Szwedzkie władze straciły już ponad pięć lat na bezskuteczną walkę z islamskim ekstremizmem. Przyczyny tych niepowodzeń gazeta „Dagens Nyheter” upatruje m.in. w niekompetencji urzędników, braku koordynacji służb oraz skutecznych działań interwencyjnych.
Nieporozumieniem okazało się powołanie na stanowisko koordynatora ds. walki z ekstremizmem niedoświadczonej socjaldemokratki Mony Sahlin. Trzy lata temu Sahlin odeszła ze stanowiska skazana za poświadczenie nieprawdy o znacznych dochodach swojego ochroniarza, który starał się o kredyt.
Wesprzyj nas już teraz!
Dwie kolejne jej następczynie, znane ze swoich prac naukowych, w praktyce także nie mogły pochwalić się ekspercką wiedzą. Wymownym przykładem braku kompetencji instytucji było wprowadzenie linii telefonicznej, na którą rodziny i znajomi mogli zadzwonić, zaniepokojeni radykalizacją swoich bliskich. Tyle w teorii. Telefon wsparcia okazał się jednak kompletna klapą. Udzielający porad nie mieli dostatecznych kompetencji, by pomóc w przypadku brutalnego ekstremizmu. A problemy techniczne sprawiały, że dzwoniący łączeni byli z… automatyczną sekretarką.
Rezultatów nie przyniósł także projekt zobowiązujący gminy do opracowywania diagnozy i planu działania w sytuacji poważnego zagrożenia ekstremizmem islamskim. Niekompetencja organów (głównie SAPO czyli służb specjalnych) doprowadziła do tego, że wciąż nie wiadomo, jak duży problem stanowi powrót do miast i gmin byłych dżihadystów walczących po stronie ISIS.
W mediach przybywa informacji, że mający szwedzkie obywatelstwo bojownicy ISIS zamierzają wrócić do Szwecji. Choć teoretycznie nie popierają już terrorystów, ani nie zamierzają dalej walczyć, nikt tak naprawdę nie wie, jakim dla Królestwa Szwecji mogą być zagrożeniem.
Źródło: „Dagens Nyheter”
ChS