3 marca 2017

Rynkowa walka o klienta jest rzeczą tak oczywistą jak błękitny kolor nieba w piękny i słoneczny dzień. W sektorze medialnym liczy się w pierwszej kolejności, nie ma co ukrywać, chwytliwy tytuł. Niektóre portale gdzieś jednak zagubiły i zatarły granicę między zrozumiałym przyciąganiem uwagi, a tandetą, kiczem czy nawet oszustwem. Pojawiły się działania niemoralne. Wszystko po to, by sennemu czytelnikowi przewijającemu Facebooka podnieść adrenalinę i skłonić go do… kliknięcia.

 

I tyle wystarczy serwisom bez jasno określonej misji i profilu ideowego. Liczy się wejście na stronę. Wtedy w analizach witryna pnie się w górę, a reklamodawcy walą drzwiami i oknami wspierając wydawcę kolejnymi przelewami. Niestety wiele wskazuje na to, że wyłącznie o to chodzi niektórym twórcom serwisów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Sam tekst, jaki czytelnik otrzymuje po pozytywnym rozstrzygnięciu dylematu o ewentualnym wejściu na dany portal, nie musi być już atrakcyjny. W zasadzie nie musi być go wcale, gdyż zdarzają się w sieci witryny „informacyjne” ograniczające się wyłącznie do tytułu i zdawkowego opisu. Gdy zaś tekst posiada jednak kilka akapitów, to często nie mają one ani polotu, ani pomysłu na siebie, a bywa, że jest po prostu skopiowany z innego miejsca bez oglądania się na prawo własności intelektualnej.

 

Cały ciężar sukcesu lub porażki nowego serwisu, a takich – szczególnie na prawicy, choć nie tylko – pojawia się ostatnio sporo, zależy od tytułu. Tutaj zaś panuje prawdziwa walka o klienta, niemal wolna amerykanka. Wszystko, byle tylko internauta odwiedził witrynę.

 

Mamy więc całą paletę słów albo nieużywanych w codziennym życiu, albo stosowanych w rozmowach niezwykle rzadko. Kto bowiem informując swoich bliskich o jakimś ważnym zdarzeniu zaczyna wywód od zwrotu „paradne”? Lub kto o niemal wszystkim, niezależnie czy faktycznie przełomowym i wciskającym w fotel, lub o po prostu kolejnym, powtarzalnym i wręcz nudnym zdarzeniu mówi „szok”?

 

Gama dostępnych w tytułach wyrażeń jest nieograniczona, byle tylko podkreślić, że czytelnik musi koniecznie kliknąć i poznać szczegóły. Bo niektóre portale robią wszystko, by tytuł mówił odbiorcy jak najmniej i w ten sposób niemal zmusił go do zajrzenia na strony serwisu.

 

W tej materii zdarzają się wręcz manipulacje i zagrania nie fair wobec czytelnika. Niemoralnym jest na przykład takie formułowanie tytułu dotyczącego krwawego i fatalnego wydarzenia w odległym kraju, by czytelnik przed wejściem we właściwy tekst miał wrażenie, że do incydentu doszło w Europie, a może nawet w Polsce. Niezależnie bowiem od tragizmu różnych sytuacji, to co dzieje się w Pakistanie w sposób naturalny interesuje nas mniej od sytuacji w sąsiadujących z nami Niemczech.

 

Jeśli zaś tytuł to wciąż za mało, można zawsze zastosować wybieg dodatkowo podkreślający wagę materiału pisząc „must read” (czyli po polsku: musisz to przeczytać) lub „grzeje” (czyli przekładając to na mniej slangową mowę: temat wywołuje emocje).

 

Wszystko doprawione typowym dla internetu sosem ze zbitkami typu: „zaorał” i „zmasakrował” lub ewentualnie „samozaoranie”. Tego pokroju media nie stronią również od nadużywania majuskuł, by przebić konkurencję pod względem przyciągania wzroku czytelnika, licząc, że internauta uzna wielkie litery za dowód na wagę materiału i, a jakże, kliknie w niego.

 

Nie można mieć pretensji do osób usilnie zabiegających o klienta, szczególnie, że w tym przypadku, jak w przypadku każdej pracy, ktoś być może w ten sposób zarabia na swoje życie i byt rodziny. Istnienie wielu mediów o podobnym (chociaż niekoniecznie sprecyzowanym) profilu ideowym nie ułatwia wyróżnienia się ani utrwalenia w głowach odbiorców marki, zaś jakoś trzeba zachęcić internautę do skorzystania z oferty serwisu.

 

Mimo tego nie można zapominać, że pewne zasady obowiązują każdego, zawsze i wszędzie, a część tytułów łamie podstawowe standardy przyzwoitości, dobrego smaku i języka polskiego. Niektóre zaś niestety należy rozpatrywać nawet w kategorii grzechu, gdyż Pan Bóg na kartach Starego Testamentu wielokrotnie zakazywał posługiwania się fałszem. Ów zakaz Stwórca umieścił także wśród swoich nieomylnych Praw (Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu), co powtórzył Pan Jezus (Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi). Naukę rozwijali Ojcowie i Doktorzy Kościoła oraz święci, a to właśnie świętość jest najważniejszym życiowym celem katolika. Ważniejszym nawet niż tak ukochane przez wielu facebookowe polubienia, kliknięcia i odsłony witryny oraz inne medialne sukcesy. Dlatego należy pewnej grupie redaktorów stanowczo powiedzieć: Nie idźcie tą drogą!

 

Michał Wałach




 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 104 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram