13 sierpnia 2014

Amerykański ekspert straszy Orbanem

(Kremlin.ru [CC-BY-3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/3.0)], via Wikimedia Commons)

„Węgierski premier Viktor Orbán otwarcie wyrzekł się demokracji w stylu zachodnim w imię nacjonalistycznego autorytaryzmu Rosji Putina” – twierdzi prof. Charles Gati z Johns Hopkins University. Jak dodaje, dziś węgierski premier chce podążać drogą wyznaczoną przez Władimira Putina.


Charles Gati, profesor studiów europejskich i azjatyckich pracujący dla John Hopkins School of Advanced International Studies, ostrzega przed lekceważeniem Viktora Orbána. Jak twierdzi, Waszyngton i Bruksela powinny przyjąć twardszą postawę wobec węgierskiego rządu.

Wesprzyj nas już teraz!

„Niedługo po tym, gdy Viktor Orbán po raz pierwszy został premierem Węgier w 1998 roku, odbył wizytę w Waszyngtonie. 7 października w trakcie obiadu wydanego przez Freedom House, Mark Palmer – były ambasador na Węgrzech, bardzo dobrze znający naszego gościa – razem ze mną powitał Orbána nazywając go młodym, obiecującym przywódcą demokratycznych Węgier. Według notatki sporządzonej przez jednego z gości, Orbán odpowiedział chwaląc rolę, jaką Palmer i ja odegraliśmy przyśpieszając upadek komunizmu w latach 80-tych. Później dodał, że wszystko, co wie o współczesnej polityce i historii, nauczył się od profesora Gatiego” – czytamy na łamach „The American Interest”. Jak dodaje Gati, niedawno z dużym zakłopotaniem przeczytał przemówienie węgierskiego premiera, wygłoszone 26 lipca 2014 roku. Orban poświęcił je kwestii upadku zachodniej, liberalnej demokracji i świetlanej przyszłości czekającej Singapur, Chiny, Indie, Turcję i Rosję. Te właśnie kraje powinny stać się wzorem dla Węgier – sugerował.

Przemówienie to potwierdzić miało krytyczne uwagi wobec polityki Budapesztu pod rządami Fideszu. Jak twierdzi amerykański profesor, Orbán „nie jest demokratą, nie jest też przyjacielem Zachodu ani Stanów Zjednoczonych. Jego przemówienie stanowi zaskakujący akces dokonywanym przez lidera środkowoeuropejskiego kraju, członka NATO i Unii Europejskiej, dokonywany przez polityka, który w latach 90-tych przewodził silnie prozachodniej partii”. „Orbán zrzucił demokratyczna maskę. Jego przemówienie potwierdza to, co jego wewnętrzni i zagraniczni krytycy zarzucali mu od lat, a czemu do dzisiaj przeczyli jego propagandyści i lojalni zwolennicy. Dziś z dumą publicznie ogłosił, że preferuje państwo nieliberalne” – pisze Charles Gati.

Zerwanie z liberalnym Zachodem


Orbán podkreślał rolę zerwania z „dogmatami i ideologiami uznawanymi w Zachodniej Europie”, chwalił też oparcie państwa na „narodowych fundamentach”. Nie wspomniał przy tym o trójpodziale władzy, ani o jej ograniczeniach, czy o wolności prasy. „Cytując wysoko cenionego (choć anonimowego) amerykańskiego analityka, [Orbán] stwierdził, że liberalne demokracje – tak jak w przypadku Stanów Zjednoczonych – naznaczone są korupcją, bezprawiem, seksem i narkotykami” – kontynuuje Amerykanin.

Analiza przedstawiona przez węgierskiego premiera miała być uboga, chaotyczna i oparta na nieprawdziwych informacjach. „Gdyby amerykański student w trakcie kursu wprowadzającego w stosunki międzynarodowe przedstawił tak długi i pretensjonalny tekst, dostałby jedynkę” – atakuje Gati. „Niemniej, demagogiczne przemówienie sięgnęło celu. Jego podstawowe motywy z pewnością trafiły na podatny grunt, zwolennicy Orbána zostali utwierdzeni w przekonaniu, że jest on gotów przeciwstawiać się wrogom Węgier, takim jak Unia Europejska i zachodnie banki” – czytamy. Przesłanie lidera Fideszu korespondować miało z nacjonalistycznymi treściami, prezentowanymi w państwowych mediach na Węgrzech.

Przekonanie Orbána o potrzebie odnalezienia nowych rozwiązań systemowych oparte jest na interpretacji kryzysu gospodarczego z roku 2008. Odpowiedzialne za jego przebieg mają być Stany Zjednoczone i „liberalne wartości”. Węgierski premier twierdzi, że „Amerykanie, w tym prezydent, w roku 2008 byli tak przerażeni, że ratunku szukali w ideach, o których nikt nie wspominałby sześć lat wcześniej. Orbán nie precyzuje o jakie to idee chodziło bądź dalej chodzi, twierdzi jednak, że podstawową dziś kwestią pozostaje wynalezienie państwa, które najlepiej służy sukcesowi narodu. Dodaje, że to właśnie dlatego Węgry muszą przyjąć system polityczny i gospodarczy, który nie jest zachodni, liberalny, nie jest liberalną demokracją, a może i nie jest demokracją w ogóle, ale służy narodowym osiągnięciom – czytamy na łamach „The American Interest”.

Węgierski premier sięga do dobrze znanego zbioru antyamerykańskich stereotypów. Viktor Orbán podkreślał, że Stany Zjednoczone stają się krajem coraz mniej kapitalistycznym, krytykował też patriotyzm ekonomiczny Jankesów, a nie towarzyszyły temu krytyczne uwagi wobec rosyjskiej, ani chińskiej, polityki i gospodarki. „Jak się wydaje, przyświecający mu motyw sprowadzał się do ukazania wiodącej liberalnej demokracji jako znajdującej się w impasie – nie ze względu na prezydenta Obamę, czy słabość innego przywódcy (Orbán nawet nie przytacza nazwiska Obamy), a dlatego, że wszystkie liberalne demokracje cierpią na skutek wewnętrznych, systemowych problemów, kładąc akcent na jednostkę a nie na zbiorowości. Dla Orbána stanowi to podstawowe uzasadnienie dla aktualnej praktyki scentralizowanego autorytaryzmu” – twierdzi Charles Gati.

Wielkie Węgry?


Orbán może dziś realizować szerzej zakrojony plan „zastosowania ostrzejszych, bardziej dyktatorskich środków na wzór Turcji bądź Rosji. Biorąc pod uwagę jego przeszłe zachowanie, jest zdolny do radykalnej zmiany stanowiska. W końcu końcem lat 80-tych i początkiem 90-tych był zadeklarowanym zwolennikiem integracji europejskiej, dziś z kolei broni nienaruszalności państwowej suwerenności. Kiedyś zdobył opinię antykomunisty, a nawet osoby nastawionej antyrosyjsko, teraz podziwia sprawność państwa Putina. W przeszłości popierał kapitalizm – czytamy – teraz jest wrogiem wszystkich banków niepozostających pod kontrolą państwa, tak lokalnych jak i zagranicznych. Kiedyś był ateistą, dziś mówi o chrześcijaństwie jako o inspiracji tak często, jak to tylko możliwe”.

Charles Gati zastanawia się, jakie „radykalne” kroki mógłby podjąć węgierski premier w przyszłości. Amerykanin sugeruje, że Orbán może „fantazjować” o „wielkich Węgrach”, obejmujących granicami tereny zamieszkane przez jego rodaków, które znalazły się w granicach Ukrainy i Rumunii. Zagraniczni analitycy oceniają ten scenariusz jako mało prawdopodobny, bowiem Węgrzy „nawet nie posiadają prawdziwej armii”. „Dla Orbána nie ma lepszego sposobu na przejście do podręczników historii, niż rozpoczęcie odbudowy historycznych Wielkich Węgier” – sugeruje jednak Amerykanin. By mogło do tego dojść, Fidesz musiałby przeprowadzić zmiany konstytucyjne centralizujące władzę, wzmocnić relację z Kremlem, oddalając się przy tym od Brukseli i Waszyngtonu. Cały ten proces musiałby spotkać się z tolerancją Zachodu. „Jeśli on [Orbán] naprawdę realizuje historyczną misję zwiększenia przestrzeni życiowej Węgrów w środkowej Europie, musi także rozważać możliwość wystąpienie jego kraju z Unii Europejskiej” – twierdzi Amerykanin, dodając, że Węgrzy nie podążają w tym kierunku z powodów „czysto ekonomicznych”.

„Z drugiej strony, nadal istniej szansa – aczkolwiek niewielka – że środki dyscyplinujące podejmowane przez Unię Europejską mogą skłonić Węgry do zastąpienia pełnego członkostwo ograniczonym partnerstwem. Orbán z pewnością cieszyłby się, gdyby został pierwszym europejskim przywódcą, który w ten sposób postawiłby się Brukseli. Czy Unia Europejska stworzy mu taką szansę? Czy wykroczy poza ustne bądź pisemne zarzuty?” – pisze Gati i podkreśla, że do przyjęcia bardziej surowej polityki wobec Budapesztu Brukselę zachęcały już niemieckie i amerykańskie media.

„Z waszyngtońskiej perspektywy najważniejsza jest rosnąca wrogość węgierskiego rządu wobec wartości demokratycznych: wolności prasy, wolności religii i swobód obywatelskich. W trakcie rządów sekretarz Hillary Clinton Stany Zjednoczone wystosowały kilka protestów, w tym poufne démarche, które wyciekło do jeszcze niezależnych gazet. W perspektywie Budapesztu, amerykańskie protesty stanowią ingerencję w wewnętrzne sprawy Węgier” – pisze prof. Gati. Węgierscy politycy odpowiedzieli atakiem, równocześnie starając się powiększać swoje wpływy w Waszyngtonie.

Amerykanom pozostaje – czytamy – wywierać większe naciski na państwa europejskie, by zaostrzyły politykę wobec Węgrów, dokonać korekt w kierownictwie placówki dyplomatycznej w Budapeszcie, zmniejszyć rangę tego przedstawicielstwa i zaangażować się w „kulturową wojnę przeciwko antyamerykańskim zbirom publikującym w tamtejszych oficjalnych mediach. Mogłoby to zjednać Ameryce jeszcze większą liczbę przyjaciół wśród [węgierskich] elit politycznych i intelektualnych. Pomijając to, czego dokonać może Unia Europejska, pozostają małe, symboliczne działania. Aczkolwiek już niedługo większość Węgrów doceni to, że podtrzymaliśmy przy życiu nadzieję” – kończy Gati. Rośnie zachodnia krytyka wobec polityki Viktora Orbána.

Źródło: the-american-interest.com

mat

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie