5 listopada 2015

Świątynia warta intifady

(fot.FLASh90 2015/forum)

Ziemia Święta wciąż nie zna spokoju. Ponownie słyszy odgłosy wystrzałów, wybuchów granatów gazowych, nienawistnych haseł wykrzykiwanych tu od dekad. Jerozolima ponownie pachnie ogniem.


Olbrzymie napięcie wokół Wzgórza Świątynnego utrzymuje się co najmniej od roku 1967, kiedy Izrael zaanektował wschodnią część Jerozolimy wraz z tą częścią starego miasta, w której znajduje się to szczególne miejsce wyznawców judaizmu i islamu. Dla pierwszych Wzgórze jest przede wszystkim miejscem, na którym stały pierwsza, a potem druga Świątynia Jerozolimska, zburzona w I wieku po stłumieniu przez Rzymian żydowskiego powstania. Zgodnie z żydowskimi wierzeniami, jedno z pomieszczeń Świątyni, Sancta sanctorum, w którym przechowywano początkowo Arkę Przymierza, miało być ziemskim domem samego Boga.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Muzułmanie czczą to samo miejsce wierząc, że to do niego miał przybyć Mahomet podczas swojej, opisanej w jednej z koranicznych sur, nocnej wędrówki do Jerozolimy w towarzystwie Anioła Gabriela. Wydarzenie to zostało upamiętnione poprzez wzniesienie na nim budowli znanej pod nazwą Kopuła na Skale, a także meczetu znanego pod nazwą Al-Aksa (z arabskiego: Al-Masğid al-Aqsà – Najdalszy Meczet).

 

Tak się składa, że Kopuła na Skale, Al-Aksa oraz przylegające do nich tereny zajmują dokładnie obszar, na którym kiedyś miały znajdować się Salomonowa, a później Herodowa Świątynia. Co więcej, dowodzi się, że Sancta sanctorum znajduje się dokładnie pod Kopułą na Skale. Jedynym przetrwałym do naszych czasów elementem Herodowej Świątyni jest część zachodniego muru, jaki kiedyś ją okalał, a który przylega bezpośrednio do kompleksu Al-Aksa. Dziś to miejsce znane jest jako „Ściana Płaczu”. Zatem najświętsze ze świętych dla religijnego żydostwa z całego świata miejsce, będące celem niekończącej się liczby pielgrzymek, znajduje się w bezpośredniej bliskości jednego z najważniejszych muzułmańskich meczetów, i to w samym środku arabskiej części starego miasta.

 

Punkt zapalny

Wzgórze Świątynne jest zatem miejscem newralgicznym, wokół którego zgrywane były już kluczowe karty uczestników sporu arabsko-żydowskiego. Za przykład niech posłuży przyczyna wybuchu poprzedniej intifady (2000-2004). Iskrą powodującą eksplozję społecznych nastrojów była wizyta na Wzgórzu ówczesnego premiera Izraela, Ariela Szarona w przededniu obchodów żydowskiego nowego roku (Rosz ha-Szana). Zamieszki, jakie wywiązały się po tym wydarzeniu dały początek konfliktowi zbrojnemu trwającemu z różnym natężeniem przez cztery lata. Kres fali przemocy położyły z jednej strony zapewnienia i działania samego Szarona, który obiecał zatrzymanie procesu kolonizacji ziem zajętych w 1967 r., włączając w to likwidację części już istniejących osiedli. Krótko po wyburzeniu pierwszych z nich premier doznał wylewu (styczeń 2006 r.) i zapadł w śpiączkę, z której nie wybudził się aż do śmierci w styczniu 2014 r.

 

Z drugiej strony, impet arabskich ataków osłabł znacznie po śmierci Jasera Arafata pod koniec 2004 r. Przeprowadzone przez Instytut Radiofizyki Uniwersytetu w Lozannie badania przedmiotów należących do niegdysiejszego szefa OWP wykazały, że były one wystawione na działanie polonu. Śmierć dwóch przywódców, a także, nazwijmy to, okoliczności towarzyszące nie pomogły izraelsko-palestyńskiemu procesowi pokojowemu.

 

Od tamtych wydarzeń upłynęło ponad 10 lat. Nie była to, rzecz jasna, spokojna dekada. Żydzi nie zaprzestali budowy nowych osiedli, palestyńskiego państwa wciąż nie ma. Tylko w zeszłym roku podczas walk w Strefie Gazy życie straciło ponad dwa tysiące Palestyńczyków, zaś dziesięć tysięcy odniosło rany (ponad tysiąc dzieci trwale ucierpiało w wyniku operacji wojskowych). Poległo także pięciu izraelskich cywilów i 66 wojskowych. Wprawdzie przyczyną dla kolejnych erupcji walk nie było Wzgórze Świątynne, jednak konflikt o to miejsce tlił się jednak gdzieś w tle, nigdy nie wygasając do końca.

 

Dom Żydowski rośnie w siłę

W społeczności żydowskiej – tak w Izraelu, jak i w diasporze – kwestia ta jest źródłem ciągłych sporów i dyskusji, także politycznych. Przy tej okazji powstają egzotyczne koalicje środowisk zwalczających się zajadle w każdej innej sytuacji. Zbieżne stanowisko w kwestii Wzgórza Świątynnego prezentuje na przykład duża część środowiska ortodoksyjnych żydów (haredim) oraz przedstawiciele żydowskiej laickiej lewicy, ze szczególnym uwzględnieniem środowisk syjonistycznych. Ortodoksi przekonują, że czas odbudowy Świątyni jeszcze nie nadszedł a ingerencja w ten proces, szczególnie ze strony świeckiego, a więc bezbożnego państwa, czy nawet pojawianie się w miejscu, gdzie dawniej stała Świątynia, jest świętokradztwem. Reprezentanci nurtu laickiego zaś nie chcą wybuchu kolejnego konfliktu w związku z fanaberiami utopistów, pragnących przywrócić do życia Izrael z czasów Dawidowych, włączając w to odbudowę Świątyni. Skrajna ortodoksja części środowisk religijnych styka się tu zatem z postawami syjonistycznych środowisk ateistycznych.

 

Można by zatem powiedzieć, że społeczność żydowska od prawa do lewa nie widzi, z różnych przyczyn, celu w otwieraniu nowego frontu sporu arabsko-żydowskiego. Twierdzenie to byłoby słuszne, gdyby nie fakt pojawienia się na scenie trzeciej grupy społecznej – prezentującej światopogląd będący rodzajem amalgamatu idei syjonistycznej z żydowską religijnością. Owa ideologiczna mieszanka zyskuje na znaczeniu, co widać w poparciu uzyskiwanym przez stronnictwa odwołujące się w swojej ideologii do takiego właśnie elektoratu. Przykładem jest HaBait HaYehudi, czyli Dom Żydowski, rosnąca w siłę partia religijno-nacjonalistyczna (choć inne ugrupowania, nie wyłączając dominującego przez ostatnie lata Likudu także posiadają w swych szeregach członków podzielających podobne opinie). Wchodzi ona w skład obecnego rządu Benjamina Netanjahu, a w obecnym parlamencie zasiada 20 członków tej partii (na 120 miejsc). Uri Ariel, minister rolnictwa delegowany z ramienia tego ugrupowania, wywołał skandal odwiedzając Wzgórze Świątynne. Omal nie doprowadził w ten sposób do zamieszek, i to w przeddzień obchodzonych tego samego dnia przez żydów i muzułmanów dużych świąt.

 

Naturalnie, nie wszyscy wyborcy partii takich jak HaBait HaYehudi popierają odbudowę Świątyni, jednak otwarte i wyraźne poparcie dla takiej idei ze strony jej niektórych członków wcale nie psuje efektu wyborczego ugrupowania. Przeciwnie, systematycznie zwiększa ono swoją obecność w Knesecie.

 

Polityczny koktajl Mołotowa

Tężejąca atmosfera wokół Wzgórza Świątynnego jest dostrzegana po drugiej stronie kordonu, tj. w świecie islamskim. Tym bardziej, że coraz bardziej otwarcie kwestionuje się arabskie czy muzułmańskie prawo do Wzgórza Świątynnego. Podnosi się, że do dziś nie jest do końca jasne, czy rzeczywiście Jerozolima była celem nocnej podróży Mahometa. Koran nie daje w tym względzie jednoznacznej odpowiedzi. Sama tylko argumentacja tego typu podnoszona publicznie powoduje ostrą reakcję ze strony lokalnych i międzynarodowych środowisk muzułmańskich. Zdaje się bowiem ona uprawdopodabniać pogłoski o chęci przejęcia przez żydów kontroli nad Wzgórzem Świątynnym. Dla Palestyńczyków zamieszkujących Wschodnią Jerozolimę kompleks Al-Aksa jest w zasadzie jedynym miejscem w Izraelu, gdzie mają oni decydujący głos, a przynajmniej, gdzie z ich zdaniem trzeba się liczyć. Reakcja na jakiekolwiek działania mogące prowadzić do utraty przez nich kontroli nad kompleksem jest więc podwójnie silna. Aspekt religijny nakłada się na czynnik narodowościowo-etniczny, co zwykle w polityce stanowi przepis na koktajl Mołotowa. W tym przypadku nie jest inaczej. A dla Palestyńczyków Al-Aksa jest mniej więcej tym, czym dla Polaków Częstochowa.

 

Problem Wzgórza Świątynnego i utraconej przed blisko dwoma tysiącami lat Świątyni dotyczy samej kwintesencji dzisiejszego judaizmu, w przeważającej mierze talmudycznego i różniącego się istotnie od judaizmu z czasów Chrystusa. Trudno odmówić racji ks. prof. Waldemarowi Chrostowskiemu, kiedy mówi on i pisze, że wydarzenia z pierwszego wieku  doprowadziły do stworzenia de facto dwóch nowych religii w miejsce dawnego judaizmu. Życie, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa dały początek chrześcijaństwu, zburzenie Świątyni i wypędzenie Żydów z Palestyny po upadku ich powstania doprowadziło do istotnej transformacji ich religii. Transformacja była konieczna, gdyż przestrzeganie szeregu nakazów i zakazów stało się zwyczajnie niemożliwe. W odpowiedzi na nowe okoliczności, w jakich przyszło żyć społeczności żydowskiej, zaprzestano składania ofiar, kasta kapłańska – ściśle związana ze Świątynią – straciła na znaczeniu, a z czasem zastąpiona w swej posłudze została przez rabinów. Wreszcie, co chyba najważniejsze, święte pisma uzupełnione zostały o Talmud, przez pryzmat którego czyta się dziś i rozumie Torę. Talmud powstał w odpowiedzi na obawę żyjącego w diasporze żydostwa przed rozmyciem tradycji judaistycznej, szczególnie w obliczu braku Świątyni i kasty kapłańskiej. Wszystko to było skutkiem zburzenia Świątyni i wypędzenia narodu żydowskiego z ziemi, którą ten uznał za swoją.

 

O jedną wojnę od odbudowy?

Dziś sytuacja jest zgoła inna. Żydzi powrócili na ziemię ofiarowaną im, jak wierzą, przez Boga. Kontrolują tereny leżące wokół Wzgórza Świątynnego od blisko pięćdziesięciu lat. Czas to był dostatecznie długi, aby współistnienie bardzo intensywnych dawek doktryn syjonistycznej i judaistycznej zaowocowało ideą odbudowy Świątyni. Żydzi mają więc w ręku wszystkie narzędzia do tego, by w przyszłości realnie myśleć o odwróceniu konsekwencji stłumienia przez Tytusa Flawiusza Wespazjana powstania żydowskiego blisko dwa tysiące lat temu. Od tamtej pory powrót do Izraela i odbudowa Świątyni były religijnym obowiązkiem i marzeniem żydowskich romantyków. Mrzonką. Dziś odbudowa Izraela jest faktem, ale rekonstrukcja Świątyni wciąż zdaje się być szalonym marzeniem. Być może jednak od realizacji coraz jaśniej stawianego celu dzieli żydów jeszcze tylko jedna zwycięska wojna ze światem islamu? Jakkolwiek wciąż wydaje się to ekstremalnie trudne dziś, to od dwu tysięcy lat żydzi nie byli tak bliscy celu. Czy dla Świątyni zaryzykują eskalację nowej intifady? Muszą to sobie bardzo poważnie przemyśleć, bo dla Arabów ich świątynia z całą pewnością warta będzie wojny.

 

 

Ksawery Jankowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie