje wpływy w regionie oraz uzyskać dostęp do surowców naturalnych, Japonia zdecydowała się na zbrojną ekspansję. Pierwszą jej ofiarą padły Chiny, które poniosły porażkę w wojnie z Japonią, w latach 1894-1895, tracąc m.in. Tajwan. Wtedy także Japonia zaanektowała Wyspy Senkaku. Było to jednak tylko preludium do dalszych, tragicznych wydarzeń. Początek XX wieku to okres narastającego chaosu w Chinach, skutkujący stłumieniem antyzachodniego powstania bokserów, następnie upadkiem Cesarstwa i dalszym pogłębieniem rozkładu władzy centralnej. Dopiero działania partii Kuomintang na czele z Czang Kai-szekiem spowodowały, że stopniowo rząd centralny podporządkował sobie lokalnych watażków i wszelakiej maści sobiepanów, sprawujących władzę w poszczególnych kawałkach Chin. Problemem natomiast pozostała partia komunistyczna (na czele z Mao Zedongiem), której niedobitki schroniły się w odległych partiach Chin.

Z drugiej strony, Japonia stopniowo umacniała swoją pozycję w Azji. Zwycięstwo w wojnie z carską Rosją (1904-1905) spowodowało, że w jej strefie wpływów znalazła się Korea. Skromny udział w I wojnie światowej przyniósł Japonii znaczne nabytki terytorialne na Pacyfiku, jednakże po wojnie wydawało się, że pierwsze skrzypce w polityce państwa odegrają demokratycznie wybrani cywile. Jednakże wybuch Wielkiego Kryzysu spowodował, że boleśnie dotknięta skutkami światowego załamania gospodarczego Japonia podążyła w kierunku rządów wojskowych, militaryzmu i ekspansji. Już w 1931 roku armia (stacjonująca na kontynencie Armia Kwantuńska), bez zezwolenia cywilnego rządu w Tokio zajęła Mandżurię, tworząc tam marionetkowe państwo Mandżukuo. W międzyczasie w społeczeństwie japońskim zauważalny stał się wzrost nastrojów skrajnie nacjonalistycznych, co sprzyjało umocnieniu militarystycznego kierunku w polityce tego kraju. Erozja władzy cywili spowodowała stopniowe przejęcie kontroli przez wojskowych, a Japonia ostatecznie obrała kierunek zbrojnej ekspansji. W lipcu 1937 roku zaatakowała Chiny, wikłając się w ten sposób w przewlekłą wojnę, trwającą aż do września 1945 roku, czyli do momentu kapitulacji Japonii w Wojnie na Pacyfiku. Wkroczenie Japończyków do Chin przyniosło im początkowo znaczące sukcesy militarne, zajętą m.in. Szanghaj i Nankin. Jednakże wkrótce okazało się, że podbój Chin przerasta możliwości Japończyków i kraj ten najzwyczajniej utknął w Chinach, które były zbyt słabe aby wypchnąć Japończyków z podbitych terenów, ale zbyt duże i ludne, aby ci mogli okupować Państwo Środka.

 

Na zajętych terenach Japończycy prowadzili bezwzględną politykę tłumienia jakiegokolwiek oporu, do tego maksymalnie starali się eksploatować gospodarczo pobite tereny. Wojna chińsko-japońska 1937-1945 jest przykładem nieludzkiego postępowania w stosunku do ludności cywilnej Chin, a symbolem japońskich okrucieństw stała się „masakra w Nankinie”. W grudniu 1937 roku Japończycy wkroczyli do tego miasta, co zapoczątkowało sześciotygodniową orgię zabójstw, gwałtów i rabunków, których ofiarą padli przede wszystkim cywile. Mężczyźni w wieku poborowym zostali celowo (najpewniej na rozkaz dowództwa) zmasakrowani ogniem karabinów maszynowych lub też zakłuci bagnetami. Ponadto, ponad 20 tysięcy kobiet zostało zgwałconych przez żołnierzy. Do tego dochodziły rabunki i mordy dokonywane przez grupy japońskich żołnierzy, często charakteryzujące się niesłychanym okrucieństwem. Zdarzały się przypadki gotowania ludzi w paleniskach pociągów, lub zakopywania Chińczyków żywcem. Jako przykład dehumanizacji można podać swoiste „zawody”  pomiędzy dwoma japońskimi żołnierzami, którzy rywalizowali w ścinaniu głów Chińczyków za pomocą samurajskiego miecza. Katalog tego typu okrucieństw można zresztą wydłużyć.

Ocenia się, że rzeź Nankinu pochłonęła, w zależności od szacunków, od 50 do 300 tysięcy ofiar, co powoduje, że jest to jedna z największych masakr w nowożytnej historii. O ile rzeź w Nankinie stała się głośna głównie za sprawą  kilku Europejczyków i Amerykanów będących jej świadkami, to dramaty rozgrywające się w pozostałej okupowanej części Chin są mało znane. Generalnie, postępowanie Japończyków cechowała taktyka trzech całości: wszystko spalić, wszystko zabić, wszystko zniszczyć, co przełożyło się na ogromną liczbę ofiar tej wojny. Okrucieństwa te popełniano głównie w trakcie pacyfikacji rejonów uznanych za siedliska partyzantki, ale nawet w bardziej spokojnych regionach życie Chińczyków zależało od dobrej woli okupantów.

Dopiero w 1944 roku japońskie dowództwo wydało rozkaz, aby traktować Chińczyków z należytym szacunkiem (chociaż już od 1938 roku część dowódców starała się powstrzymać bardziej brutalne postępowanie swych podwładnych, ze względu na upadek dyscypliny), tyle tylko, że nie mogło to już przywrócić życia ofiarom tej straszliwej wojny. Ocenia się, że w latach 1937-1945 zginęło od 9 do 17 milionów Chińczyków (rozbieżności biorą się najpewniej z faktu, że część ofiar zmarła z głodu i chorób, będących ubocznym skutkiem działań wojennych, dodatkowo obie strony manipulują liczbą ofiar – np. Chiny starają się wyolbrzymić ich liczbę). Do tego dochodzą ofiary narkotyków, ponieważ na terenach okupowanych przez Japonię były one bardzo łatwo dostępne. Nie można zapomnieć o problemie „kobiet pocieszycielek”, czyli Chinek przymuszanych lub rekrutowanych do pracy w domach publicznych, chociaż należy tu przyznać, że proceder ten dotyczył głównie Koreanek.

Zakończenie II wojny światowej przyniosło osądzenie części japońskich zbrodniarzy wojennych, jednakże znaczny odsetek z nich umknął wymiarowi sprawiedliwości. Dotyczyło to także Chin, bowiem generalnie Japończycy nie zostali rozliczeni z krwawych owoców okupacji. Po zwycięstwie komunistów w chińskiej wojnie domowej nacjonaliści, którzy ewakuowali się na Tajwan, nie chcieli zadrażniać stosunków z proamerykańską już wtedy Japonią. Paradoksalnie, komunistyczne Chiny kontynentalne także niezbyt mocno podnosiły temat japońskich zbrodni wojennych. W takiej sytuacji nie powinien dziwić fakt, że i sama Japonia nie kwapiła się do przepraszania za swe zbrodnie. Faktem jest, że japońska historiografia doczekała się rzetelnych opracowań, dotyczących tamtych tragicznych wydarzeń, ale część prac historycznych, jak i podręczników szkolnych zaskakuje opiniami na temat ówczesnych wydarzeń. Można znaleźć tam stwierdzenia wybielające postępowanie Japończyków lub tłumaczące je wieloma okolicznościami łagodzącymi. Przykładowo, można znaleźć opinie, że dramat mieszkańców Nankinu był jedynie incydentem. Poniekąd samo słowo incydent jest często używane przy opisie tamtejszych tragicznych wydarzeń. W takiej atmosferze tragiczne wydarzenia lat 1937-1945 używane są na potrzeby bieżącej polityki.

 

Od momentu „otwarcia” komunistycznych Chin na kapitalistyczny świat nastąpiło utwardzenie chińskiego stanowiska wobec wydarzeń, które miały miejsce w latach opisywanym okresie. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, kiedy Chiny chcą wymóc na Japonii ustępstwa w kwestiach politycznych czy ekonomicznych, lub też postawić ten kraj w niezręcznej sytuacji na arenie międzynarodowej. Przypominanie zbrodni, które nie zostały rozliczone ani potępione przez sprawców jest bardzo wygodnym orężem. Z drugiej strony Japonia przeprasza tylko wtedy, kiedy musi. Japońscy oficjele dosyć niechętnie pochylają się na chińskimi ofiarami II wojny światowej, a przeprosiny są utrzymane w tonie, że za tymi zbrodniami stała „garść militarystów”, z którymi zwykli obywatele nie mieli i nie mają zbyt dużo wspólnego. Jak widać, każda ze stron prowadzi tu własną narrację historyczną i polityczną. Elity polityczne Chin używają historii kiedy chcą uzyskać coś od Tokio, a politycy w Tokio niechętnie deklamują formułę przeprosin, za czym nie idzie jednak głęboka refleksja i chęć realnego zadośćuczynienia za to, co miało miejsce w okresie 1937-1945.

 

Jak wyraźnie widać, przyporządkowanie historii do bieżącej polityki jest rzeczą nagminną, charakterystyczną nie tylko dla Europy. Ten fakt powinien wyraźnie uświadomić polskim elitom politycznym, jak i Polakom, że prowadzenie własnej polityki historycznej nie jest aberracją, ale normalnym elementem współczesnej rzeczywistości politycznej.

Łukasz Stach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie