16 sierpnia 2018

Święty władca czuwa nad swoim królestwem

(FOT. RAFAL GUZ / FORUM )

Żyjący tysiąc lat temu święty Stefan był postacią tak niezwykłą, że do dziś inspiruje Węgrów – i to nie tylko katolików, ale również… protestantów, którzy przecież z założenia kult świętych odrzucają. Ktoś powie, że madziarscy kalwini „robią wyjątek” dla swojego króla, „narodowego świętego” – ale może jest dokładnie odwrotnie i to właśnie monarcha-katolik, mimo upływu wieków, ma na nich dobry wpływ?

 

Urodzony pod imieniem Vajk syn księcia Gejzy z Arpadów był w swoich czasach z jednej strony postacią wyjątkową, z drugiej zaś jego czyny upodabniały go do szeregu władców z przełomu wieku X i XI. Wszak nie tylko Stefan Węgierski, ale i nasz Bolesław Chrobry, ruski Włodzimierz „Piękne Słoneczko” czy norweski Olaf Haraldsson dążyli do chrystianizacji swoich państw. Można rzec nawet, że pierwszy król Węgier jest w tym gronie przedstawicielem mainstreamu – przecież wszyscy wymienieni władcy, poza polskim, zostali ogłoszeni świętymi.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Musiało jednak być w Stefanie „to coś”, dzięki czemu do dziś – bardziej niż jego „koledzy po fachu” – inspiruje, a nawet do pewnego stopnia kreuje życie polityczne w ojczyźnie. „Coś” przetrwało turecką okupację rozpoczętą po bitwie pod Mohaczem w roku 1526, przetrwało podział kraju oraz rozwój protestanckiej herezji nad Dunajem w wieku XVI. Przetrwało zawieruchę Wiosny Ludów i rosyjską inwazję zwaną interwencją – powtórzoną zresztą w roku 1944. „To coś” nie zginęło w końcu w wyniku największej krzywdy wyrządzonej Węgrom w historii – traktatu z Trianon, na mocy którego w roku 1920 kraj zamieniono w swoisty kadłub (jeśli bowiem my, Polacy, płaczemy po stracie Kresów Wschodnich, to cóż dopiero Węgrzy, którzy swoje „kresy” stracili na wschodzie, południu i północy!).

 

Duch świętego Stefana był przez te wszystkie wieki obecny w historii naszych bratanków. W pewien sposób został nawet przekuty w rzecz namacalną – Świętą Koronę, swoistą narodową relikwię Węgrów. To właśnie nią miał zostać ukoronowany pierwszy król. I chociaż współczesna nauka uważa, że insygnium powstało po sławetnym wydarzeniu z roku 1001, zaś władca konstytuując królestwo przybrał na skronie inną koronę, to fakt ten nie miał w historii Madziarów większego znaczenia. Podobnie z resztą jak w przypadku naszego szczerbca, który stanowił dla pokoleń Polaków narodową inspirację, choć dziś wiemy, że wcale Chrobry nie wyszczerbił go uderzeniem w Złotą Bramę Kijowa.

 

Szent Korona, symbol królestwa założonego przez Stefana i zwornik państwa zjednoczonego przez pierwszego koronowanego monarchę, pokazuje w pełni, kim dla Węgrów był i jest ów dumny syn domu Arpadów. Wystarczy bowiem spojrzeć na szczyt insygnium, aby dostrzec wieńczący ją złoty krzyż, by pojąć, że święty Stefan to nie tylko polityka, ale i wiara.

 

Wiara, która była gorliwie wprowadzana z polecenia pierwszego króla, ale natrafiała na opór części lokalnej społeczności, zaś w późniejszych wiekach cierpiała z powodu tureckiej okupacji i dekad komunizmu. Chrześcijaństwo na Węgrzech uległo ponadto heretyckiemu trendowi rozbijania Kościoła i pewna część narodu przystała do kalwinizmu.

 

Katolicy w kraju bratanków wiele cierpieli, ale przetrwali. Święta Wiara trwa tam więc niczym krzyż na Świętej Koronie, który – choć przechylony, nie oderwał się od konstrukcji. Ziarno zasiane przez króla Stefana wydało plon i nie sposób nie zauważyć, że sukces chrystianizacji Węgier wynikał z osobistej pobożności zmarłego 980 lat temu monarchy. Władca był wielkim czcicielem Najświętszej Maryi Panny i to Jej opiece powierzył swoje państwo. Z kolei przed śmiercią to Jej Boskiemu Synowi Stefan ofiarował koronę.

 

Pierwszym owocem religijnego życia króla stał się jego syn i niedoszły następca – Emeryk, ogłoszony świętym razem z ojcem oraz węgierskim biskupem-męczennikiem Gelertem, którego pomnik góruje dziś nad Budapesztem. Grono ideowych dzieci gorącego krzewiciela chrześcijaństwa na Węgrzech i niezwykłego czciciela Najświętszej Maryi Panny nie wyczerpało się jednak w XI wieku. Swoimi życiowymi wyborami do tego klubu zapisali się i inni – na czele z prześladowanym przez komunistów prymasem, a dziś Sługą Bożym kardynałem Józsefem Mindszentym oraz węgierskimi politykami pomagającymi Rzeczypospolitej walczyć z bolszewicką nawałą w roku 1920. Nie możemy również zapominać, że to z Węgier – od początku swoich dziejów nazywanych krajem Maryi – przybyli do Polski paulini, opiekuni jasnogórskiego Sanktuarium Królowej Polski.

 

Idea świętego Stefan przetrwała wieki i ciągle trwa, chociaż znajduje nad Dunajem licznych wrogów. Współczesne Węgry są bowiem istną areną walki między dziedzictwem katolickiego króla, a ideologią suflowaną narodowi przez księcia ciemności.

 

Z jednej strony węgierska klasa polityczna odwołuje się do chrześcijaństwa i dziedzictwa pierwszego króla, rządzący w Budapeszcie premier (co ciekawe, protestant) popiera rechrystianizację Europy, tysiące Węgrów uroczyście obchodzi dzień świętego Stefana, stanowiący nad Dunajem dzień wolny od pracy (20 sierpnia), zaś królewska prawica pozostaje jedną z najważniejszych relikwii na Węgrzech, przechowywaną w budapesztańskiej bazylice pod wezwaniem tegoż świętego. Z drugiej jednak strony nad Dunajem obowiązują niekatolickie prawa – legalna jest tam aborcja i homoseksualne związki partnerskie, a współczynnik praktykujących wiarę jest na Węgrzech bardzo niski.

 

Dlatego też musimy gorąco modlić się za bratanków – aby ci z nich, którzy nie przyjęli jeszcze świętej wiary katolickiej porzucili błędy i pozostali naszymi sojusznikami w walce o prawdziwie chrześcijańską Europę, by pomagali nam krzewić kult Maryjny i zwyciężać komunizm. Módlmy się za nich regularnie, a szczególnie 16 sierpnia – gdy Kościół wspomina świętego Stefana, patrona Węgier.

 

Michał Wałach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram