31 grudnia 2013

Kmicic w TVN, czyli hajda na Wołmontowicze!

(Fot. Pawel Sych/Wikimedia)

Jak to możliwe, że TVN w ramówce na Święta Bożego Narodzenia zmieścił film „Potop”? Czyżby lemingi dokonywały wielkiego zwrotu w stronę Sienkiewicza?

 

Proszę nie doszukiwać się złośliwości, gdy piszę o „lemingach” wszak sam dyrektor programowy TVN, Edward Miszczak nazwał swoich widzów właśnie w ten sposób. Znaczy to najpewniej, że klecąc ramówkę i wrzucając do telewizyjnego gara Wojewódzkiego, tańce na lodzie lub parkiecie oraz całą serię innych, tępawych – zaznaczam, iż to dość łagodne określenie – reality show, bierze Miszczak pod uwagę takiego widza, którego nazwał lemingiem. Czyli nowoczesnego, z fałszywym poczuciem awansu społecznego i wyższości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Skoro sam Miszczak ma takie a nie inne mniemanie o odbiorcach stacji w której programowo rządzi i dzieli od lat, to jakim cudem, w pierwszym i drugim dniu Świąt Bożego Narodzenia, zaplątała się na TVN-ie druga część ekranizacji trylogii Henryka Sienkiewicza? Czyżby ktoś za dużo wypił podczas ustalania ramówki i postanowił pozwolić sobie na „pyszny żart”? W końcu „Potop” nie dość, że należy do gatunku filmów historycznych to w dodatku jest „długi i nudny”. Jakby i tego wszystkiego było mało, film jest adaptacją książki niezgodnej z gustem i smakiem samego Ministerstwa Edukacji Narodowej – trylogia przestała być w szkołach lekturą obowiązkową. W końcu to kilka opasłych tomów, język trochę archaiczny, akcja mało efekciarska, a do tego strasznie trąci ksenofobią, bo jak to tak bić lewicowych Szwedów, szukających w Europie domu muzułmanów czy – strach się bać – Ukraińców.

 

A może jednak za daleko idziemy w interpretacjach, snując baśń o wielkiej libacji alkoholowej autorów pomysłu z „Potopem” w TVN-ie? Z drugiej strony przecież, Trylogia w zasadzie wydaje się być dobrą baśnią dla śniącego o bohaterach narodu. Wszak nawet miszczakowski „leming” musi czuć sentyment do Kmicica, co to zadurzył się w dziewczynie, ale nie mógł jej poderwać, bo odrażała ją jego słabość do balangowania. Oleńka trąciła przy tym trochę ciemnogrodem, w końcu Kmicic zjechał na urlop, a na urlopie – jak każdy wie – trzeba popić i zabawić się na tyle ostro, żeby odreagować stres korporacyjnej roboty. Wstecznictwo Oleńki może tłumaczyć jednak stara i zacofana– jakżeby inaczej – ciotka Kulwiecówna. A potem akcja się rozkręca – Kmicic upiera się by jednak poderwać Oleńkę, toteż biega od Kiejdan po Śląsk, byle tylko zrobić jak najlepsze wrażenie. „O! Tak właśnie zrozumieją film Hoffmana nasi kochani widzowie o percepcji sformatowanej przez Kubę Wojewódzkiego i inne nasze ambitne programy!” – mógł pomyśleć Edward Miszczak, po czym chętnie zmieścił film w programie na 25 i 26 grudnia.

 

A co z patriotyzmem, który z kart Sienkiewicza bije jasnym blaskiem? Nic strasznego. Trylogia zawiera bowiem jeden, dość prosty odcień patriotyzmu a ściślej – jedną, specyficzną wrażliwość. Sienkiewiczowscy bohaterowie kochają Ojczyznę miłością płomienną, gotowi są wylewać za nią hektolitry krwi. Oczywiście nic w tym straszliwego gdyby nie fakt, że wrażliwość ta jest bardzo silnie obecna w polskim myśleniu politycznym. XX wiek przyniósł nam zbyt wiele dowodów na to, że chętnie szafujemy naszą krwią (niektórzy chętnie szafowali cudzą) w imię miłości do Ojczyzny.

 

Rzecz jednak nie w tym by krytykować ten rodzaj wrażliwości patriotycznej. Jeśli jest on emocjonalnym elementem myślenia o Polsce, to nie wydaje się niczym niebezpiecznym. Gorzej, jeśli zaczyna dominować.

Inna sprawa, że i główny bohater „Potopu”, choć budzi wielką sympatię i uzasadniony sentyment, ma drugą, bardzo niebezpieczną twarz buchającego emocjami gwałtownika. Mowa o awanturnictwie – przekutym co prawda na bohaterstwo, ale jednak – Kmicica w rodzaju: „każdy sobie pan w naszej Rzeczypospolitej, kto jeno ma szablę w garści i lada jaką partię zebrać potrafi”. Inaczej, niewątpliwie poetycko i lapidarnie, oddał Kmicicową postawę Jacek Kaczmarski przyśpiewując: „hej kto szlachta za Kmicicem! Hajda na Wołmontowicze”.

 

Sienkiewicz, jak wiadomo, pisał trylogię „ku pokrzepieniu serc”. Krzepi oddanie dla sprawy bohaterów „Ogniem i Mieczem”, „Potopu”, czy „Pana Wołodyjowskiego”. Wydaje się jednak, że promowanie takich postaw mieści się w głowie także i tych, którzy najchętniej pogrzebaliby w dębowej trumnie państwo narodowe i na dobre rozkręcili koło zamachowe nowej ideologii końca granic i historii. Dla nich Sienkiewicz przetworzony przez Hoffmana to wybitny, ale równocześnie wygodny antagonista – świetne pióro dające modelowe wręcz opisy postaw Polaków, chwytających w porywie serca za szablę, nim w ogóle zdążą pomyśleć czy akurat złapać za nią warto.

 

Łatwiej jest dyskutować z Sienkiewiczem niż z chłodną analizą. Łatwiej obśmiać łobuzerskiego Kmicica, który pije na umór, prowadzi się – pisząc delikatnie – nie najlepiej, rzuca się z ogniem i mieczem na swoich pobratymców, a później – dalejże! – swoją kawalerską fantazję i prywatę kładzie u stóp pysznego Radziwiłła. A wszystko – jak nieco naiwnie wykłada nam Sienkiewicz – z miłości do pięknej dziewczyny.

 

Na sienkiewiczowskich kartach jak złoto błyszczy też Jerzy Michał Wołodyjowski. Ileż warta była jego rycerskość i pierwsza szabla, skoro – z zupełnie niezrozumiałych powodów – wysadził się jak gdyby nigdy nic (słynne: „nic to”) w podolskiej twierdzy. Powód? Nie zdołał jej obronić, a na poddanie zgodzić się nie mógł. Czyż i jego nietrudno wyśmiać tym, którzy zawzięcie starają się udowodnić Polakom, że miłość do Ojczyzny to beznadziejne ofiary, krew, wojna i łzy? Mógł przecież Wołodyjowski oddać niejedną jeszcze zasługę Rzeczypospolitej, gdyby wykazał się rozsądkiem i poddał to, czego nie dało się obronić po to, by stanąć później przeciw wrogowi w boju zwycięskim. Nie wspominając już o zasłudze, jaką oddałby wychowując synów na mężnych rycerzy lub córki na cnotliwe panny. Tymczasem wybrał śmierć na beczce z prochem… wspomniany już Kaczmarski i tę postawę skomentował krótko i dosadnie: „bo umrzeć łatwo, żyć jest trudno”. Czyż nie tak?

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie