4 października 2012

Święty Franciszek a misje

(Św. Franciszek przed sułtanem, mal. Giotto)

Jam jest herold Króla wielkiego”, powiedział św. Franciszek do zbójców, nie przeczuwając, że krótkim zdaniem określił cały swój późniejszy zawód. Heroldem wielkiego Króla był rzeczywiście św. Franciszek przez całe swe życie. Jak apostołowie, którzy także jako posłowie wielkiego Króla i Mistrza swego poszli w cały świat, tak i Franciszek starał się zawsze głosić naukę Zbawiciela i Jego Ewangelię – chrześcijanom i poganom.

Franciszek z Asyżu stał się naj­sławniejszym misjonarzem czasu wypraw krzyżowych, ojcem nowo­czesnej epoki misyjnej, która z nim się rozpoczyna i aż do dni naszych coraz świetniej się rozwija. Gdy w pamiętny dzień św. Macieja r. 1209 w Porcjunkuli usłyszał słowa Zbawiciela: „Idźcie, nauczajcie: Kró­lestwo niebieskie bliskie jest! Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie czarty! Darmo otrzymaliście, darmo też dajcie! Nie miejcie przy sobie ani złota ani srebra ani pieniędzy, ani sakwy na drogę, ani obuwia ani laski” – przyszło na Niego jakby objawienie z nieba. Uradowany zawołał: „To jest, czego szukam! Tego pragnę z całego serca!” Jako herold Jezusa Chrystusa chciał iść przez kraje, apostolskie wyrzeczenie z apostolską działalnością łącząc, pragnął stać się posłem Ewangelii ludziom religij­nie nieuświadomionym. W dzień Macieja Apostoła 1209 r. urodził się misjonarz Franciszek.

Żeby przy sprawowaniu swego apostolstwa nie napotkać na trud­ności, poszedł z braćmi swoimi do papieża, by wyprosić pozwolenie dla swej działalności misyjnej. Otrzymawszy pozwolenie i błogosławień­stwo papieża, z wielką gorliwością sprawował swój urząd kaznodziej­ski, bo wyposażony był w pełnomocnictwo apostolskie. Niezmordowany był w swej pracy misyjnej. Nadzwyczajne były owoce Jego pracy. Tomasz z Celano daje nam piękny opis jego zbożnej działalności. Gdzie głosił swoje kazania, tam oblicze okolicy całej się zmieniało, nie zostawiając śladów dawniejszego zepsucia. Szlachta, rycerze, klerycy i laicy pragnęli do niego się przyłączyć i być – Jego uczniami.

Wesprzyj nas już teraz!

Franciszkowi misja wśród wiernych nie wystarczała. Do nie­wiernych chciał pójść jako herold wielkiego Króla. Misja wśród pogan nie miała być tylko poboczną działalnością zakonu franciszkańskiego, lecz istotnym zadaniem zakonu. Usilnie pragnął święty Zakonodawca, najpotężniejszy „gorliwiec i zdobywca dusz”, nieść biednym, przeby­wającym w ciemnościach pogaństwa, światło i życie Ewangelii.

Myśl nawracania pogan – zwłaszcza mahometan – za czasów św. Franciszka była bardzo żywotna. Był to okres wypraw krzyżowych. „Bóg tak chce!” – wołały tysiące i szły do boju świętego. Waleczni ry­cerze nie szczędzili swej krwi. Za świętą sprawę szły dzieci na śmierć. Nic dziwnego tedy, że także św. Franciszek zapragnął przyczynić się do wybawienia Ziemi Świętej z rąk niewiernych. Chciał to jednak uczynić na swój sposób. Chciał Saracenów nawrócić.

Kardynał Hugolin wypowiedział Franciszkowi jednak swoje wątpliwości. Św. Franciszek, nie zrażając się niczym, powiedział w du­chu proroczym: „Panie, myślicie, że Bóg nas braci tylko dla tych okolic przysłał? Naprawdę mówię Wam. że Bóg Braci wybrał i posłał na korzyść i dla zbawienia całego świata. I przyjmą ich nie tylko w krajach wiernych, ale także u niewiernych będą przyjęci i zdobędą wiele dusz.” Dla rozszerzenia wiary żyć i umierać, dla św. Ewangelii ponieść śmierć męczeńską, było gorącym pragnieniem Świętego. Tym pragnieniem wiedziony podejmował niebezpieczne podróże misyjne do niewiernych. W r. 1212 wybrał się do Syrii, by nawracać Saracenów. Burze jednak zapędziły okręt do brzegów Dalmacji. W następnym już roku wybiera się do Maroka. aby pozyskać dla wiary sułtana Miramolina. Szedł pieszo do Hiszpanii, po drodze głosząc wszędzie ka­zania. Tym razem jednak znowu choroba zmusiła go do powrotu.

Święty jeszcze nadziei nie utracił. Na kapitule świątecznej ro­ku 1219 wysyła braci do wszystkich znanych mu krajów. Benedykt z Arezzo miał iść do Grecji, brat Idzi i inni do Afryki, inni do Hiszpanii, Francji, Anglii, Holandii, Węgier i Niemiec. Do Maroka wy­słał pierwszych męczenników zakonu, świętych Berarda. Piotra, Adiuta, Ottona, Akursjusza z przełożonym Witalisem na czele, z których później był taki dumny.  Franciszek sam chciał się udać z dwunastu towarzyszami do Syrii i Palestyny. Przybył z braćmi swoimi do Damietty w Egipcie, gdzie wojska chrześcijańskie staczały ciężkie walki z wojskami sułtana Malek el Kamel. Jordan z Giano o tej podróży św. Franciszka pisze: „Nie miało się wydawać, że św. Franciszek chce zażywać spokoju wysyłając swych braci na cierpienia i ofiary dla Chrystusa. Mając duszę rycerską chciał raczej wszystkich na drodze Chrystusowej wyprzedzić. Wysyłając swych synów na niebezpieczną pracę misyjną, on sam, gorejąc miłością do Chrystusa, naraził się na niebezpieczeństwo podróży morskiej, poszedł do niewiernych i udał się do sułtana.

Było to szalone przedsięwzięcie, na które mógł się odwa­żyć tylko człowiek, uważający śmierć męczeńską za wspaniały dar Bo­ży. Sułtan bowiem za każdą głowę chrześcijanina ustalił nagrodę. Lecz łagodność, pokora, zapał wiary i swoboda, z jaką Franciszek wystąpił nie chybiły celu. Sułtan nie odważył się Franciszkowi przeszkodzić, go pojmać. Dopiero, gdy zaczepił mahometańskie błędy, kazał go sułtan z honorami wojskowymi do obozu chrześcijańskiego odprowadzić. Na­wet teraz Franciszek nie mógł zdobyć palmy męczeństwa, której prag­nął, każdą nitką swego serca.

Odtąd Franciszek nie urządzał wypraw misyjnych. Poznał, że nie było to wolą Bożą, by on sam wychodził pomiędzy niewiernych. W ojczyźnie czekały inne zadania. Przy tym zdrowie jego było naru­szone tak, że nie wytrzymałby trudów nowej podróży. Ale o misji wśród pogan nie zapomniał. Przy śmierci swojej pozostawił dzieciom swoim jako najcenniejsze dziedzictwo zawód misyjny, który otrzymał od Nieba i z taką troskliwością w zakonie zaprowadził. W regule na­pisał osobny rozdział dla tych braci, którzy chcą iść pomiędzy Saracenów i innych niewiernych i naznaczył: „Wszyscy z braci, którzy za Bożym natchnieniem chcą iść pomiędzy Saracenów i innych niewier­nych, mają prosić swych ministrów o pozwolenie. Ministrowie zaś niech tym dają swe pozwolenie, których uważają za zdolnych”.

Tak więc Zakon Braci Mniejszych przez Świętego Ojca przy­kład i przykazanie stał się zakonem misyjnym. A Zakon to zadanie, jakie mu św. Zakonodawca nałożył: dusze ratować i zyskać dla Króla wieczności, uważał zawsze za najpiękniejszy obowiązek honorowy, jak historia Zakonu franciszkańskiego na każdej stronicy wykazuje.

 

Źródło: „Szkoła Seraficka” nr 1/1934 (pisownia uwspółcześniona)

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 675 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram