28 listopada 2012

Wielkie świętowanie małego narodu

(Fot. Anna Vilnīte/visulatvijai.lv)

W połowie XVIII wieku Jan August Hylzen pisał, że „Polakom trzeba mówić o Inflantach jako o ziemi nowoodkrytej, o której nawet w salonach literackich Warszawy mają tak niejasne pojęcie, jak o Borneo lub o Sumatrze”. Dziś to samo można powiedzieć o spadkobierczyni Inflant – Łotwie, która mimo tzw. integracji europejskiej wciąż pozostaje krajem nieznanym. Krótkie wycieczki oferowane przez biura podróży ograniczają się tylko do pokazania zabytków Starej Rygi. Nie dają one możliwości poznania ducha narodu. Można go jednak poczuć poza sezonem turystycznym – 18 listopada, w Dniu Proklamowania Republiki Łotewskiej.

 

W listopadzie Łotwa wita przyjezdnych chłodem i szarością. Tym, co jednak od razu przykuło mój wzrok po przybyciu do Rygi były wstążki w barwach narodowych na płaszczach przechodniów. Wielu z nich wpięło je już 11 listopada, czyli w rocznicę pokonania w 1919 roku wojsk niemiecko-rosyjskich pod dowództwem Bermonta-Awałowa. Dzień ten nazywano imieniem legendarnego herosa, bohatera łotewskiego eposu narodowego – Laczplesisa.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Lāčplēša diena” to dzień zadumy – dzień pamięci o bohaterach, którzy oddali swe życie za wolność ojczyzny. Łotysze masowo odwiedzają wtedy cmentarze wojenne, zapalają znicze, śpiewają żołnierskie pieśni. Są to swoiste patriotyczne Zaduszki. Nieco inny charakter ma przypadający tydzień później Dzień Niepodległości. Melancholia ustępuje miejsca radości, zaduma – narodowej dumie.

 

Oficjalne obchody, które zwykle odbywają się rano, nie wyróżniają się specjalnie na tle tego, co można zobaczyć w naszym kraju. Wieńce, kwiaty, przemówienia. Po południu defilada, która gromadzi tysiące Łotyszy. W tym roku, tak jak i w latach poprzednich, nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Przemaszerowało kilkanaście plutonów, przejechało kilka samochodów z działami polowymi, kilka ciężarówek. I to wszystko. Czołgów Łotwa nie posiada (nie licząc jednego, treningowego T-55, zakupionego od Czechów).

 

Nie jest to militarna potęga. Nie posiada też wielowiekowej tradycji politycznej. Mam jednak wrażenie, że jej mieszkańcy mają znacznie mniej kompleksów aniżeli Polacy, których państwowość liczy ponad tysiąc lat! Fakt, że Łotysze w sposób całkowicie swobodny potrafią demonstrować swoją dumę narodową zawsze wzbudzał we mnie podziw i w pewnym sensie również zazdrość. Dość wyrazistym przykładem jest marsz z pochodniami organizowany od dziesięciu lat przez nacjonalistów z „Visu Latvijai!” (Wszystko dla Łotwy). W tym roku zgromadził on 10 tysięcy łotewskich patriotów. Nikt nawet nie próbował go blokować. Nikt nie krzyczał: „faszyzm nie przejdzie”. Nie było żadnych prowokacji, żadnych incydentów.

 

Marsz rozpoczął się koncertem. Na scenie ustawionej w miejskim parku, w pobliżu pomnika przedwojennego premiera i prezydenta Kārlisa Ulmanisa, wystąpiły zespoły folkowe i rockowe. Słuchacze reprezentowali wszystkie generacje – od dzieci w wózkach, po ludzi pamiętających drugą wojnę światową. To, co zwróciło moją szczególną uwagę, to brak jakichkolwiek barw klubowych. O ile w Polsce trzonem ogromnej ilości inicjatyw patriotycznych są kibice, o tyle na Łotwie nie dominuje żadna z grup. Panuje swoista równowaga. Nawet kobiet i mężczyzn jest mniej więcej po równo.

 

Około godziny 18.30 do zebranych przemówił Raivis Dzintars – lider łotewskich nacjonalistów. Wyraził radość z postępującego procesu przywracania łotewskiej świadomości narodowej, co prowadzi do tego, że ludzie po latach okupacji sowieckiej doceniają w końcu „bogactwo odziedziczone po przodkach”. Swoje przemówienie Dzintars zakończył tradycyjnym okrzykiem: Mēs esam latvieši! („Jesteśmy Łotyszami!”). Zgromadzony tłum powtórzył go kilka razy. I zasadniczo był to jedyny okrzyk podczas tego marszu. Nie skandowano żadnych innych haseł. Łotewscy patrioci zapalili pochodnie i ruszyli z pieśnią na ustach ulicami Rygi.

 

Marsz zakończył się na Placu Wolności, gdzie chórzyści z różnych stron Łotwy śpiewali podniosłe pieśni. Punktualnie o 20.00 przemówienie wygłosił nielubiany przez nacjonalistów prezydent Andris Berzinš. Mówił o kryzysie, o dziejowej decyzji, jaką była akcesja do Unii Europejskiej i o tym, że Łotwa „nie leży na obrzeżach, tylko w centrum”. Na końcu zaapelował o odpowiedzialność i cierpliwość. Buczenia w wykonaniu przeciwników politycznych nie było, bo większość uczestników marszu przed wystąpieniem głowy państwa opuściła plac. A zrobili to tak dyskretnie, że nawet nie zauważyłem, kiedy to nastąpiło.

 

Po wysłuchaniu przemówienia udałem się nad brzeg Dźwiny, gdzie o 21.00 odbył się tradycyjny „salut”, czyli pokaz sztucznych ogni. Oglądały go tłumy, które następnie rozlały się po całej Rydze. Rzeka ludzi płynęła ulicami miasta, które zostało imponująco podświetlone w ramach festiwalu światła „Lśniąca Ryga” (Staro Rīga). W tym roku przygotowano aż 72 instalacje. Umieszczono je w różnych częściach łotewskiej stolicy. Wiele z nich zakładało interakcję, jak na przykład teatr cieni, w ramach którego każdy mógł stanąć na scenie i zaprezentować to, co chciał. Wszędzie coś się działo. Ludzie śpiewali, tańczyli. A było ich tak dużo, że można było odnieść wrażenie, iż cała Łotwa wyszła na ulice Rygi, aby świętować 94. urodziny swojego państwa. Atmosfera była podniosła, daleka jednak od patosu. Wyczuwało się autentyczną radość, taką jaką przeżywa się podczas rodzinnych uroczystości.

 

W łotewskim świętowaniu niepodległości jest coś niezwykle pozytywnego. Będąc w Rydze nie zauważyłem żadnych negatywnych emocji, nawet wśród nacjonalistów, którzy zwykle nastawieni są konfrontacyjnie. Można odnieść wrażenie, że tego dnia Łotysze zapominają o swoich troskach i po prostu cieszą się z faktu, że mają swoje państwo. Nikt nie nazywa patriotów „faszystami”, a łotewskości „nienormalnością”. Celebryci nie namawiają do blokowania czegokolwiek ani kogokolwiek. Demonstrowanie dumy narodowej jest czymś zupełnie naturalnym. Wszystko to zaś sprawia, że będąc 18 listopada w stolicy Łotwy mocno czuje się wielkiego ducha tkwiącego w tym małym narodzie.

 

Dawid Hallmann

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie