26 grudnia 2015

Świętość rodziny podważona wewnątrz Kościoła

(Edward Solly - Ucieczka świętej rodziny do Egiptu)

Męczeństwo jest realną perspektywą, którą trzeba uwzględniać w kwestii obrony nierozerwalności małżeństwa. Kompetencją Kościoła jest więc męczeństwo także w tej kwestii – mówi dla portalu PCh24.pl ks. dr hab. Janusz Królikowski, profesor UPJPII, wykładowca teologii dogmatycznej. Święto Świętej Rodziny to doskonała okazja, by to sobie uzmysłowić.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Księże Profesorze, w wielu rodzinach – miejmy nadzieję – podczas wieczerzy wigilijnej kilka dni temu doszło do wzajemnego przebaczenia i pojednania. Co zrobić, aby w tej dziedzinie nie sprawdziło się powiedzenie „święta, święta i po świętach”?

Święta przemijają – to oczywiste, ale mają niezastąpione znaczenie duchowe. Ich celem jest odnowienie w nas „współczesności” z Jezusa Chrystusem, by powiedzieć językiem Kierkegaarda. Potrzebujemy ciągle powracania do tego, co istotne. Boże Narodzenie – tajemnica Wcielenia Słowa – przypomina nam, że rzeczywistość ludzka i dziejowa jest miejscem działania Boga oraz udzielania przez człowieka odpowiedzi Bogu. Chrześcijaństwo jest dogłębnie „inkarnacyjne”, to znaczy opiera się na wejściu Boga w ludzki świat i jego sprawy oraz wyraża się za pośrednictwem jego przedłużania w Kościele i w codziennych ludzkich doświadczeniach. Jeśli odnowimy w sobie tę świadomość, że Bóg dotyka nas w świecie i że to wszystko, co ludzkie, jest drogą do Boga, to świętowanie miało sens i jest twórcze. Wtedy każdy dzień będzie przeżywany w duchu Bożego Narodzenia. Nie możemy dać się zwieść często głoszonemu poglądowi, że wiara jest tylko rzeczywistością odnoszącą się do sfery myśli i głębszych odczuć. Jest to także kwestia o zasadniczym znaczeniu dla adekwatnego rozumienia małżeństwa i rodziny. To są miejsca wcielenia Boga i powinny nimi stawać się w coraz pełniejszym sensie.

 

W trakcie ostatniego roku mieliśmy do czynienia z kolejnymi atakami na instytucję rodziny. Niestety, ataki te pochodziły zarówno ze środowisk bezpośrednio wrogich wierze katolickiej, jak również od niektórych członków Kościoła, którzy usiłowali podczas synodu podważyć ustanowioną przez Chrystusa nierozerwalność małżeństwa.

Małżeństwo i rodzina jest przedmiotem nieustannych ataków począwszy od reformacji. Luter pozbawiając  małżeństwo znaczenia religijnego, a tym samym zbawczego, zburzył kościelne, dogłębnie pozytywne spojrzenie na małżeńską więź mężczyzny i kobiety, a tym samym zakwestionował widzenie małżeństwa jako „miejsca soteriologicznego”. Stopniowe rozpowszechnianie się tej zsekularyzowanej wizji doszło do punktu, że w XVIII wieku małżeństwo zostało uznane tylko za zwykły „kontrakt prawny”, który podlega jedynie kompetencji państwa (Wolter). Na początku XIX wieku socjaliści z nurtu utopijnego zaczęli zwalczać małżeństwo jako rzeczywistość należącą do obrazu świata, który już przeminął i musi zostać radykalnie zmieniony. Nawet Marks krytykował taką propozycję, chociaż też widział małżeństwo czysto funkcjonalnie – społeczeństwo potrzebuje dzieci, by trwać. Ideologia marksistowska, zyskująca zaskakująco dużą popularność, oraz jej wprowadzanie w życie doprowadziły do znaczącego osłabienia świadomości pozytywnego znaczenia małżeństwa i rodziny, a z punktu widzenia religijnego gubi się dzisiaj sens soteriologiczny tej podstawowej rzeczywistości ludzkiej. Kultura zachodnia jest przeniknięta dogłębnie tymi tendencjami, które znajdują odzwierciedlenie w wielu dziedzinach życia, a polityce bezwiednie serwują te tendencje w swoich poczynaniach, kształtujących sytuację społeczną i kulturową. Trzeba także mocno powiedzieć, że w pewnych propozycjach, nawet w Polsce, jest także wątek szaleństwa i awanturnictwa obyczajowego. Lewactwo jest chorobą, czego dowodzą symptomy widoczne u jego przedstawicieli.

Wzrastająca liczba rozwodów, rodziny patchworkowe, nieślubne dzieci – kilkadziesiąt lat temu rzadko kiedy to się zdarzało.

Można by do niego dodać jeszcze pewien nurt paralelny, który ogólnie można nazwać libertynizmem. Libertynizm – i jego rozmaite pochodne – jest propozycją życia bez ponoszenia odpowiedzialności. Liczy się tylko przyjemność, a gdy się nudzi – bo każda przyjemność wcześniej czy później się nudzi – to należy dokonać zmiany. Zmiana jest, owszem, źródłem przyjemności, ale tylko na krótko. Brak odpowiedzialności za siebie i za innych – tak widziałbym główny problem dzisiejszej obyczajowości. Ludzie nie liczą się z konsekwencjami swoich decyzji i działań. Bez odpowiedzialności za siebie i za drugiego nie będzie możliwe zbudowanie trwałego małżeństwa i rodziny, a tym samym będą pojawiać się rozmaite zjawiska. Drugi problem moralny, który należy dzisiaj zdemaskować w większym stopniu niż się to na ogół czyni, dotyczy pozytywnego potraktowania trudu, którego domaga się od nas codzienne życie. Nie da się żyć łatwo, prosto i przyjemnie. Przede wszystkim miłość jest trudem. Św. Paweł mówi o „trudzie miłości” (1 Tes 1,2). Nie ma innej drogi do miłości w małżeństwie i rodzinie niż droga trudu. Kto tego nie jest świadomy, ten stworzy problemy sobie i innym. Zresztą, dotyczy to także innych dziedzin ludzkich relacji i sfer działania. Musimy odkryć, że podstawowy kryzys dzisiejszego świata ma charakter etyczny.

 

Czy zdaniem Księdza sporą rolę odegrała w tym nachalna propaganda medialna, działająca również poprzez seriale telewizyjne, zmieniająca mentalność Polaków? Wszak współcześnie wyzwolone starsze panie usiłujące usprawiedliwiać wolne związki swoich dzieci nie są zjawiskiem niespotykanym…

Niestety, propaganda wywiera swój destrukcyjny wpływ. Moim zdaniem jednak większym problemem niż durne filmy jest niemoralne prawodawstwo, kreujące niemoralne postawy. Odwołajmy się do przykładu. Pamiętamy wypowiedzi prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w sprawie ustawy o dopuszczeniu „in vitro” mówił, że nikogo nie zmusza do odwoływania się do tej metody, jeśli nie zgadza się z nią z punktu widzenia moralnego. Prezydent zapomniał o rzeczy zasadniczej; prawo nie zmusza do wyboru zła, ale osłabia wybór dobra. Dlatego Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wprost o zgorszeniu, którego dopuszcza się prawodawca, gdy stanowi niegodziwe prawo. Oczywiście, są także inne sposoby negatywnego wpływania na mentalność, na przykład moda, a za nią odpowiadają rozmaicie celebryci. Jest to szczególnie destrukcyjne u nas w Polsce, gdzie „mit” mody jest szczególnie wpływowy.

 

Najbardziej dotkliwe są jednak ataki na instytucję rodziny z wnętrza Kościoła…

 Niestety. Wierzący, zarówno hierarchowie, jak i świeccy, znajdują się pod naciskiem wskazanych tendencji, które są niezwykle wpływowe. Pojawia się pytanie, czy tradycyjne więzi społeczne, w tym więzi małżeńskie i rodzinne, mają jeszcze sens i należy ich bronić. I tutaj dochodzimy do Święta Świętej Rodziny. Na nowo ukazuje nam ono rodzinę jako miejsce podstawowych więzi międzyludzkich, miejsce rodzącej się przyszłości, miejsce wzajemnego chronienia się i wspierania, a tym samym także jako miejsce dokonującego się zbawienia. Każdy z tych aspektów można by osobno omówić, ale to można sobie z łatwością dopowiedzieć.

 

Jaki był według Księdza Profesora bilans starcia między stroną liberalną a konserwatywną podczas ostatniego synodu?

Jestem generalnie przeciwny widzeniu w Kościele polaryzacji w kluczu: liberalni – konserwatywni. W Kościele jesteśmy albo ewangeliczni, albo nie-ewangeliczni (antyewangeliczni). To jest kryterium oceniania wyrażanych stanowisk. Według mnie w czasie ostatniego synodu pojawiły się pewne tendencje, które bardziej ufają ludzkim propozycjom i środkom niż prawdzie Ewangelii. Jest to niewątpliwie problem, chociaż staram się rozumieć tych biskupów i teologów, którzy – pomijając rzadkie, skrajne wypowiedzi – stawiają trudne pytania. Wielu biskupów, zwłaszcza w Europie zachodniej, zmaga się dzisiaj z trudnościami, które tylko w wyjątkowych sytuacjach i miejscach miały miejsce w przeszłości. Co robić, gdy dwie trzecie małżeństw, a niekiedy jeszcze więcej, w danej wspólnocie jest zranione rozwodem? „Normalne” duszpasterstwo jest tam niemal nieznanym komfortem. Pasterze mają do czynienia tylko ze szczególnymi przypadkami. W takiej sytuacji niezwykle trudno opowiedzieć się za niezmienną prawdą Ewangelii. Śledząc wypowiedzi synodalne dochodzę jednak do wniosku, że dla biskupów był to czas wzajemnego umocnienia się w tej jedynej prawdzie, którą jest Jezus Chrystus. Świadczą o tym choćby ostateczne propozycje synodalne.

 

 

Czy Kościół ma w ogóle kompetencję do podważenia ewangelicznej nauki o nierozerwalności? Czy leży to w gestii Kościoła?

Kościół ma Ewangelię i żywą Tradycję, a papież jest pierwszym i nieomylnym stróżem tych rzeczywistości. Jedyną kompetencją Kościoła jest obrona prawdy Bożej i jej głoszenie, nawet jeśli trzeba za to płacić dużą cenę. W tym miejscu przypomnę tylko, że Kościół posiada także męczenników, którzy oddali życie w obronie nierozerwalności małżeństwa. Są nimi św. Jan Fisher i św. Tomasz Morus, ogłoszony przez św. Jana Pawła II także patronem polityków (czy o tym pamiętają?). Oni głoszą swoją krwią z jakiej rangi prawdą mamy do czynienia w tym przypadku. Przypominają zarazem, że męczeństwo jest realną perspektywą, którą trzeba uwzględniać w kwestii obrony nierozerwalności małżeństwa. Kompetencją Kościoła jest więc męczeństwo także w tej kwestii. To jest w jego gestii!

 

Bóg zapłać za rozmowę!
Rozmawiał Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie