12 lipca 2018

„Święty z Anjou”. Rocznica śmierci wandejskiego męczennika

(Jacques Cathelineau (Anne-Louis Girodet de Roussy-Trioson), wikimedia)

Czy prosty woźnica może dowodzić zbrojnym powstaniem? Czy chłop może stanąć na czele sił znanych jako Wielka Armia Katolicka i Królewska? Czy autorytet może wynikać z głębokiej pobożności, a nie siły? Tak, tak i jeszcze raz tak! Dowodzi tego historia „świętego z Anjou”.

 

Jacques Cathelineau zwany jest „świętym z Anjou” chociaż nie został przez Kościół wyniesiony na ołtarze. Przydomek nadali mu ówcześnie żyjący, którzy mieli z nim kontakt – znali jego pobożność. Miejmy jednak nadzieję, że kiedyś Wandejczyk zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy. Wszak żył dla Chrystusa i zginął w obronie Jego Mistycznego Ciała – Kościoła.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z pewnością nikt spośród krewnych i znajomych rodziców Cathelineau nie przewidywał, że życie urodzonego pod koniec lat 50. XVIII wieku Jacquesa potoczy się właśnie w taki sposób. Póki losy jego ojczyzny oraz rodzimego, prowincjonalnego regionu – Wandei – toczyły się względnie spokojnie, bez wątpienia i sam „święty z Anjou” widział kres swoich dni raczej w domowym zaciszu, w towarzystwie rodziny oraz – jako człowiek pobożny – katolickiego kapłana.

 

Wszystko zmieniło się z chwilą, gdy Francja, wraz z wybuchem antykatolickiej rewolucji, weszła w dramatyczny okres swojej historii. W pierwszych miesiącach po roku 1789 prowincjonalna Wandea nie doświadczała jeszcze znanej z Paryża zawieruchy. Antyklerykalna furia nowych, oświeconych panów Francji, w końcu jednak zwróciła swoje ostrze i na tę zachodnią, biedną prowincję, która jednak wyróżniała się na tle kraju wyjątkową pobożnością. To wszak tam na przełomie XVII i XVIII wieku pracował święty Ludwik Maria Grignion de Montfort.

 

Skierowane przeciw Kościołowi (rozumianemu zarówno jako duchowieństwo jak i wierni) ustawodawstwo świeckiej Republiki nie mogło zyskać akceptacji pobożnego narodu. Szczególnie, że dokonując de facto schizmy i powołując licencjonowany, państwowy „Kościół”, Francja odcięła od sakramentów miliony katolików. Czarę goryczy przelało ścięcie na początku roku 1793 króla Ludwika XVI.

 

W chwili wybuchu wandejskiego powstania w obronie wiary i korony 36-letni Cathelineau miał żonę i piątkę dzieci. Nie wybrał jednak stabilnego życia połączonego z duchowym dogorywaniem w laickiej Republice, jakie w końcu dotknęło całą Francję. Bez wahania chwycił za broń, walcząc nie tylko za Kościół i monarchię, ale także za wolność swoich dzieci – by mogły korzystać z sakramentów.

 

Jacques na początku dowodził garstką chłopów. Nastroje w prowincji sprzyjały jednak błyskawicznemu rozwojowi sił znanych dziś jako Wielka Armia Katolicka i Królewska, zaś Cathelineau – mimo braku wojskowego doświadczenia – wybrany został generalissimusem sił rojalistycznych. Cieszył się również prawdziwym autorytetem wynikającym z głębokiej pobożności. O praktykach religijnych nie zapominał również podczas walk toczonych z siłami antykatolickiej Republiki.

 

„Święty z Andegawenii” doskonale wykorzystał dany mu czas – krótki czas – by zapisać się złotymi zgłoskami w historii Kościoła i Francji. 29 czerwca roku 1793, podczas szturmu, odniósł rany, w wyniku których zmarł 14 lipca. Odszedł jednak tak, jak mógł sobie to wymarzyć każdy pobożny Francuz – w gronie najbliższych.

 

I chociaż los sprawy, za którą walczył, potoczył się – patrząc z ziemskiej perspektywy – fatalnie, to Cathelineau z pewnością nie żałował, że sprzeciwił się antykatolickiemu reżimowi. Nie mógł stać przecież obojętnie, gdy rewolucyjna banda niszczyła jego ojczyznę i Kościół. A on – chociaż z pochodzenia chłop – reprezentował utracone przez sporą część francuskich elit szlachetne cechy rycerza. Rycerza Chrystusowego.

 

 

Michał Wałach

 

 

Polecamy również film pt. „Śmierć Wandei! Ludobójstwo dumą Francji”

 

   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie