31 października 2021

Święci Pańscy a protestancka nienawiść

31 października „obchodzono” Halloween i 500-lecie Reformacji. Tymczasem zarówno okultyzm jak i protestantyzm stanowią przeciwieństwo katolickiej koncepcji świętości. Pierwszy odwołuje się do mrocznych sił, drugi kwestionuje moralność i pośrednictwo na drodze do Boga. Obchodzona 1 listopada uroczystość Wszystkich Świętych to zaprzeczenie ponurego przesłania neopogaństwa i protestantyzmu. To pochwała przemieniającej miłości Stwórcy do człowieka i człowieka do Stwórcy.

Istotę katolickiego kultu świętych najlepiej wykazać na przykładzie porównania z zaprzeczającą mu protestancką herezją. Odrzucenie możliwości osiągnięcia przez człowieka świętości to wszak skutek protestanckiej „koncepcji usprawiedliwienia”.

O ile bowiem w Kościele przejście ze stanu grzechu do stanu łaski uwalnia człowieka od winy, o tyle według luteranizmu ta ostatnia pozostaje. Człowieka „usprawiedliwionego po protestancku” można zatem porównać do przestępcy objętego amnestią. Usprawiedliwiony pozostaje grzesznikiem, winnym, a w jego duszy nie dokonuje się żadne wewnętrzne przeobrażenie. Iustificatio dokonuje się zatem niejako na zewnątrz człowieka. Zostaje on uznany przez Stwórcę za sprawiedliwego (ze względu na Chrystusa), choć w istocie takim nie jest.

Wesprzyj nas już teraz!

Czym zatem są według protestantów dobre uczynki? Otóż stanowią co najwyżej znak wskazujący na Bożą decyzję o amnestii. Same jednak nie mogą przyczyniać się do zasługiwania na zbawienie, gdyż usprawiedliwienie zewnętrzne pozostawia człowieka w jego grzechu. Jego wolność jest nieuleczalnie skażona i zepsuta. Człowiek już na zawsze pozostaje niezdolny do czynienia dobra.

Mało tego! W doktrynie protestanckiej człowiek jest tak zepsuty, że nawet jego dobre uczynki są nierozłączne z grzechem. Pokazują to tezy Lutra potępione w bulli Exsurge Domine papieża Leona X (1520 rok):

Teza 31 „w każdym dobrym uczynku sprawiedliwy grzeszy“

Teza 32 „dobry uczynek, spełniony w sposób doskonały jest grzechem powszednim“.

Teza 35 „nikt nie może mieć pewności, że nie grzeszy nieustannie w sposób naturalny z racji ukrytej wady pychy“

Teza 36 „po grzechu pierworodnym wolna wola istnieje tylko z nazwy; jak długo czyni to, co w jej mocy, tak długo grzeszy śmiertelnie”.

Skoro więc zbawienie dokonuje się wyłącznie dzięki wierze (bez żadnego znaczenia uczynków), to te okazują się ze zbawczego punktu widzenia zbędne – stosowanie się bowiem do zasad moralnych postrzega się jako niemożliwe, a pośrednictwo kapłanów zostaje odrzucone.

„Istotnie, usprawiedliwienie przez samą wiarę oznacza, że każdy człowiek osiąga zbawienie na mocy swej bezpośredniej relacji z Chrystusem, czyli że każdy urzeczywistnia dzieło własnego usprawiedliwienia niezależnie od jakiegokolwiek pośrednika, za pomocą samej wewnętrznej wiary“ – zauważa ksiądz Jean-Michel Gleize w swej książce o Lutrze. Zmianie i zubożeniu ulega więc koncepcja Kościoła – nie ma w niej już miejsca na pośrednictwo kapłanów ani, tym bardziej, świętych.

 Puste kościoły i puste dusze

System luterański prowadzi do przekonania, że niemoralne postępowanie nie szkodzi zbawieniu. Moralność jest niemożliwa, ponieważ nie istnieje wolność. Jest bezużyteczna, ponieważ sama wiara wystarcza do usprawiedliwienia. Protestanckie odrzucenie świętości oznacza zatem wygnanie jej zarówno z natury ludzkiej, jak i w ogóle ze świata doczesnego.

O ile katolicyzm nie odrzuca nic z tego, co pozostaje dobre w ludzkiej naturze, o tyle protestantyzm uważa ją za całkowicie zepsutą. To samo tyczy się kościołów i świata doczesnego w ogóle. Jeden z czołowych herezjarchów, Jan Kalwin, specjalnie szukał pozbawionych piękna miejsc pod budowę swych zborów, zabraniał też wykorzystywania instrumentów muzycznych. Katolicy postępowali zupełnie odwrotnie.

Protestanci nie poprzestali jednak na budowaniu niepięknych zborów. „Zainteresowali się“ także katolickimi kościołami, usuwając z nich wszystko, co kojarzyło się z kultem świętych. „W żywym doświadczeniu ludzi tamtego czasu niszczenie obrazów stanowiło kluczowy komponent Reformacji. W zamieszkach i awanturach tysiącletni religijny ład został widzialnie i doszczętnie zniszczony” – podkreśla Philip Jenkins (patheos.com). Protestancki ikonoklazm, wywołany nienawiścią wobec kultu świętych (a może samych świętych) oznaczał więc niepowetowane straty dla dziedzictwa kulturowego Zachodu.

Jak zatem zauważa Paweł Lisicki w książce „Luter. Ciemna strona rewolucji“ najbardziej widocznym i namacalnym efektem nowej nauki było wygnanie Boga z doczesności. Sacrum ulotniło się ze świata. To, co zmysłowe, materialne, cielesne, nie mogło już zawierać niczego, co nadprzyrodzone. Radykalny podział na cielesność i duchowość oznaczał, że na tym świecie nie ma do Boga żadnego dostępu za pośrednictwem tego, co widzialne i namacalne. Koniec z relikwiami świętych, nie będzie już słynących łaskami obrazów. W pewnym sensie protestantyzm przemienił więc świat doczesny w piekło na ziemi.

 Bądźcie doskonali…

Protestantyzm swoją doktrynę, a więc i sprzeciw wobec kultu świętych, opiera jakoby na samej Biblii. Ale zasada sola scriptura wykluła się wyłącznie w umyśle Marcina Lutra i była nieobecna u natchnionych autorów. Nawet jednak bazując tylko na Biblii można znaleźć argumenty na poparcie świętych obcowania.

Już bowiem Stary Testament opisuje wstawiennictwo proroka Jeremiasza za lud  (2Mch 15:13-16 por. Dn 3:86). Z kolei podczas wesela w Kanie Galilejskiej, Maryja prosi skutecznie za gospodarzami uczty (J 2,3). Jako pośrednicy w dokonywaniu cudów służyli też Apostołowie (Dz 9:32-42, 20:9-12, 5:12). Ponadto w domu świętego Piotra inni wstawiają się za jego teściową (Łk 4,38). Apokalipsa mówi o harfie i złotych czaszach pełnych „kadzideł, którymi są modlitwy świętych” (Ap 5,8), wspomina także o „wszystkich świętych” (Ap 8,3).

Czy jednak Chrystus nie jest jedynym Pośrednikiem? Owszem, ale Kościół posiada udział w tym pośrednictwie, gdyż stanowi Jego Mistyczne Ciało. Dlatego też Chrystus zapytał Szawła prześladującego chrześcijan „dlaczego Mnie prześladujesz” (Dz 9,4).

Istnienie wspólnoty świętych wiąże się wszak z nieobecną u protestantów koncepcją trzech stanów Kościoła: triumfującego, wojującego i cierpiącego. W pewnym sensie komunią świętych jest wręcz cały Kościół. Dlatego też, jak uczy Katechizm, mówimy o obcowaniu (komunii) świętych po wyznaniu wiary w „święty Kościół powszechny”.

Członkowie Kościoła triumfującego są jednak szczególnie silnie związani z Bogiem i dlatego warto prosić ich o wsparcie. „Ponieważ mieszkańcy nieba, będąc głębiej zjednoczeni z Chrystusem, jeszcze mocniej utwierdzają cały Kościół w świętości, nieustannie wstawiają się za nas u Ojca, ofiarując Mu zasługi, które przez jedynego Pośrednika między Bogiem i ludźmi, Jezusa Chrystusa, zdobyli na ziemi. Ich przeto troska braterska wspomaga wydatnie słabość naszą” (Sobór Watykański II / KKK 956).

Katolicka nauka o obcowaniu świętych stanowi więc triumf zasady wspólnoty. Wspólnoty rozciągającej się poza świat widzialny. Wspólnoty łączącej niebo i ziemię. To nie tylko pociecha dla pozostających na tym świecie, lecz także przykład do naśladowania. Wszak święci wskazują nam Drogę i udowadniają, że Jej przebycie jest możliwe.

Wobec powszechnego zepsucia i degeneracji, przykład świętych pokazuje, że człowiek to jednak coś więcej, niż zwierzę; że jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy. Protestanci twierdzą, że natura ludzka, została nie tylko naruszona przez grzech pierworodny, lecz całkiem zniszczona. Tymczasem wolne od uprzedzeń przyjrzenie się biografii świętych Tomasza, Maksymiliana, Faustyny, Edyty Stein i wielu innych pozwala na odrzucenie tego poglądu.

Co więcej, skoro możliwa jest świętość, to możliwa jest także wolność. Choć dziś część filozofów przeczy istnieniu elementu duchowego w człowieku i wolnej woli, to te sądy „głów pychą nadętych” nie wytrzymują konfrontacji z pozostawionymi nam przez świętych dowodami samozaparcia, zwycięskich walk wewnętrznych a nawet pokonywania biologicznych „konieczności”.

 Błędne rozumienie świętości

O ile protestanci pozbawiają się całkowicie dobrodziejstw płynących z kultu świętych, o tyle wielu katolików niestety postrzega dziś świętość jako nieosiągalny ideał, dostępny jedynie dla nielicznych. To bardzo wygodne twierdzenie – z jednej bowiem strony oddaje szacunek dla świętych, z drugiej jednak pozwala tkwić w przeciętności, zamiast podejmować pracę nad sobą. Tymczasem Kościół jasno uczy, że wezwanie do świętości ma charakter powszechny. Oznacza to, że wezwany jest do niej każdy: zarówno zakonnik i ksiądz, jak i małżonek czy samotny świecki oddany rodzinie i pracy. Świętość ludzi nie oznacza wszak absolutnej bezgrzeszności.

Niemniejszym problemem części dzisiejszych katolików przeszkodą jest postrzeganie świętości na sposób sentymentalny. Święci jawią się jako postaci wesołkowate, dobrotliwe i jakby bezcielesne. Ponadto ich wizerunki przedstawiają ludzi o twarzach emanujących kreskówkową łagodnością. Gdzieżby można ich posądzać o święty gniew, którym nie jeden ze świętych się unosił?

Proces swoistego fałszowania wizerunku świętych najlepiej widać na przykładzie świętego Franciszka. Serafickiego Ojca przedstawia się dziś jako pacyfistę, ekologia i uosobienie łagodności. Tymczasem posiadał on także swoje surowe oblicze. Nie wahał się wszak wiernych upominać, karać a nawet grozić mękami piekielnymi. Jak zauważa Guido Vignelli w książce „Święty Franciszek odkłamany” Franciszek „uciekał przed kompromisem. Nie taił win innych ludzi, lecz bezlitośnie je obnażał; nie znajdował wytłumaczenia, lecz jedynie gorzkie wymówki dla tych, którzy żyli w grzechu (…). Nie bojąc się posądzenia o popadanie w sprzeczność, z całą szczerością głosił prawdę, tak, że nawet ludzi uczonych, znanych, o wysokiej pozycji społecznej, ogarniał w jego obecności zbawienny strach”.

 

Katoliccy święci to więc nie sentymentalni marzyciele, lecz dzielne kobiety i twardzi mężczyźni. To ludzie niewolni od wad, ale rozprawiający się z nimi bezlitośnie. To ludzie, których przykład, wbrew protestanckim herezjom, daje nam ogromną motywację do naprawy własnego postępowania i podejmowania walki duchowej. Do pójścia ich drogą zachęca nas Kościół – i to nie tylko 1 listopada.

Marcin Jendrzejczak

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(23)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram