22 stycznia 2019

Tęcza narodowej zgody. Kościół polski po pogrzebie Adamowicza

(Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM )

Kult wspomnienia, którego zgodność z faktami z każdym dniem staje się mniejsza, może stanowić doskonałe narzędzie do kreowania rzeczywistości. Pod jego naporem mogą ugiąć się kręgosłupy nie tylko politycznych uczestników życia społecznego, lecz również tych, którzy swe istnienie opierać mają na tradycji liczącej nie w setkach, a w tysiącach lat. Wystarczy „tylko”, że podążą ścieżką wskazaną im przez liczne grono doradców, nie bacząc iż wielu z nich z taką samą łatwością dobędzie z trzewi zarówno okrzyk „witaj nasz wybawco”, jak i „na krzyż z nim”.

 

Nienawiść. Ileż to razy słowo to padło w ostatnim czasie. Swoją przeogromną nienawiść do nienawiści wyraziło tak liczne grono polityków, ludzi kultury oraz zastępy tzw. „dobrych ludzi”, iż w zdziwienie wprawia fakt, że na polskim niebie nie zajaśniała na przykład tęcza zgody narodowej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Brzmi niepoważnie?

 

Owszem, ale jak na serio brać pokaźną część tych deklaracji, jeśli wygłaszane były przez osoby niemal zawodowo trudniące się podgrzewaniem atmosfery, a większość tego, co do tej pory słyszeliśmy z ich ust zawierało niezgłębione pokłady jadu połączonego z cynizmem. Opary hipokryzji w których od kilku dni tonie publiczny dyskurs są porażające. Najdobitniej ilustruje ten fakt zestawienie nienawistnych, wymierzonych w polskich katolików i Kościół deklaracji artykułowanych przez lewicowo-liberalnych polityków i ich medialnych tub z ich obecnością na uroczystościach pogrzebowych zorganizowanych przez „kler”. Casus poseł Joanny Scheuring-Wielgus stanowi tego najbardziej wyrazisty przykład.

 

Arcyciekawą ilustracją innego zjawiska, które można określić mianem „dobra i zła nienawiści” pozostanie fakt, iż wystawiający bluźnierczy spektakl „Klątwa” warszawski Teatr Powszechny zdecydował się – po śmierci Adamowicza – na jednorazową zmianę w treści przedstawienia. Otóż na fali powszechnych wezwań do „skończenia z nienawiścią”, zamiast monologu o zbiórce pieniędzy na wynajęcie płatnego zabójcy Jarosława Kaczyńskiego, aktorka zapowiedziała minutę ciszy, by uczcić pamięć zamordowanego prezydenta Gdańska. O żadnych zmianach, nawet jednorazowych, we fragmentach szydzących z krzyża, czy z Jana Pawła II mowy nie było… Warto zauważyć, że obrońca tego bluźnierczego spektaklu, były dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego, również zasiadł podczas pogrzebu Adamowicza w ławach gdańskiej katedry.

 

Z pewnością na osobną uwagę zasługuję również spektakl „Jurku wróć”. Kiedy to po kilku dniach zastanawiania się podlanego sporą dawką hamletyzowania, dyrygent WOŚP postanowił jednak pozostać za sterem. Oddech ulgi jaki poniósł się wówczas po miastach i wsiach był tyle zaskakujący, co w równej mierze żenujący.

 

Jednak to nie tylko hipokryzja stanowi dominantę ostatnich dni, z łatwością wypatrzymy również szerzące się objawy głębokiej amnezji. Ulegają jej zarówno politycy, co dziwić może tylko najbardziej naiwnych obserwatorów życia społecznego, ale również, co zaskakuje o wiele bardziej, przedstawiciele duchowieństwa katolickiego.

 

Ci pierwsi, omotani przez wyniki badań opinii publicznej i koncentrujący swe działania na „tu i teraz” z łatwością wypowiadają słowa, których związek z prawdą pozostaje stosunkowo luźny. Dlatego w niepamięć poszły kwaśne miny, jakie wywoływała kandydatura Pawła Adamowicza wśród pośród prominentnych działaczy PO, która to przecież wystawiła przeciwko włodarzowi miasta nad Motławą własnego człowieka. Przypomnijmy: był nim Jarosław Wałęsa, wielokrotnie powtarzający, że liczne podejrzenia o nieuczciwość Adamowicza kompromitują go jako kandydata Platformy. Jednak to przecież „tylko” polityka…

 

Dużo bardziej dojmującym obrazem, który z pewnością pozostanie w sercach wielu na bardzo długo, był ceremoniał kościelny pogrzebu Pawła Adamowicza. I nie chodzi jedynie o wspomnianą już ostentacyjną wręcz obecność polityków znanych z antykatolickich tyrad lub odznaczających się daleko posuniętym sceptycyzmem względem moralnej nauki Kościoła. Niejedno katolickie serce zadrżało przecież już wówczas – czego dowody znajdziemy w wielu wpisach internautów – kiedy zapadła decyzja o pochowaniu prezydenta (uczestnika homo-manifestacji oraz zdeklarowanego zwolennika „prawa do aborcji”) w katedrze gdańskiej, lecz to co działo się podczas samych uroczystości pogrzebowych mogło wprawić je w gwałtowne palpitacje. 

 

Zdając sobie sprawę, że zarzut o popełnienie nadużyć liturgicznych, w dobie modernistycznych eksperymentów dokonywanych rękami duchownych i świeckich na ceremoniach kościelnych a nade wszystko na Mszy Świętej, nie robi już na zbyt wielu wielkiego wrażenia, nie można pominąć milczeniem ich nagromadzenia podczas pogrzebu prezydenta Adamowicza. Warto w tym momencie pochylić się bliżej nad chyba najbardziej „medialnym” gestem, czyli dopuszczeniem do Modlitwy WIERNYCH (w tym momencie abstrahujemy od kwestii rytu w jakim była sprawowana Najświętsza Ofiara) duchownych protestanckich, żyda i muzułmanina – a więc NIEwiernych! Ten ostatni odmówić miał zresztą Al-Fatihę czyli modlitwę stanowiącą podstawę Koranu. „Oto Ciebie czcimy i Ciebie prosimy o pomoc. Prowadź nas drogą prostą, drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami, nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą” – wybrzmiały w bazylice słowa islamskiej modlitwy. Patrząc na transmisję z uroczystości pogrzebowych cisnęło się na usta pytanie: kogo dziś może to jeszcze szokować, kiedy rokrocznie w Kościele katolickim obchodzone są dni judaizmu i islamu, podczas których przechodzą przecież nie takie „numery”. Równie „spektakularną” odsłonę kościelnej części pogrzebu stanowiło rozdawanie Komunii Świętej na rękę.

 

Jakby tego było mało, przemawiający podczas Mszy Świętej biskupi mówili o potrzebie skończenia z nienawiścią w życiu publicznym – wpisując się tym samym w absurdalną narrację, według której prezydent Gdańska zginął przez poglądy polityczne, a nie został zabity przez pospolitego bandziora wykrzykującego wprost do mikrofonu, iż morderstwo jest jego prywatną zemstą.

 

Pośród wielu słów wypowiedzianych o Pawle Adamowiczu w mediach głównego nurtu zabrakło tych, które zasługują na szczególną uwagę – a więc na polityczne decyzje podejmowane przez Pawła Adamowicza. A wśród nich odnajdziemy zarówno zdecydowane wsparcie dla ruchów LGBT jak i seksedukacji. Z pewnością taka droga szukania sobie politycznych przyjaciół mogła podobać się lewicowo-liberalnej machinie polityczno-medialnej, lecz jak to się stało, że po śmierci stała się ona niewidoczna dla ludzi Kościoła? Można w tym momencie pokusić się o stwierdzenie, iż wchodzenie w bliższe alianse z politykami demokratycznej proweniencji niemal zawsze wiąże się z ponoszeniem uszczerbku przez kościół instytucjonalny. Wsłuchiwanie się w głos „tego świata” prowadzi raczej ku zgubie (choć oczywiście mogą ją poprzedzać chwile splendoru i poklasku) niż zbliża ku zbawieniu wiecznemu. Należy wyrazić żal, iż Kościół, który z takim zaangażowaniem broni przecież swoich „praw autorskich” do określenia „katolicki” z taką łatwością szafuje tak ważnymi dla wierzących symbolami. Wszelkie włączanie się przez Kościół w doraźne wojenki, po których kurz szybko opada, sprawia, iż jego autorytet spada. Nieważne są w tym przypadku barwy partyjne, a nawet przekonanie, że „moja racja jest najmojsza” gdyż owinięta jest w narodową flagę… Nie może mieć znaczenia także sentymentalne przekonanie, iż wystarczy to, aby „być dobrym człowiekiem”.

 

Dyrektywa „dobroludzizmu” nijak ma się bowiem do wskazań Dekalogu, choćby najbardziej znany polski youtuber-ewangelizator nie wiadomo jak gorliwie zapewniał, że Paweł Adamowicz jest już na pewno u Boga. Bo niby skąd o tym wie? Czyż nie wykracza nieco poza swoje kompetencje? I czyż nie czyni takim wyzwaniem szkody duszy zmarłego polityka, za którą przecież wciąż należy się modlić?

Już wkrótce kiry żałobne zaczną powoli znikać. Wezwania do zgody znów będą ustępować wojennemu pohukiwaniu. Jedni będą chcieli o sprawie jak najprędzej zapomnieć, inni zechcą kontynuować proces kreowania Pawła Adamowicza na „świeckiego męczennika”, inni skupią się na walce z „mową nienawiści”, wykorzystując gdańską zbrodnię do własnych celów politycznych. Wszystko wróci zatem do względnej „normy”. Tylko polskie duchowieństwo może okazać się tym zaskoczone – uczestnicy pogrzebu Adamowicza (w tym ci którym udzielono Ciała Chrystusa na rękę) z wpiętymi w klapy palt serduszkami nadal będą uznawać wszystkich kapłanów z automatu za pedofili, walczyć z religią w szkołach, wzywać do zabijania nienarodzonych i domagać się radykalnego „rozdziału Kościoła od państwa”.

 

No chyba, że uda się stworzyć taki kościół jak ten widziany podczas pogrzebu Adamowicza – w którym zdeklarowani niewierni występują jako szczególnie wyróżnieni wierni. W którym postanowiono budować „zgodę” narodową, a nie narodowe nawrócenie.

 

Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie