24 maja 2012

Święty Filippo Neri, Apostoł Wiecznego Miasta, zapisał się w pamięci mieszkańców Rzymu jako człowiek rozjaśniający ulice i domostwa swym niegasnącym uśmiechem, pokonujący wszelką siłę grzechu i przeciwności radosnym przekonaniem o niewyczerpanym miłosierdziu dobrego Boga. Sposób bycia wesołego apostoła był tak ujmujący, że nawet najbardziej zatwardziali wieloletni grzesznicy i wyniośli władcy tego świata nie zdołali mu się oprzeć. Sprawiał wrażenie człowieka bezwzględnie szczęśliwego niezależnie od okoliczności, w najcięższych doświadczeniach można było być pewnym, iż nie zabraknie w jego sercu iskierki pocieszenia wykrzesanej z pełnym dystansu poczuciem humoru. Jego życie było właściwie niepozorne, a jednak był postacią powszechnie rozpoznawaną w mieście, w którym spełniał swój apostolat. Po części sprawiła to jego barwna i pełna uroku osobowość, ale tajemnica jego sławy i świętości tkwi znacznie głębiej – w życiu ukrytym, jakie pędził jedynie w obliczu najświętszego Boga – był to bowiem sługa Pański, o którym można powiedzieć, iż miał duszę na ramieniu, lecz serce całkowicie zanurzone w ofiarnym ogniu Bożej miłości.

Przyszedł na świat w dobrej, szlacheckiej rodzinie zamieszkałej w sercu Italii – we Florencji. Narodził się na styku dwóch epok – hołdującego Boskiemu porządkowi średniowiecza i humanizmu, w ramach którego pojawiły się postulaty „wyzwolenia” człowieka spod panowania Króla królów i Pana panów. Filippo został osierocony przez matkę i z powodu słabej kondycji finansowej ojca w wieku osiemnastu lat udał się do majątku swego wuja w San Germano nieopodal Monte Cassino, który zlecił mu wykonywanie pewnych prac. Po śmierci zamożnego krewnego młodzieniec został jedynym spadkobiercą jego dóbr. Zdawałoby się, iż perspektywa dostatniego życia i ożenku z panną z dobrego domu jest w zasięgu ręki dziedzica majętności w San Germano. On jednak nie poprzestał na tym prostym szczęściu, dostrzegł bowiem na innych drogach światło swego powołania. Nie zwlekając oddał wszystko, co posiadał, na rzecz ubogich i uwolniwszy się od ziemskich przywiązań, wyruszył do Rzymu.

Znalazł dach nad głową u bogatego szlachcica Gaetano Caccia, który powierzył nowemu domownikowi naukę swych dzieci. Równocześnie Filippo rozpoczął studia teologiczne i filozoficzne. Ulubionym miejscem, w którym Święty szukał wytchnienia dla spokojnej, intymnej rozmowy z Bogiem stały się katakumby Świętego Sebastiana. Odnalazł tam ciszę, w której Pan Bóg najwyraźniej przemawiał do niego wewnętrznymi natchnieniami, tam też przeżył swe pierwsze mistyczne doświadczenia miłości Bożej tak silnej, że aż wypalającej wnętrzności i stawiającej człowieka u progu cierpienia, jakie może znosić serce, nim połączy się z Bogiem w wieczności.

Wesprzyj nas już teraz!

Po kilku latach guwerner i student dochodzi do wniosku, iż modlitwa, której ustawicznie oddawał się z niezrównaną gorliwością, a do tego dzieła miłosierdzia, do których czuł się wezwany, są polem, na którym może lepiej służyć Bogu, niż kontynuując edukację. Przerywa zatem studia i rozpoczyna apostolat wśród ludzi ogołoconych z dóbr duchowych, moralnych i materialnych. W roku 1548 zakłada Bractwo Przenajświętszej Trójcy dla Pielgrzymów i Ozdrowieńców. Chodzi po szpitalach i przytułkach, a w napotkanych żebrakach i w ludziach dotkniętych przez nędzę i grzech zawsze dostrzega wołanie o pomoc samego Pana Jezusa. Poddając się we wszystkim woli Bożej, stara się przede wszystkim spełniać wszelkie powierzane mu przez Opatrzność posługi. W końcu w roku 1551 za poradą kierownika duchowego decyduje się przyjąć święcenia kapłańskie.

Filip Nereusz był przede wszystkim człowiekiem modlitwy i głębokiego zjednoczenia z Bogiem. Często przeżywał stany mistyczne, widziano też jak unosił się w powietrzu podczas modlitwy, gdy wpadał w zachwycenie, a na jego twarzy widniał błogi uśmiech duszy, która na chwilę spoczęła w zaciszu Jezusowego Serca. Don Filippo był człowiekiem niezwykle czułego serca – podczas odprawiania Mszy Świętej, gdy przychodziło do ofertorium i nalewał on do kielicha wino, które zaraz miało przemienić się w Najdroższą Krew Pańską, ręce tak mu drżały ze wzruszenia, iż musiał zapierać się łokciami o ołtarz, by ukończyć ofiarowanie. Miłość Trójcy Przenajświętszej napełniała go ogniem w sposób tak dosłowny, iż pewnego razu podczas zachwycenia poczuł jak serce powiększa mu się tak bardzo, że aż rozpycha kości klatki piersiowej, zadając przy tym niewypowiedziane boleści duchowe i fizyczne. Nadnaturalne powiększenie serca potwierdziła później komisja lekarska powołana do zbadania ciała Świętego.

Był prawdziwą kometą niosącą Boże zmiłowanie i dobrą radę we wszystkich środowiskach XVI-wiecznego Rzymu i okolic. Pojawiał się na dworach książąt, których odrywał od przywiązań do złudnych dóbr tego świata, doradzał samym papieżom, ale tak naprawdę najbardziej umiłował swą codzienną prostą pracę z ludźmi różnych klas, którzy gromadzili się w towarzystwie radosnego nauczyciela. Był wszędzie, gdzie tylko jakaś dusza potrzebowała ożywienia w sakramencie pokuty, a znękane serce szukało pocieszenia. Jeszcze za życia dokonywał cudów, do sprawienia których jego prawdziwie chrześcijańska litość nad cierpiącymi skłaniała wszechmogącego Boga (na przykład wskrzeszając córkę rodziców, którym zmarło po porodzie już trzecie dziecko). Bawił się z dziećmi na ulicach, potem zaś prowadził je do salki przy kościele i przekazywał nauki wiary.

Osobliwością jak na surowe zapatrywania tamtych czasów było to, że don Filippo pozwalał wszystkim, świeckim i duchownym, dobrze urodzonym i bez rodowodu, mówić o Bogu, rozważać, dyskutować, polemizować, a wszystko w atmosferze, w której łączył pożytek duchowy z dobrą zabawą. Bywał on z tego powodu nieraz oskarżany o bycie hersztem jakiejś niezdyscyplinowanej sekty, na jakiś czas miał nawet zakaz spowiadania, ale na szczęście potrafił na posłuchaniu u samej Głowy Kościoła obronić swą dobrą sławę, szarganą przez zawistnych lub nierozumiejących jego szczególnego charyzmatu.

W roku 1551 Święty powołał do życia nieformalną kongregację zwaną oratorium (późniejszy zakon filipinów czy oratorian – Congregatio Oratorii Sancti Philippi Neri) działającą przy kościele Świętego Hieronima della Carità. Kontynuowano tam naukę wiary i chwalono Pana Zastępów pobożną i wesołą pieśnią. Przez oratorium przewinęły się różne znakomite osobistości ówczesnego Rzymu, między innymi znany kardynał Baroniusz. Panowało tam wzajemne poszanowanie, a jednocześnie osobliwa równość wobec Boga, dzięki której każdy, prostaczek obok pana czy artysty, miał prawo wypowiadać się w dyskusji o sprawach Bożych.

Słysząc o sukcesach misyjnych ojców jezuitów w Indiach, gdzie pracował między innymi znajomy księdza Filipa święty Franciszek Salezy, postanowił dołączyć do misjonarzy w odległym kraju. Widać nie rozumiał jeszcze wówczas, do jakiego zadania Pan Bóg powołał go w mieście, w którym miał spędzić wszystkie dni swej apostolskiej działalności. Opatrzność Boża posłużyła się w tym wypadku pewnym cysterskim mnichem dla oznajmienia swej woli Filipowi – gdy radził się ojca Agostina Ghettiniego, czy powinien opuścić stolicę chrześcijaństwa i udać się na posługę do Indii, usłyszał w odpowiedzi jedno zdanie, które określiło jego dalszą ścieżkę: „Twoimi Indiami jest Rzym!” – rzekł po prostu cysters. Został więc posłusznie i kontynuował swoje codzienne obowiązki.

Wśród takich zatrudnień i zmagań święty Filip spędził resztę swych dni. Pod koniec życia przeniósł się do kościoła Santa Maria Chiesa Nuova, gdzie mieściła się nowa siedziba oratorium. Tam też zmarł otoczony gronem wiernych uczniów. Do samej śmierci zachował poczucie humoru i dystans, a ludzie, którzy mieli szczęście się z nim zetknąć, z jednej strony smucili się z odejścia ukochanego Apostoła, z drugiej zaś, pojąwszy dobrze ducha głoszonych przez niego nauk, rozumieli, iż odszedł on do lepszej rzeczywistości, do której tęskniło jego serce przez całe ziemskie życie. Apostoł Rzymu został beatyfikowany w roku 1615, kanonizowany zaś w roku 1622 razem z czwórką hiszpańskich świętych – Ignacym z Loyoli, Franciszkiem Ksawerym, Izydorem oraczem i Teresą z Ávila.

Co było istotną przyczyną wyjątkowości świętego Filipa Nereusza? Całą tę tajemnicę można wyrazić słowami świętego Pawła z pierwszego listu do Koryntian: „Albowiem będąc wolnym od wszystkich, uczyniłem się niewolnikiem wszystkich, abym ich więcej pozyskał” (IX, 19). Wszystko stanie się jasne, gdy zwrócimy szczególną uwagę na pierwszy człon zdania Apostoła Narodów – „będąc wolnym od wszystkich” („nie zależąc od nikogo” – w nowym tłumaczeniu), co oznacza wolność od ziemskich zależności, dającą prawdziwą podstawę świętości, duchowego ubóstwa i szczęścia z posiadania Boga przez łaskę już tu, na ziemi. Taką też postawę zachowywał Święty każdego dnia, zjednując serca swoim nieodpartym urokiem, ale jednocześnie pozostając nieugiętym w głoszeniu autentyczności Boskiego objawienia i nie ustając w nawracaniu zbłąkanych dusz do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusowego, poza którym nie ma zbawienia.

Kościół wspomina św. Filipa Neri 26 maja.

FO

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 95 083 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram