11 kwietnia 2018

„Sułtan Erdogan” chce być władcą Europy. A ta wciąż milczy

(Mikhail Metzel/TASS /Forum)

Recep Erdoğan chce być sułtanem nowego imperium, rozciągającego się od Europy Wschodniej po Azję Centralną. Robi wiele by zrealizować swój plan – w przeciwieństwie do władz Unii Europejskiej, które pozostają w tej sprawie nieme.

 

Już od kilku lat prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdoğan, organizuje oficjalne uroczystości upamiętniające wydarzenia z 29 maja 1453 roku, czyli zajęcie Konstantynopola przez wojska Imperium Osmańskiego pod dowództwem Mehmeda II, a także rocznicę wydarzeń z 26 sierpnia 1071 roku, kiedy to sułtan Wielkich Seldżuków, Alp Arslana, pokonał bizantyjską armię w bitwie pod Manzikertem, co doprowadziło do założenia pierwszego państwa osmańskiego w Anatolii.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że Unia Europejska składa propozycję zorganizowania uroczystych obchodów rocznicy zwycięskiej bitwy po Lepanto w 1571 oraz bitwy pod Wiedniem w 1683 roku. Światowe massmedia, kontrolowane przez siły rządzące światem polityki, z całych sił protestowałyby przeciwko takim prowokacyjnym działaniom i islamofobii. Jednakże Unia Europejska nigdy nie wyszłaby z taką inicjatywą, ponieważ w swojej konstytucji, traktacie lizbońskim podpisanym 13 grudnia 2007 roku, zrezygnowała z jakichkolwiek odniesień do swoich historycznych korzeni. Podczas gdy Erdoğan z dumą przyznaje się do swojej otomańskiej tożsamości, która definiuje się sama jako przeciwieństwo chrześcijańskiej Europy. Unia Europejska zastąpiła odniesienie do swoich chrześcijańskich korzeni ideologią wielokulturowości i przyjmowaniem imigrantów. Przez stulecia islamski atak na Europę rozwijał się  w dwóch kierunkach, na czele których stoją dwa różne narody: Arabowie z południowego wschodu i Turkowie z południowego zachodu.

Po podbiciu Północnej Afryki Arabowie najechali na Hiszpanię i zapuścili się aż za Pireneje. Zostali jednak powstrzymani przez Charlesa Martela w Poitiers w 732 roku. Od tamtego czasu stopniowo się wycofywali aż do całkowitego ich wypędzenia z Półwyspu Iberyjskiego w 1492 roku. Po podbiciu Cesarstwa Bizantyńskiego i części imperium Habsburgów Turcy zostali zatrzymani pod Wiedniem w 1683 roku przez Jana Sobieskiego oraz w Belgradzie w 1717 roku przez Eugeniusza Sabaudzkiego.

 

W dzisiejszych czasach islamski marsz posuwa się w tych samych kierunkach. Na południowym zachodzie jest on promowany przez takie kraje jak Arabia Saudyjska czy Katar, które finansują „Bractwo Muzułmańskie” i budowę rozbudowanej sieci meczetów w całej Europie. Jeśli chodzi o południowy wschód, Turcja domaga się przyjęcia do Unii Europejskiej, grożąc, że jeśli się to nie stanie, nasz kontynent zaleją miliony imigrantów.

 

Plan Erdoğana jest bardzo niebezpieczny, ponieważ jego celem jest przyjęcie funkcji „sułtana” nowego Imperium Osmańskiego, które demonstruje swoją siłę od Europy Wschodniej aż po Azję Środkową. Od 1299 do 1923 Imperium Osmańskie obejmowało ogromną powierzchnię, sięgając po Kaukaz oraz Włochy i Austrię od wybrzeża Afryki Północnej. Erdoğan dąży do tego, żeby Turcja stała się wiodącym krajem na jeszcze większym obszarze, rozciągającym się aż po wschodnie wybrzeże Morza Kaspijskiego, gdzie pięć nowych republik powstałych w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego – Azerbejdżan, Turkmenistan, Uzbekistan, Kazachstan i Kirgistan – tworzy jądro społeczności, w której Islam opiera się na tureckojęzycznej tożsamości etnicznej.  W latach 90-tych XX wieku Turcy zaczęli prezentować swoim „200 milionom współobywateli” z tureckojęzycznych państw na Wschodzie potrzebę budowania „społeczności państw rozciągającą się od Adriatyku aż po Wielki Mur Chiński” zgodnie z mottem ówczesnego prezydenta Turguta Özala (1927-1993), który uwielbiał mówić o nadejściu „tureckiego wieku”.

 

Erdoğan przejął te idee, które w ostatnim dziesięcioleciu były rozwijane przez jego Ministra Spraw Zagranicznych, Ahmeta Davutoğlu, aż do jego dymisji w 2016 roku. Założyciel świeckiej Turcji, Mustafa Kemal Atatürk, postrzegał Islam jako czynnik destabilizujący. Jego następcy, począwszy od Özala, po Erdoğana, uważają, że jest zupełnie odwrotnie – to znaczy że Islam może być elementem integracji i spójności społecznej. System edukacji jest jednym z filarów planu Erdoğana, który ma na celu wzmocnienie prawa szariatu (nawet poza granicami Turcji) poprzez stworzenie Ministerstwa ds. Religii, Divanet, jak również poprzez narzucenie za pomocą Ministra Edukacji tożsamości językowej, wyeliminowanej przez rewolucje kemalistyczną. Reislamizacji tych obszarów poprzez budowanie meczetów i wsparcie oferowane przez imamów w ich utrzymaniu towarzyszą inwestycje kulturalne mające na celu ponowne wprowadzenie lekcji w zakresie kultury osmańskiej do szkół i uczelni wyższych.

   

Odnosząc się do czasów Imperium Osmańskiego, Erdoğan zapewnia: „Ci, którzy myślą, że zapomnieliśmy o krainach, z których ze łzami w oczach wycofaliśmy się setki lat temu, są w błędzie. Za każdym razem, gdy istnieje ku temu okazja, mówimy, że Syria, Irak i pozostałe miejsca na geograficznej mapie naszych serc niczym nie różnią się od naszej ojczyzny. Będziemy walczyć dopóty, dopóki nad żadnym krajem, w którym rozbrzmiewa adhan [wezwanie do modlitwy wygłaszane z meczetu], nie będzie powiewała obca flaga. To, co udało nam się zrobić do tej pory, jest niczym w porównaniu do tego, jakie ataki planujemy w najbliższym czasie, inshallah (jeśli Allah pozwoli).”

 

Podstawowym celem ogłoszonym przez Erdoğana jest odzyskanie greckich wysp na Morzu Egejskim. Turecki przywódca powiedział, że w 1923 roku Turcja „sprzedała” greckie wyspy, które „należały do nas” i na których „wciąż stoją nasze meczety i sanktuaria”. Jako ostateczny termin Erdogan wyznaczył rok 2023, kiedy to przypada setna rocznica powstania Republiki Tureckiej oraz podpisania traktatu w Lozannie określającego granice państwa tureckiego. Granice, o których zrewidowanie postuluje. Nie są to tylko słowa. W 1974 roku Turcja zajęła z użyciem wojska część Cypru, a obecnie, pod pretekstem „wojny z terroryzmem”, przejęła szeroki pas terytorium Syrii na granicy pomiędzy obydwoma krajami.

 

Jednak najpoważniejsze groźby dotyczą przyszłości Europy, którą Erdoğan widzi podległą swojemu Imperium. „Jeśli taka jest wola Allaha, Europa będzie muzułmańska”, ogłosił wiceprzewodniczący jego partii (AKP), Alparslan Kavaklioglu, powtarzając tylko to, co otwarcie zadeklarował sam Erdoğan: „muzułmanie są przyszłością Europy. Losy i bogactwo świata przesuwają się z Zachodu na Wschód. Europa przechodzi przez okres, który można nazwać nadzwyczajnym. Jej populacja zmniejsza się i starzeje. Jest to bardzo stara populacja. Dlatego też do Europy przybywają ludzie z innych zakątków świata w poszukiwaniu pracy. Ale Europa ma następujący problem: wszyscy nowoprzybyli są muzułmanami. Pochodzą z Maroka, Tunezji, Algierii, Afganistanu, Pakistanu, Iraku, Syrii i Turcji. Przybysze z tych krajów są muzułmanami. Doszliśmy do momentu, kiedy najpopularniejsze imię w Brukseli i całej Belgii to Mohamed. Drugie najbardziej powszechne imię to Melih, a trzecie – Aisza.”

 

Erdoğan zdaje sobie sprawę, że Bruksela, stolica Unii Europejskiej, jest miastem, w którym już dziś Islam jest główną religią. Co trzeci mieszkaniec miasta jest muzułmaninem, a najczęściej rejestrowane imię to Mohamed. Jego bronią, podobnie jak w przypadku Bractwa Muzułmańskiego, jest demograficzny podbój Europy w nadchodzących dekadach. Gdyby Turcja została dziś członkiem Unii Europejskiej, byłaby największym jej krajem pod względem populacji, biorąc pod uwagę także tureckich obywateli, którzy mieszkają już na kontynencie europejskim. Należy pamiętać, że na poziomie liczb Turcy są drugą pod względem wielkości grupą mieszkającą obecnie w Niemczech, Holandii, Austrii, Danii i Bułgarii. Erdoğan nawołuje ich do zachowania tożsamości. „Turcy mieszkający za granicą powinni pozostać Turkami bez względu na swoje obywatelstwo” ogłosił sułtan, posuwając się nawet tak daleko, że określił asymilację „zbrodnią przeciwko ludzkości”.

 

W obliczu arogancji Erdoğana Europa nie tylko nie reaguje, ale wręcz milczy. Milczy w kwestii łamania praw człowieka  w Turcji; milczy w kwestii inwazji na Zachodni Kurdystan; milczy w kwestii blokady morskiej nałożonej na platformę ENI na Cyprze; milczy w kwestii gróźb kierowanych w stronę greckich wysp. A jeśli chodzi o deklarację zbliżającej się islamizacji naszego kontynentu, milczy nie tylko Unia Europejska, ale milczy także Kościół. Właśnie to milczenie jest największą siłą Erdoğana.

 

 

Roberto de Mattei

Corrispondenza Romana

 

 

Zobacz także:

 

Polonia Christiana nr 47 

Polonia Christiana 47

 

 

Meczet Notre Dame. Rok 2048 

Meczet Notre Dame

 

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie