26 kwietnia 2018

Grzech zaniechania. PiS bagatelizuje genderową konwencję

(fot. Fot. Adam Chelstowski / FORUM)

Politycy PiS raz po raz dają nam do zrozumienia, że nie zamierzają zrobić ani kroku, by wypowiedzieć genderową „konwencję antyprzemocową”. Przyjęty przez Polskę dokument jest wprawdzie negatywnie oceniany przez polityków partii rządzącej, ale… pozostanie przez Polskę uznawany. Powód? Niechęć do wszczynania kolejnej wojenki na forum unijnym. Choć akurat o to warto się z eurokratami bić.

 

Podczas niedawnego spotkania z wyborcami Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Polska nie wypowie „konwencji antyprzemocowej” Rady Europy, gdyż obecny rząd i tak nie realizuje jej zapisów, więc sprawy nie ma. Obiecał jednocześnie, że „dopóki rządzi PiS, nie będzie w Polsce małżeństw homoseksualnych”. Ze słów tych wyłania się swoisty szantaż wobec wyborców, pokazujący, że Kaczyńskiemu wcale nie zależy na zabezpieczeniu interesów Polaków, ale na tym by utrzymać się u władzy. Nie wypowiadając genderowej konwencji prezes PiS po raz kolejny udowadnia, że jest przekonany iż jego partia rządzić będzie wiecznie, i w żaden sposób nie dba o to co stanie się z Polakami jeśli przypadkiem wybory przegra.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Taka jest właśnie natura zdeprawowanego systemu władzy, jakim jest demokracja. Politycy PiS wiedzą o tym doskonale, od wielu miesięcy grając kartą konwencji. Tłumaczą bowiem brak jakichkolwiek działań w kierunku wypowiedzenia przez Polskę skandalicznego dokumentu, który pod płaszczykiem troski o kobiety stanowi po prostu zbiór przepisów uderzających w chrześcijaństwo i naturalny model rodziny, w ten sam sposób co ich szef. Tak więc co i rusz słyszymy, że „konwencja antyprzemocowa” choć pozostaje ratyfikowana, to jej zapisy nie są na razie w Polsce stosowane. Rozsądniejsi posłowie PiS, którym tłumaczenie to wydaje się mało logiczne, albo mało uspokajające, uciekają zaś w omijanie sedna sprawy lub milczenie. Tak więc partia, która przed wyborami mocno krytykowała konwencję stambulską i karciła obóz PO-PSL za jej przyjęcie, sama będąc u władzy pogodziła się z zastaną rzeczywistością. I już nie kryje, że owo milczenie stanowi wyłącznie czysty koniunkturalizm wynikający z niechęci do stawania okoniem w UE. Jarosław Kaczyński wprost powiedział, że wypowiedzenie konwencji spowodowałoby kolejny atak na Polskę, a przecież nikomu kolejna awantura nie jest potrzebna. Szczególnie, że „obecnie nie istnieją praktyczne skutki obowiązywania zapisów” przyjętych przez Polskę.

 

I to nic, że nawet prezes PiS uważa, że konwencja jest nam niepotrzebna, bo mamy prawo, na podstawie którego można skutecznie chronić kobiety przed przemocą (co zresztą potwierdzają statystyki). I to nic, że konwencja niesie ze sobą liczne genderowe implikacje (a ideologia ta nieustannie była wszak krytykowana przez Zjednoczoną Prawicę)… Bo póki rządzi PiS, w Polsce nie zostaną zalegalizowane „małżeństwa” osób tej samej płci. I mamy na to… słowo prezesa.

 

Od wielu miesięcy temat wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej jest przerzucany przez polityków obozu władzy jak gorący kartofel. Warto tu przypomnieć reakcję byłej premier Beaty Szydło, która w programie „Warto rozmawiać” została zapytana o ten problem. Potwierdziła „wysokie zaangażowanie ideologiczne” konwencji – wskazała, że zdefiniowana w niej przemoc i jej źródła upatrywane są m.in. w religii, tradycji, kulturze czy stereotypach, a dokument niebezpiecznie ingeruje w wychowanie dzieci, zbyt mocno wkraczając w uprawnienia rodziców, narzucając zideologizowany przekaz. Mimo to kwestię wypowiedzenia dokumentu przemilczała, zamykając dyskusję stwierdzeniem, że konwencja wpisuje się doskonale „w sposób myślenia, który obowiązuje w większości państw UE”.

 

Przypominanie Zjednoczonej Prawicy o problemie wydaje się zatem konieczne, choć niestety decyzja dotycząca konwencji zapadła już dawno. Jeszcze w styczniu 2017 roku Adam Lipiński, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, mówił bowiem: „Rząd nie chce wypowiedzieć tzw. konwencji antyporzemocowej. Była inicjatywa w tej sprawie Ministerstwa Sprawiedliwości, ale rząd jej nie podjął. Sprawa została zakończona”.

 

Warto jednak pamiętać, że dokument uznawany jest za niezgodny z polską konstytucją i stanowi zagrożenie dla rodziny. Jego ratyfikacja – wbrew temu co próbuje nam wmówić PiS – niesie za sobą zobowiązania. W myśl konwencji w Polsce zaprowadzona powinna być strategia gender mainstreaming. Według jej zasad ze społeczeństw rugowane mają być tradycyjne rodziny, poprzez wspierany przez państwo proces ich dekonstrukcji. Ta sama strategia zapowiada obligatoryjne wdrożenie gender do programów szkolnych, na wszystkich poziomach edukacji, a materiały dydaktyczne mają promować m.in. „niestereotypowe role płci” tj. homoseksualizm, transseksualizm i biseksualizm. Tego typu myślenie musi być brane pod uwagę – w państwach które ratyfikowały skandaliczny dokument – chociażby w procesach legislacyjnych, w orzecznictwie, czy programach edukacji seksualnej dzieci!!!

 

Wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej – to jedyna droga

Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej obowiązuje w Polsce od 1 sierpnia 2015 roku. Ratyfikował ją prezydent Bronisław Komorowski. Dokument zmierza do przyjęcia przez państwa członkowskie takich standardów, które będą definiowały przemoc jako zjawisko warunkowane „płcią społeczno-kulturową”. Tak konwencja miesza słuszne postulaty (zapobieganie przemocy, ochrona jej ofiar) z celami ideologicznymi, skoncentrowanymi na idei „walki płci”. Dominuje przekonanie, że póki różnice między kobietami a mężczyznami będą istnieć, póty też istnieć będzie przemoc wymierzona w kobiety. Lekiem na zło ma zaś być demontaż tradycyjnych i naturalnych struktur społecznych.

 

W ocenie krytyków konwencji, takie stawianie problemu przemocy, nie stanowi żadnego antyprzemocowego rozwiązania. Ale też nie o to chodziło. Celem jest upowszechnianie aborcji jako „prawa kobiet”, podważenie tradycyjnego modelu rodziny oraz odebranie rodzicom praw do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wszystko to w oderwaniu od wartości wypływających z chrześcijaństwa, na którym Europa wyrosła. Eksperci nie mają też złudzeń, że ratyfikacja dokumentu ma swoje konsekwencje.

 

Co do zasady prawo międzynarodowe (konwencja wiedeńska o prawie traktatów) przewiduje tylko dwie możliwości. Można przyjęte zobowiązania konwencyjne stosować, albo należy wypowiedzieć konwencję. Prawo międzynarodowe nie zna instytucji niestosowania przyjętych w sposób ważny zobowiązań międzynarodowych – zaznaczył mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. W tej sytuacji dziwi zapowiedź prezesa Jarosława Kaczyńskiego czy też wcześniejsza sugestia prezydenta Andrzeja Dudy o możliwości niestosowania konwencji. A trzeba wiedzieć, że w praktyce zapisy konwencji antyprzemocowej są w Polsce stosowane.

 

Pełnomocnik rządu ds. równego traktowania kieruje liczną korespondencję do organów państwa, wskazując na konieczność realizacji postanowień konwencji stambulskiej, tym samym wymuszając implementację tych zobowiązań w zakresie tak edukacji, jak i szerszego zobowiązania do wyrugowania stereotypów opartych na tradycyjnych rolach płciowych na licznych organach państwa. Już jest urzędnik bezpośrednio odpowiadający za realizację konwencji – dodał mec. Kwaśniewski.

 

Jak zauważył, konwencja stambulska expressis verbis nie mówi nic o „małżeństwach” osób tej samej płci. Posługuje się ona natomiast – jako pierwszy akt międzynarodowy – mocno zideologizowaną koncepcją gender, czyli płci społeczno – kulturowej, oznaczającej oderwanie charakterystycznych ról kobiety i mężczyzny od płci biologicznej, czyli natury człowieka.  – Z chwilą kiedy te ideologiczne tezy konwencji stały się obowiązującym prawem, przestały być już tylko pewnym marginesem radykalnego feminizmu, który deklarował, że na obecnym etapie rewolucji należy przezwyciężyć źródło przemocy, którego upatruje się w samym naturalnym zróżnicowaniu płciowym – podkreślił mec. Kwaśniewski.

 

Jak dodał prezes Ordo Iuris, z konwencji płyną konkretne zobowiązania w każdym obszarze życia. Te budzące najwięcej emocji dotyczą włączenia na każdym etapie edukacji szkolnej treści motywowanych ideologią gender, podważających obowiązujące programy wychowania do życia w rodzinie oraz uderzających w konstytucyjne prawo rodziców do pierwszeństwa w wychowaniu ich dzieci. Konwencja zobowiązuje także Polskę do wdrożenia obejmujących całe społeczeństwo instrumentów inżynierii społecznej, mających na celu wykorzenienie zwyczajów i tradycji opartych na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn. – To już otwarcie wypowiedziana wojna tradycji i naturalnej koncepcji człowieka, naturalnemu zróżnicowaniu i komplementarności kobiet i mężczyzn. I niestety państwo polskie stanęło w tym konflikcie po jednej, jasno określonej stronie – dodał mec. Kwaśniewski.

 

Warto pamiętać, że w 2015 roku PiS deklarowało, że konwencja antyprzemocowa jest sprzeczna z polską konstytucją, a Ordo Iuris przygotował projekt wystąpienia do Trybunału Konstytucyjnego w tym zakresie. Politycy wprawdzie poparli wniosek i zapowiedzieli skierowanie go do Trybunału, ale nigdy to nie nastąpiło. Później wielokrotnie powtarzana była obietnica wypowiedzenia konwencji. Obecnie strona rządowa najpewniej chce zastosować wybieg i nie wdrażać konwencji na poziomie ustawowym, a dokonać tego to na poziomie rozporządzeń ministerialnych czy urzędowych wytycznych. – Dzięki temu z jednej strony można mamić środowiska konserwatywne rzekomą ostrożnością rządu we wdrażaniu konwencji, a z drugiej strony eurokratom pytającym o wdrażanie konwencji pokazać rzeczywiste i szerokie jej wdrożenie na poziomie najważniejszym, bo praktycznym – zauważył nasz rozmówca.

 

Jak zatem ma się wdrażanie konwencji antyprzemocowej do legalizacji „homomałżeństw” na drodze której ma – jako zapora – dziś stać rząd PiS-u?

 

Konwencja nie zmusza Polski do rejestrowania związków homoseksualnych, ale wymusza wybór systemu wartości oczywiście sprzecznego z aksjologią konstytucyjną, w tym z naturalną rolą małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Z czasem doprowadzi to do poszukiwania takiej wykładni zasad ustrojowych, która odrzuci naturalne wsparcie dla małżeństwa jako fundamentu rodziny i doprowadzi do rejestrowania związków osób tej samej płci, wyposażonych we wszelkie przywileje należne rodzinie. Również prawo do adopcji dzieci – wyjaśnił mec. Kwaśniewski.

 

W tym świetle jasne jest, że rozwiązanie jest jedno. Jeśli nie chcemy stosować konwencji i zbierać zatrutych owoców jej działania, Polska musi ją czym prędzej wypowiedzieć. Słowo prezesa – któremu wydaje się najwyraźniej, że PiS rządzić będzie wiecznie – nie wystarczy.

 

Co ciekawe, w dniach, w których Jarosław Kaczyński objawiał swój nietypowy plan dotyczący konwencji stambulskiej, ratyfikował ją także rząd Chorwacji. Uczynił to wbrew obywatelom, którzy w marcu masowo wyszli na ulice by zaprotestować przeciwko przyjęciu dokumentu. Wsparcia obrońcom rodziny udzielił Kościół, którego przedstawiciele wprost określili dokument mianem herezji. Czy w Polsce taki masowy protest byłby dziś możliwy?

 

 

Marcin Austyn

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie